Żużlowcy Betard Sparty Wrocław w wyjątkowy sposób przybyli do Polski, aby odbyć dwutygodniową kwarantannę przed rozpoczęciem treningów na torze. Max Fricke, Dan Bewley i Tai Woffinden przylecieli do Wrocławia wyczarterowanym przez klub samolotem.
Max Fricke przyznaje, że przylot do Polski prywatnym samolotem był dla niego wyjątkowym przeżyciem. Australijczyk poczuł się jak prawdziwy gwiazdor. – Poczułem się trochę jak gwiazda rocka, pojawiając się na lotnisku na pokładzie wynajętego samolotu. Nie ma co kłamać – to było naprawdę świetne uczucie – mówi zawodnik Betard Sparty Wrocław.
Gdy myśleliśmy nad sposobem dotarcia do Polski, pojawiało się przynajmniej kilka możliwości, z których moglibyśmy skorzystać, ale mając na uwadze bezpieczeństwo i bezpośredniość lotu, uznaliśmy, że samolot będzie najlepszym rozwiązaniem – dodaje Fricke.
Australijski zawodnik zaznacza, że przed przyjazdem do Polski spędzał czas z rodziną. – W obecnej sytuacji liczy się każda chwila z naszymi bliskimi. Z powodu pewnych kłopotów z powrotem do Polski, mogliśmy spędzić trochę więcej czasu z rodzinami. Ja byłem ze swoją dziewczyną, Tai Woffinden ze swoją rodziną. Miłym było spędzenie ostatniej nocy przed wyjazdem w domu, a nie na promie – przyznaje Max Fricke.
Zawodnik Betard Sparty bardzo chwali swój obecny klub i jest wdzięczny wrocławskiej drużynie. – Klub z Wrocławia się mną zaopiekował. Zapewnił mi sprzęt do treningów. Moje mieszkanie bardziej przypomina teraz siłownię niż apartament. Trening to teraz coś, na co poświęcam większość czasu – mówi Fricke.
źródło: speedwaygp.com
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!