Opady w ostatnich dniach sprawiły, że tor nie był przygotowany pod gospodarzy. Goście od samego początku byli dobrze wpasowani. W dodatku powstał kuriozalny problem z maszyną startową, przez co zawodnicy zaczynali biegi na zielone światło. Rzadko wrocławianie przegrywają u siebie, ale tym razem musieli zrobić ukłon w stronę Unii Leszno.
Mecz zaczął się obiecująco. Pięć wyścigów pod rząd na 3:3. Zdawało się, że plan Rafała Dobruckiego, który zrobił zmiany w składzie, działa bez zarzutu. Tai Woffinden bardzo mądrze rozegrał pierwszy bieg z Taiem Woffindenem. Podobnie w biegu nr 5 Maciej Janowski asekurował Damiana Dróżdża, który zdołał przejechać na 2 miejscu. Czuć było jednak presję, a w składzie Betard Sparty Wrocław w końcu ujawniły się luki – przede wszystkim Vaclav Milik nie jechał tak dobrze, jak potrafi. Ponadto kilka niewykorzystanych szans, takich jak wykluczenie w biegu nr 7 Taia Woffindena, przyczyniło się do ostatecznego wyniku 42:48 dla Fogo Unii Leszno.
Na temat zmian we wrocławskiej drużynie Rafał Dobrucki przyznał, że taki pomysł pojawił się już wcześniej: Była kosmetyczna zmiana. Do Taia doszedł Max. Taka para miała być już wcześniej docelowo. Nie udało się to przez cały sezon, więc poszliśmy teraz vabank. Dodał: To są play-offy. Trzema zawodnikami nie wygrywa się dwumeczu. Potrzebna jest do tego cała drużyna, stąd kolejne szanse dla Waszka. Możemy się szabelkować, czy słusznie, czy niesłusznie, ale w parkingu jest nieco inna sytuacja. Milik otrzymał duży kredyt zaufania, ale nie do końca się sprawdził. Kibiców cieszyła za to dużo lepsza postawa Maxa Fricke’a, który podobnie jak Czech czasem odpali, a czasem nie. Trener drużyny Sparta Wrocław dał w tym spotkaniu szansę praktycznie wszystkim swoim zawodnikom. Na pewno plan byłby prostszy do wykonania, gdyby pod nr 16 znalazł się Gleb Czugunow. Jak zdradził Rafał Dobrucki, jest na to szansa w rewanżu.
Zadowoleni z meczu byli goście. Drużyna z Leszna zaliczyła kolejny dobry występ w tym sezonie. Najlepiej punktował Emil Sajfutdinow i Janusz Kołodziej, do którego należał najlepszy czas tych zawodów: 61,98 sek. W dobrej strony zaprezentował się także Przemysław Pawlicki i Bartosz Smektała – leszczyński junior nawet w wyścigu z Maciejem Janowskim okazał się lepszy. Na tor powrócił drugi młodzieżowiec gości po rehabilitacji, Dominik Kubera, ale przywiózł w spotkaniu tylko 1 punkt. Nieco kontrowersji pojawiło się w związku z występem juniora w Drużynowe mistrzostwa Europy juniorów na żużlu dzień wcześniej, ale zapewne nie byłoby całego zamieszania, gdyby nie to, że trenerem juniorskiej reprezentacji Polski jest Rafał Dobrucki. Po stronie gości upadek zaliczył Brady Kurtz, który na ostatnim wirażu został wyprzedzony przez Maksyma Drabika, po czym stracił panowanie nad motocyklem i upadł. Jadący z przodu Max Fricke i Jarosław Hampel w ferworze walki pojechali natomiast piąte okrążenie, jakby nie zauważyli flagi w szachownicę, kończącej bieg.
Niecodzienna sytuacja nastąpiła po biegu nr 7, w którym zaliczył upadek Woffinden. Dłuższa przerwa przed powtórką tego biegu, jak się potem okazało, wyniknęła z powodu awarii z prądem. Z tego, co przekazał Rafał Dobrucki z nieoficjalnych źródeł sytuacja miała miejsce z powodu opadów deszczu w nocy, przez co została zalana studzienka, gdzie jest rozdzielnia mechanizmu uruchamiającego maszynę startową. Piotr Baron dość sarkastycznie podszedł do tego zdarzenia: Trochę nas rozproszyła sytuacja, jazda na zielone światło. W rundzie zasadniczej też tak się ułożyło, że jak mieliśmy dwa biegi wygrane 5:1 to bandy padły. Teraz coś innego. Jak to zbieg okoliczności, to w porządku. Na koniec dodał: Trzymajcie kciuki, by przed Grand Prix nie napadał deszcz.
Emil Sajfutdinow podszedł do tematu żartobliwie: Ja dzisiaj oglądałem Formułę 1, więc trochę miałem doświadczenie. Mówiąc poważnie, to było trochę niekomfortowe. Kiedy patrzysz na taśmę, to inaczej układa się ciało. Tutaj trzeba było patrzeć prosto na zielone światło, jak zgaśnie, to trzeba było puścić sprzęgło. Nie zawsze się to w pełni udawało, ale daliśmy radę i się z tego cieszymy. Maksym Drabik, odnosząc się do wypowiedzi Rosjanina, powiedział: Ja niestety Formuły 1 nie oglądałem, więc Emil był o krok ode mnie do przodu. Możemy na ten temat teraz tylko żartować. Rzeczywiście nie było to zbyt komfortowe, gdy nie mieliśmy przed sobą taśmy. Na pewno było to negatywne urozmaicenie całego spotkania, ale tak się wydarzyło. Nie rozpamiętujmy tego, skupmy się rewanżu na przyszłym tygodniu.
Mecz był emocjonujący. Nie obeszło się bez niespodzianek, takich jak jazda na zielone światło i lekkie opady deszczu pod koniec zawodów. Atmosferę podgrzewała zacięta walka na torze. Unia Leszno jest na prowadzeniu i może spać spokojnie, ale musi być czujna, bo jak oznajmił trener Sparty Wrocław: mamy minus sześć punktów po pierwszym meczu i broni nie składamy. Walka o finał w dwumeczu rozstrzygnie się w najbliższą niedzielę.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!