Nowy nabytek Motoru Lublin – Jakub Jamróg był poniedziałkowym gościem audycji „Pięć Jeden” w miejscowym Radiu Freee. Zawodnik dzielił się swoimi spostrzeżeniami o pierwszych treningach, czy również odnosił się do różnych obostrzeń w naszym kraju.
Zawodnicy Motoru Lublin, jak i wszystkie pozostałe drużyny PGE Ekstraligi mają już za sobą pierwsze jednostki treningowe po przerwie spowodowanej pandemią koronawirusa. Jakuba Jamroga pytano o to, jak obecnie prezentuje i zachowuje się lubelski tor, gdyż dosypano do niego nowej nawierzchni, a Jamróg bywał tutaj i podczas meczów ligowych, ale i podczas treningów tuż przed przerwą zimową. – Na pierwszym treningu było inaczej, ale kolejny trening i każdy kolejny to będzie zbliżało się do tego, co chcemy. Traktory i wszelaki sprzęt nie potrafi wymieszać tej nawierzchni tak, jak my to robimy kołami naszych motocykli i jazdą. Zawsze tak było i to jest taka stara zasada żużlowa. Sami swoją jazdą musimy „poukładać” ten tor.
Pierwszy mecz ligowy „Koziołki” odjadą 12 czerwca (piątek, godz. 18:00). Rywalem będzie doskonale znana Jamrogowi – Betard Sparta Wrocław, gdzie tarnowianin spędził ostatni sezon. Mecz ten odbędzie się na Stadionie Olimpijskim, wobec czego nie mogło zabraknąć pytań, o przygotowania do tego meczu i czy okres czternastu dni, to wystarczający czas na to, aby przygotować się do ligi. – Oczywiście, tym bardziej że pierwszy mecz mamy wyjazdowy, więc z lubelskiego toru nie wyciągniemy daleko idących wniosków pod wrocławski tor. Tym bardziej myślę, że tym samym jest więcej spokoju. To, co będzie działało w Lublinie, nie musi działać we Wrocławiu, więc pozostaje tylko przeselekcjonować te silniki jak się zachowują i wybrać charakterystykę na mecz wyjazdowy. Każdy z nas potrzebuje trochę jazdy, niektórzy już się pchają pod taśmę, ale inni potrzebują trochę więcej luzu, bo ta przerwa była strasznie wydłużona. Dwa tygodnie jednak w zupełności wystarczą.
Wszystko wskazuje na to, że od 2. kolejki PGE Ekstraligi wrócą na trybuny kibice, choć nie w takiej ilości, jakiej wszyscy by sobie tego życzyli. W związku ze zniesieniem kilku tego typu obostrzeń pojawiły się głosy, aby wpuścić mniej kibiców, a dopuścić większa ilość osób do parku maszyn. Przede wszystkim mechaników. – Myślę, że każdy z nas na to liczy. W PGE Ekstralidze jest bardzo mało teamów, gdzie jest układ zawodnik – mechanik. Dwóch mechaników to standard i wiele teamów, gdzie jest jeszcze więcej osób i każdy jest potrzebny. Od nas wymaga się profesjonalizmu, więc każda taka osoba dodatkowa jest przydatna.
Gospodarze audycji „Pięć Jeden” zapytali Jamroga, co jego zdaniem będzie największym problemem w związku z obowiązującym regulaminem sanitarnym. Drużynowy wicemistrz Polski bez wahania odpowiada, że: – Moim zdaniem maseczka. Gdy będziemy mocno „zdyszani”, będą wysokie temperatury, a zapowiadają upalne lato, to dla mnie osobiście jest najgorsze. A moim subiektywnym zdaniem, ta maseczka niewiele daje. W kraju jest to luzowane, więc wierzę, że i u nas też to się trochę zluzuje.
Niekończącym się tematem w ostatnim czasie jest także kwestia renegocjacji kontraktów i tego, ile musi zawodnik zdobyć punktów, aby coś zrobić, bądź wyjść na zero. Jamróg stara się nie patrzeć przez tego typu pryzmat, choć jakiś cel sobie wyznaczył. – W moim przypadku nie będzie źle. Chciałbym zrobić więcej punktów, niż mi się to udawało w ubiegłych latach, czyli to były okolice 98-115 punktów. Gdybym zrobił 120-130 punktów, może trochę więcej, to coś zostanie.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!