Dla Jakuba Miśkowiaka rok 2019 był szczególny. W przerwie między rozgrywkami opuścił on pierwszoligowego Orła Łódź i przeniósł się do ekstraligowego forBET Włókniarza Częstochowa. Po tej zmianie, w zakończonym sezonie wywalczył kilka bardzo cennych trofeów.
Stanisław Wrona, speedwaynews.pl: – Przed sezonem zdecydowałeś się zmienić wcześniejszy klub, czyli Orła na Wókniarza. Były to zatem przenosiny do PGE Ekstraligi, czyli w najwyższe, żużlowe „progi” w polskich rozgrywkach. Czy patrząc z perspektywy tego ruchu po sezonie, jesteś z niego zadowolony i czy wyglądało to tak, jak zakładałeś?
Jakub Miśkowiak, forBET Włókniarz Częstochowa: – Ja stawiałem na to, aby się rozjeżdżać i nabierać bardzo cennego doświadczenia. W indywidualnych zawodach szło mi dobrze, udało mi się wygrać zmagania o Brązowy Kask oraz Młodzieżowe Indywidualne Mistrzostwa Polski. Z tego jestem bardzo zadowolony. Tak naprawdę przed sezonem nie stawiałem sobie celów, aby wygrać te rywalizacje. Wiadomo jednak, że się starałem, dzięki czemu to się udało. Myślę, że zakończony sezon był dla mnie na pewno udany, ale cały czas trzeba ciężko pracować, aby w przyszłym roku było jeszcze lepiej. W lidze muszę nadal zbierać doświadczenie, ponieważ wszyscy zawodnicy są bardzo mocni. Nie można się mylić, dlatego ta wprawa jest potrzebna.
– Czy przed sezonem włodarze Włókniarza stawiali przed drużyną jakieś cele? Play-offy udało się osiągnąć w poprzednim roku, sezon zakończono wówczas na czwartym miejscu. W tym sezonie awans udało się uzyskać ponownie i ostatecznie brązowe medale Drużynowych Mistrzostw Polski zawisły na Waszych szyjach.
– Jakiejś presji nie było, przynajmniej ja tego nie odczułem. W sezonie też nie było czasami jakoś kolorowo. W pewnym momencie trochę nam nie szło, przegraliśmy dwa mecze u siebie. Żadnej presji jednak nie było, wszystko u działaczy traktowano na spokojnie. Myślę, że dzięki temu, z tym spokojem udało nam się awansować do play-offów i zdobyć brązowe medale.
– Czy z tego medalu, w pierwszym roku startów w PGE Ekstralidze, czyli najmocniejszej lidze, jesteś jakoś szczególnie zadowolony?
– Bez dwóch zdań. To bardzo dobre osiągnięcie. Wiemy, że każdy medal jest dobry. My zdobyliśmy brąz i z tego się bardzo cieszę, ponieważ był to mój pierwszy rok startów w ekstralidze. Z pewnością to powód do radości i jestem z tego zadowolony.
– Jak sam wspomniałeś, wygrałeś Brązowy Kask oraz zgarnąłeś tytuł najlepszego juniora w Polsce na torze w Tarnowie. Mówiłeś, że nie celowałeś w zwycięstwa, jednak wcześniej również prezentowałeś się dobrze, więc to nie były chyba jakieś niespodzianki?
– Większych celów w tych imprezach sobie wcześniej nie stawiałem. Cieszę się jednak, że udało się je tak zakończyć. Starałem się jechać jak najlepiej. Zwyciężyłem w tych turniejach, dlatego myślę, że indywidualnie było dobrze.
– Czy pozostał mały niedosyt po finale Indywidualnych Mistrzostw Europy Juniorów z Równego? Tam byłeś bardzo blisko – zająłeś czwarte miejsce i zdobyłeś „nagrodę pocieszenia”, za najlepszy czas dnia.
– Z pewnością tam zabrakło mi trochę szczęścia. Na pewno chciałem, aby to wszystko potoczyło się inaczej. Taki jest żużel – nie zawsze jest lekko. W Równem zająłem czwarte miejsce, ale myślę, że w przyszłym roku będzie kolejna szansa. Postaram się wówczas jechać jeszcze lepiej.
– W Drużynowych Mistrzostwach Polski Juniorów wywalczyliście srebro. Wiemy, że juniorzy z Zielonej Góry jechali tam rewelacyjnie, Wy również cały sezon mieliście bardzo dobry. Czy była szansa na coś więcej?
– Trafiły na siebie dwie mocne drużyny. W finale DMPJ w Grudziądzu zajęliśmy jednak wysokie, drugie miejsce i trzeba się z pewnością cieszyć, z tego co jest.
