Niezbyt tęgą minę miał Paweł Baran po przegranym w stosunku 39:51 przez Grupa Azoty Unię Tarnów pojedynku w Toruniu. Taki rezultat sprawił, że punkt bonusowy, o który od początku walczył zespół gości, nie powędrował na niczyje konto.
Identycznym wynikiem zakończyło się bowiem spotkanie w Tarnowie w kwietniu. Tym razem górą był zespół Get Well, jednak do częściowego sukcesu „Jaskółek”, jakim byłby powrót do domów z punktem bonusowym, zabrakło naprawdę niewiele. – Gratuluję torunianom zwycięstwa. Nam niestety nie udało się zrealizować zakładanego planu. Każdy przed tym meczem martwił się o postawę Kennetha, a to on był najlepszym zawodnikiem. Cóż, tak na gorąco, jak rozmawialiśmy w parku maszyn, to nie do końca rozumiałem niektóre decyzje sędziego. One tak naprawdę miały też wpływ na końcowy wynik. Mam tu przede wszystkim na myśli bieg siódmy, w którym Jack Holder sam się przewrócił i to tak naprawdę wszyscy po powrocie do domu, mogli zobaczyć w telewizji. Cóż – nie ma się co tłumaczyć. Mieliśmy piętnaście biegów na to, żeby wywalczyć bonus. Niestety nie udało się. Też na pewno zadecydowało o tym to, że Nicki przy swoim dorobku nie dopisał ani jednej trójki. Tak naprawdę, gdy brakuje „oczka” do danego celu, to tych punkcików można szukać wszędzie, również u Petera Kildemanda w trzecim biegu (zawodnik spadł z drugiej na czwartą pozycję – przyp. red.). Szkoda, że w innym wyścigu Nicki wygrał start, poszerzył tor i mu się „wcisnęli”. Na pewno dalej jesteśmy w grze. Nadzieja umiera ostatnia – mówił po 12-puntkowej porażce w Toruniu, Paweł Baran.
W całym spotkaniu trener gości pięciokrotnie stosował rezerwy taktyczne. Z takiego manewru nie skorzystał, wystawiając jeden raz więcej do boju Nickiego Pedersena. Z perspektywy całego spotkania można się zatem zastanawiać, w którym momencie mogłoby to mieć zastosowanie. – Tak naprawdę, gdyby Nicki jechał z taktycznej, to nie pojechałby Kuba, albo Peter, czy Kenneth. Potem już nie było gdzie go „wsadzić” z rezerwy (w ostatnim biegu startowali Bjerre i Jamróg, z najwyższymi zdobyczami punktowymi – przyp. red.). Z pewnością, gdy mecz przegra się punktem, to będzie się teraz wytykało błędy, że powinien, że nie powinien. Z przebiegu meczu to się tak układało i co zrobimy? Zabrakło punkcika – dodał niepocieszony opiekun drużyny „Jaskółek”.
Baran wspomniał wcześniej o stracie punktów przez Petera Kildemanda. Duńczyk w jednym z kolejnych wyścigów (dziewiątym) zrehabilitował się w parze z Jakubem Jamrogiem i wygrał podwójnie. Wysiłek ten chwilę później, bo w 11. biegu poszedł na marne, ponieważ dokładnie ten sam duet musiał uznać wyższość obydwu rywali. Przy wcześniejszym powodzeniu, trudno było o inne rozwiązania w przypadku tych dwóch zawodników. – Ta sama para pojechała w jedenastym biegu i przegrała 1:5. Tak nieobliczalny jest żużel i co tu można wymyślić? Wiadomo, że gdy para wygrywa mi 5:1 dosyć pewnie i zdecydowanie, to jeśli mam możliwość, to stawiam na nią drugi raz. Niestety nie przyniosło to rezultatu, nawet przegraliśmy ten bieg podwójnie i tyle. Szkoda, bo też w trzecim biegu Peter również wiózł te punkty i gdzieś je pogubił na dystansie. Jack Holder nie został również wykluczony. Można wrócić do biegu z Patrykiem Rolnickim… Nie chcę o tym mówić. Po prostu było tak, a nie inaczej. Wszyscy widzieli. Co możemy zrobić?
Wracając do wspomnianego wyścigu z Patrykiem Rolnickim, młodzieżowiec gości wyszedł bardzo dobrze ze startu, a sędzia Remigiusz Substyk nakazał powtórzenie tej odsłony. Nikogo nie ukarano ostrzeżeniem, trzeba zatem przyznać, że arbiter się pomylił. Do podobnej sytuacji doszło w poprzedniej rundzie w Tarnowie i wówczas za pulpitem również siedział ten sam „rozjemca”. Na ten temat nie chciał jednak zbytnio „rozwodzić się” nasz rozmówca. – Nie będę się wypowiadał na temat sędziów, bo nie ja od tego jestem. Też nie krytykuję, bo każdy jest człowiekiem i wszyscy doskonale wiemy, że może mają przykaz i „podejrzane” biegi muszą przerywać. Niestety może być tak, że gołym okiem widać, iż ktoś „ukradł” start, a tak naprawdę tylko powtórka pokazuje, że tak nie było. Szkoda również tej sytuacji – skomentował zdarzenie.
Kolejny pojedynek czeka „Jaskółki” już 19 sierpnia na własnym stadionie. Wówczas to do Tarnowa zawita forBET Włókniarz Częstochowa. Drużyna z województwa małopolskiego potrzebuje punktów jak kania dżdżu, jednak nawet w przypadku niepowodzenia matematyczne szanse na utrzymanie w PGE Ekstralidze pozostaną do ostatniej rundy. W niej tarnowian czeka wyjazd do Zielonej Góry. W ostatnich jazdach przed spotkaniem z częstochowianami zabraknie na pewno Petera Kildemanda, który będzie startował w 3. finale Indywidualnych Mistrzostw Europy w Daugavpils. Na trening zdążyć ma natomiast Jakub Jamróg, który dzień wcześniej ma zaplanowany start w dalekim, francuskim Lamothe-Landerron. – Matematyka da nam zapewne szansę do końca. Na razie nie myślę o meczu w Zielonej Górze, o kalkulacji. Po prostu mamy mecz w kolejną niedzielę i musimy go wygrać. Na pewno na treningu będzie Kenneth, bo ostatnio nie mógł. Teraz się pojawi. Wszyscy przyjadą zwarci i gotowi, tylko nie będzie tych, którzy mają gdzieś jakieś jazdy. Na to nie mamy wpływu. Kuba zdąży na sobotni trening, bo zaplanowane we Francji zawody są w piątek – podkreślił na koniec rozmowy, Paweł Baran.
(rozmowa przeprowadzona przed informacją o odwołaniu przez organizatorów zawodów we Francji!)
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!