Nie da się tego gościa nie lubić. Chris Harris, bo to o nim mowa od kilku lat nie ściga się już w polskich rozgrywkach ligowych, lecz wierzy, że wkrótce ulegnie to zmianie i znów przywdzieje kevlar którejś z ekip.
Sympatyczny Brytyjczyk przypomniał o sobie polskiej publiczności podczas niedzielnego, drugiego finału indywidualnych mistrzostw świata na długim torze, który rozgrywany był na Stadionie Miejskim w Rzeszowie. „Bomber” na znanym sobie owalu zaprezentował się przyzwoicie – wywalczył trzynaście punktów, co dało mu przepustkę do biegu półfinałowego. W nim już tak okazale nie było, a czwarta lokata oznaczała zakończenie przygody z turniejem na ósmym miejscu.
W jednej z przerw byłego uczestnika cyklu FIM Speedway Grand Prix mieliśmy okazję nie tylko obejrzeć, ale również i posłuchać. Zawodnik opowiedział o swoich wrażeniach związanych z transmitowanymi wydarzeniami, a Joanna Cedrych zagadnęła go również o kwestie związane z jazdą w którejś z trzech klas rozgrywkowych w Polsce.
Harris przyznał otwarcie, że chętnie wróciłby do jazdy w kraju nad Wisłą, bowiem te wspomina bardzo dobrze. Dodawał, że wierzy, iż choć tego dnia startował w nieco innej odmianie speedwaya, to przypomniał o sobie naszym menedżerom, a jego ambitna i ofensywna jazda przekona do niego któryś z klubów.
Samo podpisanie kontraktu przez Harrisa nie otworzy mu jednak drogi do jazdy w eWinner 1. Lidze Żużlowej lub 2. Lidze Żużlowej. Wcześniej musi on zapłacić karę, którą nałożyła na niego swego czasu pilska Polonia, a ta uszczupli konto „Bombera” o blisko pięćdziesiąt tysięcy złotych.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!