Zawodnik Speed Car Motoru Lublin tęskni za żużlem i ma nadzieję, że sezon rozpocznie się jak najszybciej. W rozmowie ze speedwanews.pl opowiada dlaczego zdecydował się przejść do Lublina i jak wspomina zgrupowanie z nową drużyną.
Paulina Wiśniewska, speedwaynews.pl: Wracając na moment do poprzedniego sezonu. Jakieś spotkanie, bieg zapadł w Pana pamięci szczególnie?
Jakub Jamróg, Speed Car Motor Lublin: Te, które się wygrywa (śmiech). We Wrocławiu dwa razy byłem w 15. biegu i raz go wygrałem, więc chyba ten. Najfajniejszy jest zawsze bieg ostatni, a jak się go jeszcze wygrywa to już w ogóle świetnie. Jest on też dobrym podsumowaniem dyspozycji dnia, więc miałem szczęście, że udało mi się w nim być.
–> SPEEDWAYNEWS EXTRA. ZOBACZ NOWY PROJEKT SPEEDWAYNEWS.PL!
– Po sezonie 2019 podpisał pan kontrakt z drużyną z Lublina. Co panem kierowało, że wybór padł akurat na ten klub?
– Przede wszystkim szukałem sobie troszkę więcej miejsca w zespole i lepszej pozycji, bo jest to bardzo ważne w sporcie żużlowym, który de facto jest drużynowy, ale jednak bardzo mocno również indywidualny. Każdy z nas szuka dla siebie odpowiedniego miejsca. W Lublinie bardzo odpowiadał mi także tor. Panuje tam fajny klimat, ta atmosfera, zresztą było to wszystko widać z zewnątrz. Potwierdziło się to również podczas zgrupowania z drużyną. Fajne, młode, waleczne chłopaki. Szukałem „tlenu” w drużynie.
– Udało się panu zintegrować z drużyną podczas zgrupowania?
– Tak, oczywiście. W żużlu trudno się z kimś nie znać, ale tutaj w Lublinie akurat jest dużo chłopaków z Rzeszowa, więc siłą rzeczy mieliśmy ze sobą często jakiś kontakt. Na zgrupowaniu spędziliśmy ze sobą dwa tygodnie, więc nie dało się nie zintegrować, bo to naprawdę świetne chłopaki i fantastyczny okres w pięknych miejscach. Byliśmy na nartach, rowerach, po prostu coś wspaniałego. Najlepszy obóz w mojej karierze.
– Kibice z Lublina bardzo się ucieszyli, gdy został pan ogłoszony nowym zawodnikiem ich drużyny. Nie kryli swojego entuzjazmu. Jakie to uczucie?
– Świetne, super. Było mi bardzo miło, że zostałem tak przywitany przez kibiców. Cieszę się, że fani są zadowoleni z tego transferu, bo ja również jestem. Nie ukrywam, że też ze względu na kibiców podjąłem taką decyzję. Nie bez powodu zostali wybrani najlepszymi fanami PGE Ekstraligi, oni robią po prostu dobrą robotę. Bardzo im dziękuję. Mam nadzieję, że będę mógł na własnej skórze, jako zawodnik Lublina, odczuć ich wsparcie i doping. Trzymam mocno kciuki, żeby mogli nas osobiście dopingować, a nie przed telewizorami.
– Cały Lublin Wam kibicuje i stawia Was w finale.
– Cieszymy się, że kibice tak wysoko nas cenią. Mam nadzieję, że dojdziemy do finału — dla nich. W tym wszystkim musi być też luz i zabawa. Musimy się cieszyć tym, co robimy i takie podejście jest też w klubie.
– Czy w związku ze zmianą barw klubowych, zostały poczynione jakieś zmiany sprzętowe lub w teamie?
– Tak. Wymieniłem jednego mechanika oraz doszedł jeden nowy tuner, więc tak jak co roku jakieś delikatne korekty.
–> SPEEDWAYNEWS PODCAST – ROZMAWIAMY O ŻUŻLU! POSŁUCHAJ PROJEKTU SPEEDWAYNEWS.PL!
– Jakie cele postawił sobie pan na nowy żużlowy rok?
– Teraz to celem jest żeby wyjechać na tor (śmiech). Wcześniej człowiek liczył na wiele i to się nie zmieniło. Chcę podnieść jak najbardziej swoją średnią punktową indywidualną i z drużyną powalczyć o play-offy. Zawsze stawiam sobie wysokie cele, ale nie chce też niczego robić na siłę, bo wiadomo, że później to różnie wychodzi i idzie w złą stronę. Chcę bezpiecznie objechać cały sezon i zdobywać jak najlepsze wyniki. Dodatkowym „celem” teraz jest, żeby to wszystko się wreszcie zaczęło. Siedzimy już dwa czy trzy tygodnie w domu i jest masakra, a jeszcze tyle przed nami.
– Koronawirus to obecnie numer 1 na całym świecie. W mediach społecznościowych wszyscy apelują o pozostanie w domu. Jak w tym okresie wygląda życie żużlowca?
– Musiałem lekko zmienić swoje życie sportowe, bo wiadomo, siłownie i wszystkie tego typu miejsca teraz są pozamykane. Obecnie bardziej staram się podtrzymać formę na nowy sezon, niż ją budować. Wszystko to zostało zrealizowane, w zasadzie, do końca lutego. Od początku marca zacząłem — myślę, że jak większość zawodników — etap podtrzymania i nie musimy być codziennie na siłowni. Większość z nas ma parę drobnych przyrządów w domu. Tu też nie trzeba cudów, nie jesteśmy kulturystami, nie potrzebujemy masy sprzętu, żeby ćwiczyć i trzymać formę. Jak się dało to biegałem po lasach. Mieszkam na wsi, więc jest mi łatwiej. Lubię ćwiczyć na świeżym powietrzu. Mam też duży ogród, ale jak się uprę to mogę biegać także dookoła domu (śmiech). Jeżdżę na rowerze stacjonarnym, więc na pewno się nie nudzę.
– Z tego co wiem, działa pan jako strażak. Czy w trakcie pandemii koronawirusa został Pan jakoś zmobilizowany do pracy i pomocy w tym trudnym czasie?
– Tak, działam. To jest ochotnicza straż pożarna, więc reagujemy po prostu na wezwania. Ostatnio, dwa dni temu, mieliśmy wezwanie do pożaru trawy. Normalnie pojechaliśmy, braliśmy udział w akcji, tak jak to zawsze ma miejsce i tyle. Tutaj nie ma na szczęście takiego stanu wyjątkowego, że byłyby potrzebne oddziały straży ochotniczej i oby takich sytuacji nie było.
– Koronawirus szaleje na świecie i był już obecny, gdy byliście na zgrupowaniu. Baliście się go, zmienialiście plan aktywności przez niego?
– Jak byliśmy na zgrupowaniu, to koronawirusa jeszcze tam nie było. My tak w zasadzie to uciekaliśmy przed nim. Wylecieliśmy z Włoch do Hiszpanii, po 4 dniach okazało się, że wirus pojawił się we Włoszech, a jak my tam byliśmy, to kompletnie niczego nie było, żadnych zakażeń. Były już owszem środki dezynfekujące w jadalni, ale to dla bezpieczeństwa. Jak wróciliśmy do Polski, to z kolei po 5 dniach się okazało, że wirus przyszedł do Hiszpanii, więc mieliśmy taki zapas parodniowy i udało nam się przed nim uciec.
źródło: inf.własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!