Dyskusja na temat juniorów z licencjami innych federacji wrze. Każdy ma swój punkt widzenia w tym temacie i nie zamierzam tego prawa nikomu odbierać. Dawid Gruntkowski, mój redakcyjny kolega twierdzi, że „obcy” na pozycjach juniorskich to dobre wyjście. Niestety, moim zdaniem jest on w błędzie.
Włączę się do tej dyskusji i odpowiem na stanowisko Dawida. Stwierdzam dość zdecydowanym głosem, że młodzież poszczególnych federacji motocyklowych to tylko i wyłącznie ich zmartwienie. Ja nie widzę żadnego interesu ze strony PZM-otu, by kosztem polskich zawodników, szkolić tych z zagranicy. Bo niby dlaczego? Patrząc na Anglię, Danię i poniekąd trochę na Szwecję, nie widzę tam „parcia” na zatrudnianie zagranicznych zawodników. Albo Polak przyjmuje zasady i warunki kontraktu, jaki mu się przedstawia, albo nie i „nara. Na miejsce Polaka jest 3-5 chętnych z rodzimej struktury. Słusznie zauważył kolega Grzegorz Drozd podczas jednej z naszych rozmów na „tłitterze”, Duńczycy mają gdzieś ściąganie na siłę zagranicznych jeźdźców. Anglicy nie będę ulegać na warunki płacowe zawodników spoza Wysp. Szwedzi ani o koronę nie przekroczą planowanego budżetu na kolejny sezon przy budowaniu składów. To ja się pytam, czemu w Polsce wszystko robi się na przekór innym? Dlaczego w kraju nad Wisłą nagle wybuchło pragnienie ratowania światowego speedwaya?
Według mnie to potrzeba chwili. Rynek jest, jaki jest. Opinia w środowisku żużlowym o podejściu do szkolenia niektórych włodarzy klubowych rozchodzi się szybciej niczym wiadomości w radiu Erewań. Są kluby, które na fizyczne szkolenie juniorów nie wydały przysłowiowej złotówki. Za to świetnie sobie radzą w żerowaniu na pracy innych klubów. Tylko że ta metoda zaczyna być nieskuteczna, juniorzy zdają sobie sprawę z presji oraz progu do przeskoczenia w PGE Ekstralidze i decydują się na mniejsze pieniądze, ale regularną jazdę. I świetnie! Zdecydowanie popieram takie obranie drogi swojej kariery.
Przy takim obrocie sprawy, grunt pod nogami zaczyna się palić niektórym prezesom, więc chcą modyfikować regulamin do stanu sprzed paru lat. Wtedy został on zmieniony na obecny, ze względu na dobro dyscypliny w Polsce. Przepisy miały stawiać na pierwszym planie szkolenie polskiej młodzieży. To ja już teraz zgłupiałem. Nie jesteśmy zainteresowani zawodnikami z licencjami „Ż”? Już nie chcemy mieć narybku juniorskiego, dominującego na arenach międzynarodowych? Może FIM nie ma takiego pragnienia, ale my Polacy powinniśmy mieć bez względu na widzimisię innych federacji. Niech sobie szkolą lub nie, niech mają zapaści w kadrach… Skoro im nie zależy na innych, to czemu ma zależeć nam? Dyscyplina tak czy siak przetrwa, bo były gorsze momenty w historii i dała sobie radę drogi Dawidzie.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!