Dziesięć punktów i siódme miejsce w Grand Prix Skandynawii na torze w szwedzkiej Malilli. To dorobek Patryka Dudka w sobotniej, szóstej rundzie zmagań o tytuł Indywidualnego Mistrza Świata. Jak przyznaje Polak, był gotów do ścigania przed dwoma dniami przez cały czas.
Zawody w Malilli zaplanowane były tradycyjnie na godzinę 19:00, lecz już o niespełna cztery godziny wcześniej poinformowano, iż turniej zostanie opóźniony o pół godziny. Kolejny komunikat dotyczący Betard FIM Speedway Grand Prix Skandynawii głosił, że ściganie rozpocznie się o godzinie 20. Ostatecznie udało się wystartować blisko z dwugodzinnym opóźnieniem, a ten, który był największym przeciwnikiem ścigania – Nicki Pedersen, radził sobie najlepiej czego potwierdzeniem jest zwycięstwo.
– Prawdę mówiąc to tor w Malilli był przygotowany bardzo dobrze. Jedyne o co można było się obawiać to o to, że zacznie się rozrywać. Tak się jednak nie stało, a jedynym minusem było wymalowanie linii. Były one słabo widoczne, trzeba byłoby je co wyścig poprawiać, a nie było na to czasu. Organizator przekazał krótko – jedziemy bieg po biegu, by odjechać minimum szesnaście wyścigów i móc ewentualnie zaliczyć rundę – powiedział po zawodach Patryk Dudek dla naszego portalu.
Przed zawodami żużlowcy dwukrotnie pojawili się na torze, lecz nie na motocyklach, a pod parasolami, by sprawdzić nawierzchnię toru, na którym na co dzień ściga się Dackarna. Część zawodników nie ukrywała w rozmowie przed kamerą telewizyjną, że tor jest dobry i powinni się ścigać w sobotni wieczór. Zachowanie innych sugerowało, że niektórzy zaś nie bardzo chcą się brudzić i rywalizować o punkty. – Tak naprawdę byłem gotów na to, że gdy przestanie padać deszcz, wyjedziemy na tor. Starałem się nie brać mocno udziału w tych obchodach, a skupiać się na tym, co przede mną. Wszystko jednak się przeciągało – opady deszczu, prace torowe, kolejny opad i tak w kółko. Deszcz jednak ustał, organizatorzy zrobili co w ich mocy, abyśmy pojechali szóstą rundę Grand Prix i tyle.
Często oglądać transmisje, choćby z rozgrywek Elitserien widać, że Szwedzi zabezpieczają się ciężkim sprzętem na ewentualne opady i deszcz im jest niestraszny. W Polsce zaś odwrotnie, często słyszymy, że szukamy nowego terminu, bowiem sędzia postanowił odwołać zawody. W czym może tkwić różnica i czy jeśli ten turniej miałby się odbywać na terenie naszego kraju czy udałoby się odjechać minimum cztery serie? – Uważam, że gdyby był to mecz ligowy, byłaby panika i spotkanie byłoby szybciej odwołane. Różnica może tkwić w przygotowaniach torów, ale nie jestem toromistrzem, aby się w tym wypowiadać. W Malilli nastawiali się na wszystko, czego efektem było przykrycie tego owalu. Kwestią czasu było, kiedy uda im się przygotować tor nadający się d ścigania.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!