Jedną z rewelacji tego sezonu na światowych torach jest postawa utalentowanego reprezentanta Czech - Jana Kvěcha, który paroma występami wpisał się do notesów polskich menedżerów ze wszystkich klas rozgrywkowych.
O młodym reprezentancie naszych południowych sąsiadów pisaliśmy jako pierwsi już w ubiegłym roku. Wówczas to dobre wyniki Jana Kvěcha zostały dostrzeżone przez nas tak samo, jak skuteczna postawa Petra Chlupáča. Ten drugi w listopadzie ubiegłego roku znalazł angaż w Stainer Unii Kolejarzu Rawicz, a jego rodak został bez klubu w naszym kraju. Z pewnością można było to uznać za niespodziankę, a jeśli ktoś planował go zatrudnić i odpuścił rozmowy, to widząc postawę Kvěcha, choćby w Indywidualnych Mistrzostwach Świata Juniorów, mógł żałować, że nie doprowadził do finalizacji kontraktu.
Kolejne świetne wyniki czeskiego żużlowca sprawiły, że zaczęły się nim interesować kluby ze wszystkich trzech klas rozgrywkowych. Jednym z nich okazał się forBET Włókniarz Częstochowa. Kvěch pozostawił po sobie dobre wrażenie podczas dwóch rund o Drużynowe Mistrzostwo Polski Juniorów, gdy w sierpniu wykręcił on tam odpowiednio dziesięć punktów (2,3,2,3) oraz dwanaście (3,3,3,3). Wówczas zawodnikiem zainteresował się Sławomir Drabik, który dowiadywał się więcej na temat juniora od jego narodowego opiekuna – Filipa Šitery. A przypomnijmy, że Kvěch do Częstochowy przyjechał już jako zdobywca Pucharu Europy Juniorów.
Nieoficjalnie wiemy, że Czech był bardzo bliski angażu we Włókniarzu, gdzie miał pełnić rolę rezerwowego pod numerem ósmym lub ewentualnie trafić na wypożyczenie. Ostatecznie w listopadzie zawrze on umowę z klubem z PGE Ekstraligi, ale będzie to Stelmet Falubazu Zielona Góra, co zdradził… spiker jednego z turniejów w Pardubicach. Zapytaliśmy więc sternika brązowych medalistów DMP, dlaczego klub z Częstochowy odpuścił walkę o tego utalentowanego jeźdźca. – Nie odpuściliśmy. Założyliśmy na przyszły sezon, że nie będziemy robić ósemki, która nie będzie jeździć. Tworzy to niepotrzebny stres, a Jan Kvěch mógłby tylko na to liczyć w Częstochowie. Uznaliśmy więc, że generowanie poniekąd problemów, ale także i niemałych kosztów, byłoby sportowo i ekonomicznie „strzałem w kolano”. Kibice z pewnością nie chcieliby, aby klub wydawał kilkaset tysięcy złotych tylko po to, aby zawodnik klasy Kvěcha siedział na ławce – mówi w rozmowie z naszym portalem.
Czech (kask czerwony) bardzo szybko zwrócił na siebie uwagę działaczy. Najwięcej do powiedzenia mieli ci ekstraligowi
Zakładając, że wróciłby przepis o juniorze zagranicznym w PGE Ekstralidze (głosowanie na ten temat odbędzie się w poniedziałek) ekipa forBET Włókniarza zyskałaby bardzo silnego zawodnika, a także wzmocniła konkurencję wśród krajowych żużlowców – Mateusza Świdnickiego i Bartłomieja Kowalskiego. Prezes klubu z Częstochowy jest jednak przeciwny tym wymysłom regulaminowym. – Nie uważam, aby wrzucenie w składy drużyn ekstraligowych po jednym zagranicznym juniorze uratowało speedway. Mamy Szwecję, Danię, Anglię, Australię, Słowację, Niemcy, Rosję oraz Czechy, prawda? To wychodzi załóżmy po jednym kraju na drużynę. Dla mnie to jest nieprawdopodobne, aby np. jednym Szwedem uratować cały szwedzki żużel. Takie podejście jest komiczne i wolę stawiać na swoich chłopaków.
W przeszłości częstochowianom zdarzało się odkryć kilka talentów światowego speedwaya. Nie wszystkim udało się swoją szansę wykorzystać (m.in. Lewisowi Bridgerowi, Edwardowi Kennettowi czy Christianowi Hefenbrockowi) i tak naprawdę tylko Tai Woffinden nadal ściga się na wysokim poziomie, a teraz może pochwalić się także trzema tytułami Indywidualnych Mistrzostw Świata (2013, 2015, 2018). Czy Włókniarz planuje w listopadzie wykonać jakiś ruch w kierunku któregoś z wolnych i utalentowanych zagranicznych jeźdźców, by dać mu szansę w ekstraligowym klubie? – Nie. Mocno zainwestowaliśmy w szkółkę, w 250cc oraz w mini żużel. Wielu chłopców, którym status finansowy nie pozwala na rozwój, zostało przez nas wspartych. Co prawda nie wszyscy, ale tak jak mówię – wszystko zależy od finansów danej rodziny. Są chłopcy, których po prostu na to nie stać, a mają potencjał. Inwestujemy w treningi, sprzęt, przejazdy i wyjazdy. Widząc jakich mamy chłopaków w szkółce, jak np. Franciszek Karczewski czy Kacper Halkiewicz, wolimy patrzeć przyszłościowo pod tym kątem. Ja już kiedyś mówiłem, że dla mnie zawodnik jest na tyle wartościowy, na ile ma kontrakt. Tai jako junior w Częstochowie jeździł non stop, Włókniarz go rozwinął, wypromował i teraz co? Jeździ u rywala.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!