To nie było udane spotkanie dla Grigorija Łaguty. Rosjanin w piątkowej potyczce w Lesznie zdołał wywalczyć ledwie siedem punktów i dwa bonusy, a na torze prezentował się sześciokrotnie.
„Grisza” rozpoczął to spotkanie przyzwoicie, bowiem od dwóch punktów, gdy na inaugurację uległ Emilowi Sajfutdinowowi, ale pokonał Janusza Kołodzieja. W każdy kolejnym biegu Rosjanin dorzucał już jednak tylko jedyni, a pokonywać mu się udawało: raz jeszcze Kołodzieja (bieg 5), Szlauderbacha (bieg 8), Pawlickiego (bieg 13) i Kuberę (bieg 14). – „Byki” są bardzo mocne u siebie oraz na wyjazdach. Jeśli jeden zawodnik u nich nie jedzie, to nadrabia to drugi, który dowozi cenne punkty – mówił po meczu w „mix zonie”.
Łaguta nie ukrywał, że jednej rzeczy zazdrości nieco Fogo Unii i chciałby, aby podobnie było w Motorze Lublin. Mowa o momentach, gdy jeden zawodnik z różnych powodów zawodzi, to inny jedzie na tyle dobrze, że tej luki nie widać. W Lesznie w zespole Motoru po jedenaście punktów zdobyli Matej Žagar i Mikkel Michelsen, ale Jarosław Hampel dorzucił tylko cztery oczka, Paweł Miesiąc zero, a dwaj juniorzy – po dwa. – Będziemy starali się też zrobić taką drużynę, aby wszyscy mogli jechać, a jeśli ktoś pojedzie słabiej, to aby drugi to nadrabiał.
W piątkowe popołudnie w Lesznie obserwowaliśmy nieco nudne widowisko. Spotkanie rozkręciło się w końcówce, kiedy to w trzech ostatnich biegach obejrzeliśmy ponad połowę ze wszystkich mijanek. – Tor był świetnie przygotowany i nie było żadnych niespodzianek. Róbmy wszędzie takie same, równe tory.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!