Swoją przygodę z polską ligą zaczynał w 2007 roku w barwach Atlasu Wrocław. Po jednym sezonie na Dolnym Śląsku Chris Holder przeniósł się do KS Toruń i tam został po dzień dzisiejszy. A jutro powróci na Stadion Olimpijski jako „gość”.
Świętował z „Aniołami” tytuł mistrza kraju w 2008 roku oraz trzykrotnie srebrny (2009, 2013, 2016) i trzykrotnie brązowy (2007, 2010, 2012) medal. Ostatnie słabsze wyniki sprawiały, że kibice chcieli, aby klub pożegnał się z byłym mistrzem świata. Ten na razie został i spróbuje się odbywać w eWinner 1. Lidze Żużlowej, ale z jazdą dla klubu z grodu Kopernika wiąże spore nadzieje. – Mnie interesuje tylko powrót do PGE Ekstraligi z zespołem z Torunia i jak najszybsze zdobycie tytułu. Właśnie to zaprząta mi głowę – przyznał na antenie TVP Sport w magazynie „Żużlowa Niedziela”.
W PGE Ekstralidze Holder po trzynastu latach przerwy wrócił do reprezentowania Sparty Wrocław, ale będzie tam tylko „gościem”. Podstawowy kontrakt nadal ma podpisany z Apatorem. Pytany, czy wyobraża sobie starty w Toruniu do końca kariery, Australijczyk odpowiada: – Wierzę w to, czemu nie? Pierwsze lata w tym klubie były świetne. Przecież to właśnie w tym mieście świętowałem zdobycie jedynego w karierze tytułu mistrza świata. Potem przyszedł zły czas – kontuzje, wypadek Darcy'ego, który mną wstrząsnął. Doszły do tego problemu z opieką nad synem i tak naprawdę od 2012 roku działo się ciągle coś, o wybijało mnie z rytmu. Czułem się szybki, ale – za przeproszeniem – gówniane sprawy nie pozwalały mi na pokazanie pełnej możliwości. Jestem typem zawodnika, który nie zapomina o kłopotach, gdy założy kask. Muszę mieć czystą głowę, ale chyba wszystkie te problemy są za mną.
W ostatnich latach żużlowiec podkreślał wielokrotnie w wywiadach, że jego słabsza postawa spowodowana jest m.in. problemami w sferze prywatnej. Teraz „Chrispy” wyprowadził wszystkie te sprawy na prostą i może skupić się całkowicie na sporcie. – Osiadłem w Anglii, bo ostatnie dwa lata żyłem na walizkach. Krążyłem między Anglią a Polską. Rzadko widywałem się z synem i myślałem, że w tym roku będzie perfekcyjnie. Ustaliłem z byłą partnerką opiekę nad dzieckiem, czułem się gotowy do ścigania i przyszedł koronawirus. A ja po prostu w swoim życiu tylko chcę, aby było normalnie.
Starszy z braci Holderów pytany, o to, jakie drużyny powalczą o złoty medal w PGE Ekstralidze, odpowiedział: – Przyznam szczerze, że odkąd Apator spadł do pierwszej ligi, to patrzę na Ekstraligę z mniejszym zaciekawieniem. Unia Leszno wygląda nieźle, podobnie jak Częstochowa z trójką liderów. Między nimi może rozstrzygnąć się sprawa złota.
W rozmowie na antenie TVP Sport poruszony został także wątek klubu „Moskwa”, gdzie często można było spotkać Holdera oraz Darcy'ego Warda, a wielu fanom to się nie podobało. – Pamiętam to. Gadali o tym i gadali, a to nie była wielka historia. Chodziliśmy tam, gdy nie mieliśmy meczów, ale pamiętam, że w Toruniu była to prawie jak sprawa wagi państwowej. Być może dlatego, że większość żużlowców jest bardzo spięta i rzadko się bawi na mieście. To były wspaniałe lata. Nie byliśmy tylko zafiksowani na punkcie żużla. Gdy kończyliśmy swoją robotę, to chcieliśmy się zabawić. Przecież jesteśmy normalnymi ludźmi, a klub „Moskwa” to było słynne miejsce.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!