W środowym programie, transmitowanym przez Canal+Sport ,,Dobry Wieczór Speedway”, jednym z gości był częstochowski lider - Leon Madsen. Duńczyk poruszył między innymi gorący ostatnio temat aneksów, podpisywanych przez zawodników.
Sportowcy nie są postawieni w łatwej sytuacji. Sezon zbliża się coraz większymi krokami, a obostrzenia zalecają pozostanie w domu. Duński zawodnik, pomimo panującej epidemii, stara się spędzać ten czas bardzo produktywnie. – Miałem operację i to jeszcze zimą, więc spędziłem sporo czasu na rehabilitacji. Dość dużo ćwiczyłem w domu, jeździłem na rowerze treningowym. Dla mnie ten czas minął dość dobrze. Miałem troszkę więcej czasu, żeby dojść do siebie po kontuzjach z ubiegłego roku – oznajmił Madsen dla Canal+.
W ostatnich dniach w żużlowym środowisku jest naprawdę nerwowo. Nowe warunki postawione przed zawodnikami nie zrobiły na wszystkich najlepszego wrażenia. Pomimo tego większość żużlowców podjęła decyzję o pozytywnym rozpatrzeniu propozycji. Leon Madsen, jak i reszta częstochowskiej drużyny, nie mieli najmniejszego problemu z dojściem do porozumienia. – Poszło dość sprawnie i bardzo cieszę się, że domówiliśmy się z klubem. Jesteśmy w stanie jechać już pełną drużyną. Jestem bardzo wdzięczny klubowi za to, że do tego porozumienia doszliśmy. W tej chwili czekamy już tylko na wyścigi.
Od emisji programu żużlowcy mieli ponad dwadzieścia cztery godziny na uzgadnianie kontraktów z klubem. Duńczyk został zapytany, czy według niego jeden dzień i raptem kilka godzin to dużo czasu dla takiego zawodnika, aby podjąć decyzję. – Nie, to nie jest dużo. Jest to bardzo stresujący czas szczególnie dla wielu zagranicznych zawodników, jak i dla samej federacji. Doskonale o tym wiem. To był duży problem i duża kwestia dla federacji Danii, Szwecji, czy będą startować w lidze i czy będą w stanie ściągnąć jakiś zawodników, którzy będą mogli występować. Więc jest to duża decyzja, którą trzeba podjąć. Czasu jest mało na podjęcie decyzji, ale mimo wszystko wygląda to pozytywnie – przyznał Leon.
Epidemia wymuszała na władzach ligi zmianę regulaminu, która spotkała się z krytyką ze strony niektórych zawodników. Pojawiają się między innymi pytania, czy łatwo będzie zachować w parku maszyn ustalone dwa metry odstępu oraz jak będzie wyglądać praca zawodnika tylko z jednym mechanikiem. – To będzie coś zupełnie nowego. Jednak wszystko, co nowe, prędzej czy później staje się normą. To zajmuje trochę czasu, żeby się do tego przyzwyczaić, ale wszystko podczas tej epidemii się zmienia. Tak naprawdę nie wiemy, jak to będzie wyglądać za miesiąc lub za dwa. Wszystko może się zmienić. Na tę chwilę musimy iść po prostu z dnia na dzień, przyzwyczajać się do tych rzeczy. Wydaje mi się, że nie będzie to problemem. Wsiadamy na motocykl i na tym będziemy się koncentrować, a potem będziemy myśleć o dwóch metrach – stwierdził optymistycznie kapitan częstochowskich „Lwów”.
Kwestią niewiadomą nadal pozostaje cykl mistrzowski. Duńczyk nie ukrywa, że trzyma w sobie nadzieję, iż będzie mógł wziąć udział w tegorocznych rozgrywkach. – Nic nie wiemy na tę chwilę, więc nadal czekamy na jakiekolwiek wiadomości. Pomimo wszystko wygląda to pozytywnie. Mam nadzieję, że będziemy w stanie ścigać się w mistrzostwach, na które też już czekamy w tej chwili. Czekam na wiadomości i myślę, że w miarę rozwoju sytuacji również będziemy uczestniczyć w rozgrywkach europejskich i światowych w tym roku – dodał na koniec.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!