Mikkel Michelsen wrócił na tor. Po kontuzji - jak sam zapewnia - nie ma już śladu. W obszernym wywiadzie mówi m.in. o sporze z Włókniarzem i nowym życiu w Apatorze.
Po nieudanym sezonie 2024 w PGE Ekstralidze, Mikkel Michelsen zamienił Częstochowę na Toruń. Zima była dla niego czasem wytężonej pracy. Po fatalnej kontuzji, której nabawił się w wyniku wypadku w Rydze, Duńczyk robił wszystko, aby być w pełni formy podczas okresu przygotowawczego. Dodatkowo, w głowie zwycięzcy GP w Landshut był spór z klubem spod Jasnej Góry. Dotyczył on pieniędzy za przygotowanie do sezonu. Władze Włókniarza domagały się zwrotu środków. O te wszystkie kwestie zapytaliśmy nowego zawodnika Apatora.
Mikkel Michelsen i powrót po kontuzji
Konrad Marzec, speedwaynews.pl: Muszę zacząć od tego pytania. Jak się czujesz na motocyklu? Jeździłeś w Gorican i w Toruniu. Czy odczuwasz jeszcze ból, czy po kontuzji nie ma już śladu?
Mikkel Michelsen: Na szczęście to już za mną. Obecnie czuję się bardzo dobrze. To oczywiste, że miałem trudną zimę. Jak wiesz, jestem osobą, która lubi aktywnie spędzać czas. Tymczasem zimą utknąłem na tapczanie, stole do masażu. To była ciężka praca, ale więcej nie mogłem robić. W styczniu miałem intensywny czas, ale byłem zaskoczony, jak szybko osiągam pozytywne efekty. Było lekkie zdenerwowanie, kiedy zbliżał się obóz przygotowawczy i perspektywa jazdy na motocrossie, ale wsiadłem i czułem się znakomicie.
Trener mówił, że obóz się udał, a zawodnicy dobrze się zintegrowali. Potwierdzasz?
Zdecydowanie tak. Świetnie się bawiliśmy, drużyna to grupa świetnych facetów. Mamy ten potrzebny team spirit. To dla mnie zdecydowanie coś dobrego. Byłem przyzwyczajony do innej atmosfery. Tutaj jest bardziej rodzinnie. Nie zrozum mnie źle, bo klub jest dobrze zorganizowany i uporządkowany. Po prostu lubię taki klimat, gdzie jest zabawnie i przyjemnie.
Wygląda na to, że odpowiedziałeś na moje kolejne pytanie. Robert Lambert wspominał w „Home Tracku” u Mateusza Kędzierskiego, że „Michelsen poczuje ten vibe i będzie tylko lepiej”. Czy można powiedzieć, że to już się stało?
To wspaniałe uczucie po ostatnich dwóch latach. Wydaje mi się, że to jest coś w rodzaju łyku świeżego powietrza. Potrzebuję tego. Muszę znów poczuć radość z jazdy. Fajnie być częścią takiej grupy. Znam Patryka bardzo dobrze, rywalizowaliśmy ze sobą w zawodach młodzieżowych, startowaliśmy razem w Szwecji, czy Danii. Z Robertem Lambertem znam się z czasów Motoru Lublin. Mam ogromny szacunek do Emila Sajfutdinowa. Pamiętam, gdy zaczynałem się ścigać w 2010 roku, przyjechał z Ashleyem na mój pierwszy trening i próbował pomóc, udzielał cennych rad. Bardzo go za to cenię.
Wielki powrót do teamu Michelsena
Wiem, że zima to był przede wszystkim czas rehabilitacji po kontuzji, ale zapytam o przygotowania pod kątem zmianach w teamie. Co się zmieniło i czy wiesz już, na którego tunera postawisz na początku sezonu?
Tak, zaszła poważna zmiana. Ponownie mam ze sobą mojego pierwszego polskiego mechanika, Krzysztofa Momota. Współpracowaliśmy 10 lat, później wspólnie zdecydowaliśmy, że odpoczniemy od siebie. Krzysztof wybrał Formułę, teraz wraca do żużla. To daje mi więcej pewności siebie, bo mam ze sobą bardzo doświadczonego fachowca. Moje motocykle są w dobrych rękach. Można powiedzieć, że razem dorastaliśmy i rozwijaliśmy się w świecie żużlowym. Dobrze znów być razem. Reszta ekipy bez zmian. Wychodzę z założenia, że jeśli coś się nie psuje, to nie ma sensu tego naprawiać.
A jeśli chodzi o tunera?
Skupiam się w 100% na współpracy z Ash-Tech. Taki obraliśmy kierunek na ten rok.
Nowe życie w Apatorze
Macie kilka gwiazd w drużynie. Piotr Baron musi poukładać pary, aby wycisnąć z was maksimum potencjału. Czy masz swój ulubiony numer, czy jest ci obojętne, w jakim układzie pojedziesz?
Jestem w tym klubie nowy, przychodzę po nie najlepszym sezonie we Włókniarzu. Nie jestem tu po to, aby żądać czegokolwiek. Piotr Baron to bardzo doświadczony menedżer, świetny człowiek. Nie będę polemizował z jego decyzjami. Pojadę z takim numerem, jaki mi wyznaczy.
Wiele wskazuje na to, że często będziesz jeździł w parze z Janem Kvechem. Dogadacie się?