– Obaj widzieliśmy, jak w lipcu zakończyło się pierwsze podejście do finału Drużynowych Mistrzostw Europy Juniorów w Mâcon. Wy wszyscy byliście we Francji dwa razy. W Lamothe-Landerron udało się zdobyć złoto, właśnie dzięki Tobie. Walka była bardzo ciężka, Duńczycy postawili poprzeczkę wysoko, ale Polacy ich dogonili i dwa ostatnie biegi w Twoim wykonaniu, zdecydowały o złotych medalach. Jak się wtedy czułeś? To chyba było coś niesamowitego?
– Tak, na pewno bardzo fajnie to wspominam. Wygraliśmy to. W całych zawodach czułem się bardzo szybki. Na początku, po pierwszym biegu nieco pozmienialiśmy z teamem w motocyklu. Później zmieniłem przełożenie i tak jechałem już do końca. Czułem się odpowiednio szybki. Duńczycy też bardzo mocno postawili się w pierwszej serii, bo wszystkie pierwszych sześć biegów wygrali, a my byliśmy wtedy cały czas drudzy. Wygraliśmy dopiero siódmy i ósmy wyścig. Wtedy dopiero odnieśliśmy biegowe zwycięstwa. Łatwo nie było, ale bardzo się cieszę, że to się udało i zdobyliśmy złoto.
– Czy przed biegiem dodatkowym była narada w sztabie szkoleniowym, kto ma jechać? Ty wystąpiłeś również w poprzednim biegu. Od razu wypadło na Ciebie i trener Dobrucki od początku wiedział, że w decydującym biegu pojedzie Jakub Miśkowiak?
– Nie wiem, czy rozmawiano więcej na ten temat. Ja po prostu po dwudziestym biegu usiadłem w swoim boksie. Chwilę później przyszedł trener i powiedział mi, że jadę. Ubrałem kask, podjechałem i chciałem wygrać ten wyścig, tak jak wcześniej.
– Patrząc z perspektywy całego turnieju, chyba dobrze było trzymać na rezerwie Dominika Kuberę do 12. biegu. Trener rozegrał odpowiednio?
– Tak, „Domin” później wszedł i poradził sobie znakomicie. Tylko raz przyjechał drugi i przegrał z Duńczykiem. Również dzięki niemu udało nam się zdobyć to złoto.
– Czy przed tym dodatkowym biegiem pojawiła się większa presja, czy podjeżdżałeś do niego, jak do dwudziestego?
– Jechałem normalnie, na luzie. Wyszedłem świetnie ze startu i później budowałem sobie odpowiednią przewagę, którą udało mi się utrzymać do końca.
– Tego finału nie było w żadnej telewizji, a z Francji otrzymywaliśmy tylko wyniki. Jak wyglądała rywalizacja? Czy była ona ciekawa, z mijankami, czy liczył się przede wszystkim start?
– To zależy. Inaczej jechało się w biegach po równaniu. Były również mijanki, trochę działo się na jednym łuku pod „płotem”. Według mnie było dosyć ciekawie.
– Wiemy już, że zwolniły się trzy miejsca w tej nieco starszej kadrze, do 21 lat, która walczyła w Manchesterze o Drużynowe Mistrzostwo Świata Juniorów. Za rok nie będzie w niej Michała Gruchalskiego, Bartosza Smektały i Maksyma Drabika. Czy ten występ to automatyczne zgłoszenie do tego zestawienia?
– Sam staram się jechać jak najlepiej, a to już od trenera zależy, czy będę w niej jeździł. Ja cały czas ciężko pracuję, żeby nadal iść do przodu i się rozwijać.
– Czy biorąc pod uwagę wszystko razem, czyli bardzo udany sezon 2019, masz jakieś większe założenia przed kolejnym?
– Większych założeń sobie nie robię. Jak wspomniałem, chciałbym się nadal rozwijać i tyle. Fajnie na pewno byłoby mieć w kolekcji również medal Drużynowych Mistrzostw Świata Juniorów. Zobaczymy, co przyniesie następny sezon.
– Zapewne zapukasz też do cyklu Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów?
– Z pewnością również byłoby to coś dobrego. Nic na siłę. Będę się starał na spokojnie jechać jak najlepiej. Na pewno chciałbym awansować i wziąć udział w tych trzech finałowych turniejach.
– Zostajesz we Włókniarzu na przyszły rok? Masz dłuższą umowę?
– Chcę zostać i nadal tam jeździć. Świetnie się w tym miejscu czuję, są tam rewelacyjni ludzie. Jak coś działa dobrze, to nie ma, co tego zmieniać.
– Dziękuję za rozmowę. Jeszcze raz gratuluję wszystkich osiągnięć i życzę powodzenia w przyszłym sezonie.
– Dzięki.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!