Nie tak miał wyglądać wieczór w „Jaskółczym Gnieździe”. Unia Tarnów przystępowała do meczu z Car Gwarant Kapi Meble Budex Startem Gniezno z 10- punktową zaliczką z pierwszego meczu. Wydawałoby się, że 3 punkty dla gospodarzy są jak najbardziej realne. Niestety dla tarnowian, tor zweryfikował wszystko, a na nim „Jaskółki” były tego dnia dużo słabsze. – Zostaje nam tylko przeprosić – mówi Michał Gruchalski, zdobywca 3 punktów z bonusem.
Karol Garncarz, speedwaynews.pl: – Chyba nikt nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Byliście faworytem, a przegrywacie na własnym torze z ekipą z Gniezna, tracicie punkt bonusowy. Co się stało?
Michał Gruchalski, zawodnik Unii Tarnów: – Byliśmy zdecydowanie gorszą drużyną w ten dzień. Niestety taki jest żużel, jest to sport nieprzewidywalny. Czy byliśmy faworytem? Tak bym tego nie nazwał. Ciężko w tym sporcie nazwać kogoś faworytem. W Ostrowie przegraliśmy dziesięcioma punktami i jakoś u siebie potrafiliśmy odrobić te straty, wygraliśmy dwumecz i zgarnęliśmy bonusa. Taki jest sport. Ja ze swojej strony chciałbym serdecznie przeprosić kibiców, działaczy i wszystkich, którzy nam kibicują i wspierają. Nie tak to miało wyglądać.
– Jak Ty się czułeś w ten czwartkowy wieczór?
– Na starcie miałem utrudnione zadanie bo po pierwszym wyścigu rozleciał mi się mój najlepszy silnik. Ten drugi, którym dysponuję już nie jest taki dobry. Dostałem solidną nauczkę, bo zostałem odsunięty od składu na dwa najbliższe mecze . Myślę, że to czas na przemyślenie kilku spraw i wyciągnięcie wniosków.
– Skąd taka decyzja o odsunięciu Cię od składu?
– Nie wiem, ale przyjmuje tę decyzję na klatę, nie dyskutowałem. Nie wiem czemu tak się stało, ale może właśnie taka przerwa da mi tego przysłowiowego kopniaka i bardziej mnie zmotywuje do działania. Nie umiem odpowiedzieć skąd taka decyzja. Ja staram się z wszystkiego wyciągać wnioski i liczę na to, że wrócę silniejszy.
– Kiedy się o tym dowiedziałeś?
-Wczoraj po meczu w moim busie.
– Wróćmy do meczu. Po dwóch startach, w których zdobywasz 2+1 zostajesz odsunięty od kolejnych wyjazdów na tor. To pochodna tego, że rozleciał Ci się ten najlepszy silnik?
– Nie była to moja decyzja. Po drugim biegu przyszedł do mojego boksu Pan Tomek i zakomunikował, że zostaje za mnie wrzucona rezerwa. Przyjąłem do wiadomości, usiadłem i spokojnie czekałem na kolejną szansę.
– Ostatnio gdy rozmawialiśmy mówiłeś, że poprawiliście wychodzenie ze startu. W czwartek znów to była wasza bolączka. Jak myślisz, w czym tkwi ten problem, bo to już któryś mecz w tym sezonie gdzie zostajecie pod taśmą.
– Nie mam pojęcia skąd to się bierze. Na treningach próbujemy starty to z twardego, to z przyczepnego, ale dlaczego nie wychodzi? Ciężko na tę chwilę powiedzieć. Jednego jestem pewien, że na pewno nie pomagają limitery. Bo w momencie gdy ja nakręcę gaz, to on przycina i przez nie motocykl i tak jest dużo słabszy na tym starcie niż np. w zeszłym roku. Trzeba jednak zawsze starać się jechać jak najlepiej i wygrywać. Nic więcej w tym temacie nie wymyślę.
– Od początku spotkania nie byliście spasowani z nawierzchnią. Z czego to wynikało? Trenowaliście na innym torze w tym tygodniu?
– Nie możemy zwalać winy na tor. Na takiej samej nawierzchni jechaliśmy z meczu z Bydgoszczą i potrafiliśmy wygrać. Trenowaliśmy w tym tygodniu na takim torze, powinniśmy czuć się na nim bardzo dobrze, ale właśnie czasami tak jest. To jest sport. Gdzie się zaczyna żużel, tam się kończy logika, taka jest prawda.
źródło: inf. własna
Oferta na PGE Ekstraligę dostępna tutaj -> sprawdź szczegóły!
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!