Michał Gruchalski jest jednym z zawodników, którzy w listopadzie zmienili pracodawcę. Rozpoczynający wiek seniorski żużlowiec z Częstochowy zdecydował się na przenosiny o szczebel niżej i związał się z Unią Tarnów.
W listopadowym okienku transferowym Unia Tarnów wielu zmian nie dokonała. Udało się zatrzymać m.in. Petera Ljunga, a do eWinner Apatora Toruń powędrował Rosjanin – Wiktor Kułakow. Do biało-niebieskiego składu z kolei dołączyli Kim Nilsson i Michał Gruchalski. Częstochowianin po raz pierwszy w swojej karierze zmieniał tak naprawdę klub. – To moja pierwsza zmiana klubu. Kiedyś startowałem w dwóch meczach w barwach klubu z Krosna, ale to było tylko takie szybkie wypożyczenie. Teraz jest zupełnie nowy rozdział. Przejście na kontrakt profesjonalny to też inna bajka. W poprzednich latach miałem wszystko z klubu. Teraz o wszystko wraz z teamem musimy zadbać sobie sami – mówi na łamach serwisu cz.info.pl.
Michał Gruchalski wielokrotnie podkreślał w rozmowach z przedstawicielami mediów, że bycie numerem osiem go nie interesuje, nawet gdyby dostał za to bardzo dobry kontrakt pod względem finansowym. Tymczasem w Unii Tarnów pod meczowego rezerwowego będzie rozważany właśnie on, lub Daniel Kaczmarek. Reszta nie spełnia limitu wiekowego. – To jest temat, który drażni mnie najbardziej. Nie lubię słuchać ciągle, że i tak będę na „ósemce”. Będzie co ma być, nigdy nie zakładam niczego z góry. Nauczyłem się, że do wszystkiego trzeba podchodzić z dystansem i do każdego sezonu podchodzę spokojniej. Z Panem Tomaszem (Proszowskim – dop. red.) jestem w stałym kontakcie, tak samo jak i z tarnowskim zarządem. To świetni ludzie, więc i kontakt mamy dobry. Będę walczył i zrobię wszystko, aby jeździć.
Żużlowiec pytany o tarnowski tor, odpowiada w dość żartobliwy sposób. – Trochę w lewo, na prostej można zastanowić się nad swoim życiem i później znów trochę w lewo. I tak przez cztery kółka (śmiech). Tor jak tor, trzeba zrobić swoje – najlepiej po prostu wygrać pięć biegów, drużynowo cały mecz, wykąpać się i jechać do domu. Po udanym meczu to nawet droga wydaje się być krótka, a wszystko w koło jest kolorowe. Gorzej po przegranym meczu, bo muszę potem biec za busem (śmiech).
W sezonie 2016 Michał Gruchalski parafował kontrakt na starty w Metal Speedway League, gdzie związał się dwuletnim kontraktem z Holsted Tigers. Zaproszenia na mecz nie dostał, a w późniejszych latach zagraniczne angaże omijały juniora. Czy zmiana statusu sprawia, że rozważa on dodatkowe ligi? – W zagraniczne starty na razie się nie pcham, przynajmniej nie w tym roku. Na młodzieżówkach w większości przypadków testowaliśmy i rzadko zdarzało się, abym jechał na ligowym sprzęcie. Czułem się tak, jak na treningu, ale wiadomo, że lepsze zawsze jest ściganie spod taśmy, niż jazda samemu tak trochę bez celu. Będę startował w możliwie największej liczbie zawodów indywidualnych.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!