Orzeł Łódź utrzymał się w Nice 1. Lidze Żużlowej. Przesądziła o tym wygrana w Poznaniu nad miejscowym Power Duck Iveston PSŻ-em 45:42. 11 punktów dla zwycięzców zdobył Daniel Jeleniewski, dla którego były to ostatnie zawody w sezonie 2019.
Popularny „Jeleń” miał bardzo duży wkład w to, że drużyna Witolda Skrzydlewskiego pozostanie na rok 2020 na środkowym szczeblu rozgrywkowym. Po 10 punktach i 2 bonusach zdobytych w ostatnią niedzielę września na torze w Łodzi, żużlowiec zanotował bardzo podobny wynik na wyjeździe. – Indywidualnie ten występ trochę pozostawia do życzenia, bo na pierwszy bieg zupełnie nie trafiłem z torem. Na drugi bieg było już lepiej, trzeci – dobrze, a czwarty – tak, jak bym sobie życzył. Rozwijałem się w miarę zawodów i to cieszy – stwierdził Daniel Jeleniewski w rozmowie z korespondentem portalu speedwaynews.pl.
Rzeczywiście, ciągły progres w jeździe 36-latka z Lublina był widoczny gołym okiem. W pierwszym swoim starcie żużlowiec przyjechał daleko za resztą stawki, mając ogromne problemy z płynną jazdą na przyczepnym po długotrwałych opadach poznańskim owalu. W drugiej serii startów złapał dystans, a począwszy od trzeciej nie stracił już ani jednego oczka. – To może nawet nie dlatego, że tor był trudny. Naprawdę, to wynikało tylko z tego, że ja kompletnie nie trafiłem z przełożeniami. Gdzieś tę nawierzchnię opacznie odczytałem, a do tego zasugerowałem się starymi zapiskami, i taki był efekt – zdradził popularny „Jeleń”.
Mimo wszystko warto zaznaczyć, że mecz rozpoczął się z 45-minutowym opóźnieniem. Dodatkowy poślizg „zapewnili” juniorzy, którzy w drugim biegu dnia mieli ogromne problemy, a ostatecznie do mety dojechał tylko Marek Lutowicz. – Z drugiej strony, ten tor faktycznie trochę pozostawiał do życzenia, nie da się ukryć, że nie był idealny. No ale mamy taką porę i temperaturę, jaką mamy, więc jak na tę pogodę, i tak było bardzo dobrze. Obyło się bez poważnych upadków, poza tym juniorskim – szkoda Kamila Kiełbasy. To, że jest tak zimno, wpływa też na optymalne przełożenia. I tu wracamy do punktu wyjścia, czyli zupełnie nie trafiłem z ustawieniami na pierwszy bieg (śmiech). Ale taki jest ten sport, że trzeba jeździć i przy 35, i przy 5 stopniach – kontynuował Jeleniewski.
Orzeł zapewnił sobie utrzymanie, wygrywając cały baraż 95:82. Warto podkreślić, że to dopiero drugi dwumecz, który podopieczni Lecha Kędziory wygrali w tym sezonie. W rundzie zasadniczej punkt bonusowy udało się wywalczyć tylko w starciu z Lokomotivem Daugavpils. Rezultaty były dalekie od zimowych oczekiwań. Wówczas wszyscy wierzyli w odkucie się po przeciętnym 2018 roku, gdy łodzianie zajęli piąte miejsce. – Dobrze, że są te wygrane zawody na koniec… Tak szczerze, to z tym potencjałem Łódź powinna być w finale ligi, a nie jechać o utrzymanie. Ale potoczyło się, jak się potoczyło. Myślę, że skoro rok już się kończy, to nie ma sensu do tego dalej wracać. Trzeba po prostu wyciągnąć wnioski – i my jako zawodnicy, i cały klub – i jechać do następnego sezonu – powiedział 36-latek.
W niedzielę 6 października Orzeł Łódź dotarł do finiszu rozgrywek na sezon 2019. Czy w tej sytuacji nasz rozmówca planuje jeszcze jakieś indywidualne występy przed kilkumiesięczną przerwą? – Nie nie, ja już dziękuję na ten rok (śmiech). Robi się zbyt zimno i niebezpiecznie, więc to były moje ostatnie zawody – przyznał na koniec rozmowy z portalem speedwaynews.pl Daniel Jeleniewski.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!