O wstępnym terminarzu PGE Ekstraligi napisano już bardzo wiele. W końcu piątkowe spotkania transmitowane przez Eleven Sports są jednymi z najbardziej kontrowersyjnych w ostatnich latach. Musimy jednak spojrzeć prawdzie w oczy – sami to sobie zrobiliśmy.
Fakt, że polscy zawodnicy są obecnie najsilniejszymi na świecie, jest nie do podważenia. Podobnie jak to, że praktycznie wszystkie inne nacje są obecnie w kryzysie, który zdecydowanie obniża poziom rywalizacji międzynarodowej. W końcu pokazał to chociażby ostatni w historii finał Drużynowego Pucharu Świata w Lesznie. Co prawda zrealizowaliśmy cel w postaci zostania zdecydowanie najsilniejszą nacją, lecz jednocześnie sami pogrążyliśmy się w bólu, choćby poprzez stworzenie konieczności rozbudowy kalendarza PGE Ekstraligi. Jak to się stało? Już tłumaczę.
Sytuacja jest co prawda dość złożona, lecz jednocześnie bardzo łatwo ją zrozumieć. Winna wszystkiemu jest nasza polska mentalność, zmuszająca do bycia najlepszym, najsilniejszym i niezwyciężonym. Ba, najlepiej, kiedy inni nie są nawet w stanie z nami rywalizować. Polak uwielbia pokazywać swoją wyższość, jednocześnie do końca wierząc, że jest wielki, mimo, że sytuacja wygląda zupełnie inaczej.
Przykładem tej sytuacji jest ostatni podział praw do transmisji polskiej Ekstraklasy piłkarskiej. Jak wiadomo, głównym ich właścicielem będzie Canal+, lecz jednocześnie możliwość relacji z jednego spotkania w kolejce wykupiła TVP (i to sobotni hit w „prime time”). Cena? Niebagatelna – w sumie 250 tysięcy złotych za dwuletni kontrakt. Tańsza dla telewizji jest chociażby holenderska Eredivisie, która poziomem bije polską piłkę klubową o dobre trzy klasy.
Czy nie jest to chore? Nie oszukujmy się, że w innych krajach, w których poziom ligi jest dość porównywalny, wydawanie takich pieniędzy na transmisję ligi jest abstrakcją. Kto jest winny? My. Bo przecież w końcu Lech czy Legia zaistnieją w Europie i zakończy się era blamażów na arenie międzynarodowej.
Jaki ma to związek z żużlem? Oj ma i to duży. Proszę spojrzeć choćby na początki cyklu Speedway Euro Championship. Ilu kibiców żyło wtedy hasłami „chrzanić BSI”? Ilu grzmiało, że Brytyjczycy robią nas w konia, więc robimy coś swojego, najlepszego? Momentami było to płytkie.
Teraz spójrzmy na PGE Ekstraligę. Mamy najlepszą ligę na świecie, najmocniejszą, najbardziej napompowaną medialnie. Stała się ona naszym oczkiem w głowie, diamentem, garncem złota na końcu tęczy. Jako fani także bardzo pomagaliśmy w nadmuchaniu wielkiego balonika o wyżej wymienionej nazwie. W końcu mecze muszą być w telewizji, sponsorów chcemy mnóstwo, a my wciąż musimy być lepsi i lepsi. No i skończyło się tak, jak teraz. Eleven Sports już dawno zdawało sobie sprawę, jak wielkie pokłady pieniędzy drzemią w Ekstralidze. Postanowili więc to wykorzystać. Wykupili połowę praw, ustalili terminy piątkowe i hulaj dusza, piekła nie ma. A my cierpimy za swoje błędy.
Z klapkami na oczach o nazwie "jesteśmy kurde najlepsi", zaczęliśmy niszczyć tę piękną dyscyplinę. Bądź co bądź z niszowego sportu stworzyliśmy coś, co marketingowo zaczyna walczyć z NBA czy piłkarską Premiership. Polski żużel (podobnie jak i skoki narciarskie, niestety) jest totalnie "overhyped". I teraz za to zapłacimy. Wszyscy.
PS. Zbieram zapisy na wyjazdowe mecze do Lublina. Proszę odłożyć sobie pięć dni urlopu.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!