Jeden punkt dorzucił w piątkowy wieczór Przemysław Liszka do dorobku Betard Sparty Wrocław w konfrontacji w Częstochowie. Młody żużlowiec nie ukrywał rozczarowania swoją postawą.
Ostatnie mecze ligowe w wykonaniu Przemysława Liszki sprawiały, że przed meczem w Częstochowie mógł być on tzw. jokerem w kadrze Dariusza Śledzia. Tak się jednak nie stało, bowiem najmłodszemu w kadrze wrocławskiej Sparty żużlowcowi udało się zapisać przy swoim nazwisku tylko jeden punkt, który przywiózł w biegu młodzieżowym po błędzie Michała Gruchalskiego na pierwszym łuku. – Czy napawał optymizmem… mnie na pewno nie. Tylko dzięki błędowi Michała przywiozłem ten punkt, bowiem czułem się bardzo wolny i na pewno czułem oddech rywala. Dobrze, że się jednak jakoś udało, ale było bardzo ciężko – mówi nam Liszka.
Przy ul. Olsztyńskiej zawodnikowi Sparty wiodło się przeważnie dobrze w imprezach młodzieżowych. W przedsezonowym treningu punktowanym wywalczył on tutaj tylko punkt z bonusem, wobec czego zapytaliśmy się czy ten tor miejscowy różnił się od tego, który zazwyczaj tutaj zastawał. – Różnie w tym roku. Miałem dwie okazje, aby się przejechać na tym torze, a dziś mnie on mocno zaskoczył i nieco zgłupiałem. Chłopaki jednak świetnie sobie poradzili, a ja dorzuciłem jeden punkcik i cieszymy się ze zwycięstwa.
Naszego rozmówca zapytaliśmy także czy dobre ostatnie występy w PGE Ekstralidze wpływają pozytywnie nie tylko na jego formę sportową, ale także kwestie mentalne. – Ciągle jestem spokojny i staram się robić swoje. Fakt, że pojechałem ostatnio dwa dobre mecze to tylko napawa mnie optymizmem, że kolejne będą równie udane albo nawet i lepsze. Dziś próbowałem to powtórzyć, ale taki jest sport. Nie odnalazłem się, ale będę starał się dalej.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!