Porażką w stosunku 36:54 zakończyło się ostatnie, wyjazdowe spotkanie sezonu 2019 Unii Tarnów, z PGG ROW-em Rybnik. W pojedynku tym, najskuteczniejszy zawodnik rozgrywek Nice 1. Ligi Żużlowej, Wiktor Kułakow, pojawiał się na torze sześciokrotnie, zdobywając 10 punktów.
W pierwszej fazie borykał się on jednak z kłopotami sprzętowymi, czego efektem była podwójna przegrana w biegu z jego udziałem na otwarcie meczu oraz defekt na ostatniej pozycji w jego trzecim starcie. Zawodnik trochę wyrzucał sobie po meczu fakt, iż zmian nie dokonał szybciej. – Męczyłem się. Przez pierwsze trzy biegi był problem, bo nie wiedziałem, co stało się z silnikiem. W ogóle nie miałem mocy. Nawet przy wygranym starcie w moim drugim biegu też nie było jakichś rewelacji, również traciłem moc w silniku. W trzecim biegu już się mocno wkurzyłem. Zostałem na starcie, a w motorze w ogóle nie było mocy – jakby całkiem stanął. Trochę jestem zły na siebie, że po pierwszym biegu nie zdecydowałem o zmianie, bo wówczas moja zdobycz byłaby na pewno inna. Jestem pewny, bo na drugim motocyklu czułem już tę prędkość – ocenił krótko, swój ostatni ligowy występ, Wiktor Kułakow.
W pewnym momencie pojawiły się pewne zastrzeżenia, co do rybnickiego owalu. Po dłuższej kosmetyce toru przed 8. biegiem. jazdę jednak kontynuowano. – Można gdybać. W pierwszym biegu przegrałem start, ale czy z mojej winy, czy z powodu braku mocy, to nie mam pewności. Z drugiej strony, jak teraz spojrzę wstecz, to chyba jednak był problem z motorem, bo on cały czas tracił moc. Musimy go zaraz ściągnąć na remont. Najważniejsze, że cało i zdrowo zakończyłem ligowy sezon w Polsce. Wszyscy są zadowoleni. Dziękuję Grupie Azoty, sponsorom, mamie i tacie oraz wszystkim pozostałym – dodał.
Jak zatem Wiktor Kułakow może podsumować sezon 2019 na polskich torach w barwach Unii Tarnów? – W drużynie była dobra atmosfera, a to mi sprzyja. Nie ma presji, czy jakichś krzyków. Podobnie mam w Rosji (w STK Baszkirii Oktiabrskij – przyp. red.). Moje dwie drużyny były spokojne, co mi naprawdę odpowiada. W Szwecji też fajnie się wszystko układało. Zobaczymy, co będzie dalej. Czeka mnie jeszcze trochę jazdy w Rosji, może jeszcze w Polsce wystąpię w jakichś turniejach. W całym sezonie były takie mecze, w których naprawdę zabrakło nam troszeczkę punktów. Może czasami brakuje również nieco szczęścia. Szkoda tego pierwszego półfinałowego meczu u siebie (przegranego 40:50 – przyp. red.). To bardziej boli niż na wyjeździe, gdzie może być różnie. W domu trzeba wygrywać, a my niestety przegraliśmy. Tak się nieraz dzieje.
Przed naszym rozmówcą w czwartek impreza większej rangi, razem z Grigorijem Łagutą oraz Władimirem Borodulinem będzie on bowiem w Bałakowie walczył o zwycięstwo w finale Mistrzostw Europy Par. Złotych krążków bronią Polacy, ale to gospodarze będą faworytami. – Jak tak na szybko pomyślę, to ja na tym torze ostatnio jeździłem na początku sezonu. Nie był on wówczas sprzyjający specjalnie walce. Przyjadę i zobaczymy na miejscu, co uda się osiągnąć – zakończył krótko, rozmowę z portalem speedwaynews.pl, Wiktor Kułakow.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!