Jan jest bardzo zabawnym człowiekiem. Ma zupełnie inne podejście do żużla od większości ludzi z naszego środowiska. Do tej pory nie rozmawialiśmy zbyt często, nie spędzaliśmy zbyt wiele czasu ze sobą, bo jest stosunkowo nową osobą w środowisku. Podczas obozu spotykaliśmy się w gabinecie fizjoterapeuty, ponieważ obaj zimą zmagaliśmy się z problemami z ramieniem. Ucięliśmy sobie kilka pogawędek, to bardzo wyluzowany człowiek. Jest zabawny i lekko frywolny. Dostarcza nam wiele pozytywnej energii, potrzebujemy takich ludzi w zespole. Nie zrozum mnie źle, ma profesjonalne podejście, ale też lubi się powygłupiać. Podoba mi się to.
Czy chciałbyś coś powiedzieć fanom z Torunia?
Pewnie! Kilka kwestii już poruszyłem w wywiadach podczas zimy, ale w środę były moje pierwsze kółka na Motoarenie. Cieszę się, że na trybunach było wielu kibiców. To był normalny dzień pracy, a jednak zdecydowali się przyjść i oglądać nasz trening. Jestem za to bardzo wdzięczny, czuję ich wsparcie. Nie mogę się doczekać meczów sparingowych i rzecz jasna ligowych. Liczę, że przyjdzie jak najwięcej fanów. Robimy to dla was!
Będziesz w 100% gotowy na początek sezonu ligowego?
Gdybym nie był, to bym nie trenował. Jestem przygotowany na 100%. Gdyby to była siatkówka albo tenis, to pewnie bym nie grał, ale jeśli chodzi o żużel, nie ma obaw.
Spór z Włókniarzem
Zimą można było sporo przeczytać o żądaniach twojego byłego klubu. Chcieli od Ciebie zwrotu pieniędzy, które dostałeś na przygotowanie do sezonu, a przynajmniej części z tych środków. Czy ta sprawa została wyjaśniona?
Sprawa jest zamknięta, wszystko załatwione. Nie chcę za bardzo rozwijać tego tematu. To był długi proces. Myślę, że w pewnym stopniu było to niesłuszne, nieuzasadnione. Kosztowało nas to mnóstwo czasu i pieniędzy – mojego menedżera, prawników. Wszyscy pracowali nad rozwiązaniem tej sprawy lub zawarciem porozumienia. Teraz to już za mną. Plan był taki, żeby rozwiązać to jak najszybciej. To przeszłość, na której nie chcę się skupiać. Ostatnią rzeczą, której teraz chcę, to wojowanie z byłym klubem. Mam ważniejsze sprawy na głowie, dobre wejście w sezon, odpowiednie przygotowanie, powrót po kontuzji itd.
Mikkel Michelsen w SGP 2025
Rok temu wygrałeś turniej GP w Landshut. Wiemy, że straciłeś szansę na medal przez kontuzję. Czy teraz będziesz celował w zdobycie krążka? To realny cel?
Oczywiście, że tak. Gdybym nie czuł, że mogę walczyć o najwyższe cele, to nie byłoby sensu się ścigać. Na każdym turnieju i meczu ligowym jestem po to, aby wygrywać. Ostatni rok przyniósł wreszcie to, czego szukałem – zyskałem radość z jazdy w cyklu. Takie moje „mojo”. Kilka lat szukałem tego „czegoś”, wcześniej nie szło. A ostatnio wygrywałem rundy, ustabilizowałem formę. Naturalnie byłem rozczarowany, że sezon skończył się, jak się skończył. Zdobyłbym kilka punktów więcej i miałbym spokojne top 6. Nie zmienię przeszłości, teraz przystępuję do kolejnego sezonu w SGP z nadzieją, że to co zbudowaliśmy w tym roku zaprocentuje i będę walczył do końca o czołowe lokaty.
Zmiany w regulaminie
A nowy rok w SGP to też zmiany w regulaminie. Mniej czasu na przygotowanie do biegu, więcej punktowanych kwalifikacji. Co Mikkel Michelsen o tym sądzi? Czy to idzie w dobrym kierunku?
<chwila ciszy> Wiesz, żużel to wyjątkowy sport, zawsze takim był. Ma swoje piękne tradycje. Jestem otwarty na nowe pomysły, ale żużel to nie Formuła 1, to nie MotoGP. To ważne, aby te nasze piękne tradycje zostawić w spokoju. Jeśli chodzi o rundę, która obejmie jeden dzień, to zrobi się pewnego rodzaju gorączka. To jest szalone, jeśli mam być szczery. Nie będziemy mieli w ogóle czasu dla siebie. Wiesz, to wygląda tak, że gdy kończymy kwalifikacje, wszyscy się spieszą. Trzeba się przebrać, coś zjeść i jeśli masz szczęście, dostajesz 30 minut dla siebie, a potem jest sesja z autografami albo coś innego.
Nie jestem fanem tych zmian, ale to nie ja ustalam zasady. Muszę znaleźć jakiś system, który będzie u mnie działał. Będę potrzebował energii na wieczór. A co do punktów za kwalifikacje to w porządku, ale lepiej by było, gdybyśmy mieli to rozbite na dwa dni. Wiem, że z tym będzie problem, bo polska liga jeździ w piątki i niedziele. Cóż, muszę się do tego zaadaptować.
Dziękuję za rozmowę.
Dziękuję również.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!