ZOOleszcz GKM postawił się częstochowianom i finalnie zremisował w swoim ostatnim meczu, ale to i tak nie wystarczyło, aby myśleć o fazie play-off. Po spotkaniu głos zabrał zawodnik gości - Wadim Tarasienko.
Wymarzony początek
Po raz kolejny Tauron Włókniarz nie potrafił odnaleźć się na domowym obiekcie. Grudziądzanie rozpoczęli spotkanie w Częstochowie doskonale. Po trzech wyścigach sensacyjnie prowadzili 14:4. Zarówno duet Fricke-Tarasienko, jak i Pedersen-Czugunow wygrali swoje wyścigi podwójnie. Nasz rozmówca – Wadim Tarasienko może być tym bardziej zadowolony, ponieważ ostatni raz ścigał się w Częstochowie w 2016 roku. – Po prostu wszyscy bardzo dobrze trafiliśmy z ustawieniami na początek meczu, ale jak wspólnie rozmawialiśmy, to każdy na swój motocykl założył coś innego. Dzięki temu widać, że znamy swoje motocykle bardzo dobrze i potrafiliśmy je spasować z nawierzchnią. Względem 2016 roku dysponuję o wiele lepszym sprzętem. Nie pamiętam moich zawodów z tak dawna. Przyjechałem tu jak na nowy tor i tak samo zacząłem te zawody – wyjaśnił tuż po meczu zawodnik ZOOleszcz GKM-u.
Prowadzenie podopiecznych Janusza Ślączki utrzymywało się do dziesiątego wyścigu. Czwarta seria startów przebiegła jednak pod dyktando Tauron Włókniarza. Wyścigi nominowane to ponownie lepsza postawa grudziądzan i ostatecznie padł remis, który jednak nic nie daje zawodnikom GKM-u. – Nałożyłem na siebie bardzo dużą presję. Chciałem bardzo dobrze się pokazać przed kibicami z Grudziądza, niezależnie czy byłby to ostatni mecz. Mieliśmy nadzieję, że wygramy i awansujemy do fazy play off. Przede wszystkim satysfakcjonuje mnie, że miałem dopasowany motor na ten tor. Raczej na tym silniku co dziś jechałem, to będę jeździł na podobnych torach. Zremisowaliśmy na trudnym terenie i to nas buduje jako drużynę na przyszły rok – dodał Tarasienko.
Przegrana o „błysk szprychy”
Indywidualnie 29-latek zdobył 5 punktów i bonus. Wynik ten mógłby być nieco lepszy, lecz w swoim drugim starcie Wadim zerwał taśmę startową. Ponadto w czternastej gonitwie, wraz z Glebem Czugunowem jechali na podwójnym prowadzeniu. Na samym finiszu rozdzielił ich Leon Madsen. Duńczyk okazał się lepszy od Tarasienki o 0,01 sekundy! – Mógłbym zdobyć zdecydowanie więcej punktów, gdyby nie taśma w drugim biegu. Nie wiem czym to było spowodowane i co się stało ze sprzęgłem. Wydawało mi się, że taśma tak długo jest na dole, że już pora by wystartowała (śmiech). Można powiedzieć, że się podpaliłem. Chciałem dobrze wystartować z drugiego pola i założyć się na pierwszego zawodnika. Wtedy byłbym już niełapalny. Jeśli chodzi o czternasty wyścig to padłem niestety ofiarą jazdy parą. Jechałem przy krawężniku, kolega po zewnętrznej i staraliśmy się tak utrzymać tę pozycję. Przed samym wjazdem na metę myślałem, że uda mi się dojechać na drugiej pozycji przy krawężniku, jednak Leon rozpędził się po zewnętrznej i mnie wyprzedził. Czuje się winny za ten mecz, bo cała drużyna się mocno starała i dała z siebie wszystko. Ja po prostu przesadziłem z presją, którą sam na siebie nałożyłem – emocjonalnie wyznał żużlowiec GKM-u.
Grudziądzanie powoli kompletują skład na przyszłoroczne rozgrywki. Jednym z niewiadomych jest pozycja drugiego Polaka. Jedną z opcji jest pozostanie Wadima w szeregach „Gołębi”. Sam zawodnik na razie dość enigmatycznie wypowiada się o przyszłorocznym kontrakcie, lecz już niedługo wszystko powinno się rozstrzygnąć. – Rozmowy trwają, wszystko się okaże dopiero w następnym tygodniu – krótko skomentował Tarasienko.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!