W niedzielę poznaliśmy medalistów Drużynowych Mistrzostw Polski w sezonie 2019. Rewanżowe spotkania skomentował dla Państwa reporter stacji Eleven Sports, Maciej Markowski.
STELMET FALUBAZ ZIELONA GÓRA – FORBET WŁÓKNIARZ CZĘSTOCHOWA 45:44 (78:101)
Tuż przed pierwszym spotkaniem, Adam Skórnicki mówił, że trener Cieślak musiałby uzbierać chyba 25 punktów przewagi, aby spać spokojnie przed rewanżem. Kto wie, czy sam sobie nie wykrakał, bo zielonogórzanie zostali rozbici różnicą 24 punktów. Mecz w Częstochowie do najciekawszych nie należał. forBET Włókniarz przez całe spotkanie powiększał przewagę i tylko dobijał gości. Na nic zdawały się rezerwy taktyczne i gorące zebrania drużyny, które zwoływał… Michael Jepsen Jensen. On był najbardziej zaangażowany w przemowy i chyba na torze także widać było po nim największą zadziorność. Punktów z tego wielkich jednak nie było. Zawiodła cała ekipa przyjezdnych – od Vaculika, po juniorów, którzy już przyzwyczaili do takich występów.
Po stronie gospodarzy też można by postawić minusik przy nazwisku Przedpełski, a wynik przecież był bardzo wysoki. W rewanżu, wspomniani juniorzy Stelmet Falubazu odkupili winy za cały sezon. Na nic to jednak się zdało, bo szans na odrobienie takiej straty, zielonogórzanie mieć nie mogli.
Niektórzy mówią, że Stelmet Falubaz byłby nawet w finale, gdyby nie kontuzja Nickiego Pedersena. Bzdura. Nie można przecież dodawać suchych punktów, w miejsce punktów Smolinskiego. Zupełnie inaczej potoczyłyby się te spotkania, zupełnie inaczej zestawiłby pary, menedżer Skórnicki. Dlatego jestem zdania, że i z Wrocławiem w półfinale i z Częstochową o brązowy medal, Stelmet Falubaz poległby nawet w pełnym składzie.
Oliwa sprawiedliwa, rozstrzygnięcia tego dwumeczu, odzwierciedlają cały sezon obu ekip. W Zielonej Górze ewidentnie zabrakło punktów juniorów.
FOGO UNIA LESZNO – BETARD SPARTA WROCŁAW 59:31 (106:74)
Najsłabszy, najnudniejszy i najbardziej rozczarowujący finał ostatnich lat. Tak parafrazując hasło PGE Ekstraligi o najmocniejszej, najbogatszej (…).
Przed dwumeczem o złoto zrobiłem rozpiskę poszczególnych zawodników Betard Sparty i symulację realnych punktów, jakie muszą zdobyć, by te najcenniejsze medale zdobyli. Nie były to wygórowane oczekiwania. Muszę Państwu przyznać, że patrząc na „Woffinden 25” i „Janowski 23”, jest mi teraz nieco głupio, bo może i to wszystko realne, ale realia są dzisiaj kompletnie inne, bo ta dwójka zamiast 48 punktów, zrobiła 20. To jeden, jedyny powód porażki wrocławian. W niczym innym nie można się go doszukiwać, bo reszta zespołu pojechała na poziomie ponad swoje możliwości.
Fogo Unii ten tytuł po prostu się należał i choć szukałem sensacji i jakiejś niespodzianki to leszczynianie po raz kolejny rozwiali wszelkie wątpliwości. We Wrocławiu pojechali jeden ze słabszych meczów tego sezonu, a i tak wyjechali z czteropunktową zaliczką. Potwór to mało powiedziane. Nie ma za bardzo co opowiadać o tym spotkaniu w Lesznie, bo i niewiele się działo. Tylko się rozchorowałem.
Dominacja Byków trwa w najlepsze. To był ich sezon i nie było opcji na inne rozstrzygnięcia. Podobnie, jak w meczu o brąz – oliwa sprawiedliwa. Wrocławianom zabrakło liderów, a żużel potwierdził znów żelazną regułę – „nazwiska nie jadą”.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!