Paweł Przedpełski w minionej kolejce PGE Ekstraligi wywalczył na torze w Lublinie sześć punktów z bonusem. To jednak jego klubowy kolega z forBet Włókniarza Częstochowa, Adrian Miedziński pojechał w biegu nominowanym, mimo mniejszej zdobyczy na swoim koncie.
Jak się okazało, decyzja podjęta przez Marka Cieślaka okazała się słuszna. Miedziński w parze z Matejem Žagarem wygrał podwójnie w czternastej gonitwie, dając prowadzenie Lwom 44:40. Ten pierwszy pojechał kosztem Przedpełskiego, który miał więcej punktów od "Miedziaka". – Taka była decyzja trenera, którą szanuję. Wiadomo, że każdy chce dla dobra drużyny jak najlepiej. Jedziemy dla drużyny, a nie indywidualnie. Nie wiem jak to wytłumaczyć, bo przeważnie jedzie ten, który ma większą zdobycz punktową. Był jednak taki plan, strategia trenera i wszystko potoczyło się na plus. Ta decyzja była konsultowana ze mną. W trakcie meczu rozmawiamy jako drużyna – przyznał jeden z wychowanków toruńskiego Apatora.
W ostatnim biegu para Fredrik Lindgren – Leon Madsen przegrała z gospodarzami 1:5, co oznaczało remis w meczu 45:45. Taki wynik pozwolił biało-zielonym dopisać dwa punkty do meczowej tabeli. – Dla nas to są cenne dwa punkty. Dzięki temu mocno zbliżamy się do fazy play-off, co jest dla nas niezmiernie ważne. Myślę, że widowisko w tym spotkaniu było fajne i kibice nie mogli narzekać na brak emocji – rzekł Przedpełski.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!