Krzysztof Buczkowski nie może uwierzyć, że założy plastron z Myszką Miki. Były zawodnik Motoru Lublin wierzy, że awansuje z Falubazem Zielona Góra do PGE Ekstraligi na sezon 2023. Popularny "Buczek" ma zamiar odbudować się na zapleczu oraz przeczuwa, że awans będzie wymagał sporo pracy.
Nie da się ukryć, że Falubaz skradł wczorajszy dzień okienka transferowego. Wpierw ogłoszono pozostanie Maxa Fricke'a, który był kuszony przez kilka ośrodków z PGE Ekstraligi i będzie jedynym stałym uczestnikiem cyklu SGP na zapleczu. Wzmocnieniem formacji juniorów został Dawid Rempała, a jako obcokrajowiec umowę podpisał Rohan Tungate. Zwieńczeniem transferowego szału było ogłoszenie Krzysztofa Buczkowskiego. Były żużlowiec Motoru Lublin związał się ze spadkowiczem na nadchodzący sezon. Jak sam przyznaje, nigdy nie spodziewał się, że założy plastron z Myszką Miki. – Kiedyś miałem telefon z klubu w sprawie kontraktu, ale skończyło się na luźnych rozmowach. Cieszę się, bo teraz szybko doszliśmy do porozumienia. Zarządowi bardzo zależało na tym, żebym założył plastron z Myszką Miki. Przyznaję, życie pisze różne scenariusze, nie sądziłem, że będę jeździł w Zielonej Górze. Co prawda trafiłem tu w trudnym momencie dla klubu, ale jesteśmy w stanie to szybko odbudować. Cel jest jeden – awans. Falubaz jest wciąż uznaną marką, całkiem niedawno zdobywał medale. Dla większości środowiska żużlowego, w tym kibiców i rywali, ten spadek jest dużym zaskoczeniem – komentuje Buczkowski w mediach klubowych.
Wychowanek GKM-u ma za sobą bardzo ciekawy sezon w PGE Ekstralidze. Ciekawy z uwagi na przebudzenie w końcowej fazie sezonu i bycie cichym bohaterem półfinałowego spotkania z Moje Bermudy Stalą Gorzów. Buczkowski odchodzi ze srebrnym medalem, ale nie miał też innego wyjścia. Jak sam opowiada, klub posiadał inną koncepcje klubu, która nie uwzględniała w składzie byłego zawodnika Abramczyk Polonii Bydgoszcz. – W Lublinie w najważniejszym momencie wszystko się zgrało i fajnie, że zdobyliśmy srebrny medal. Ale po sezonie nie miałem za bardzo wyboru. Władze klubu mają inną koncepcję składu, chcą się wzmocnić jeszcze lepszym zawodnikiem. I prawda jest taka, że musiałem szukać sobie innego pracodawcy z aspiracjami. Falubaz był najbardziej zdeterminowany w rozmowach kontraktowych. Szybko złapaliśmy wspólny język, plan na najbliższy sezon, chęć awansu mnie przekonały. Falubaz zamierza jak najszybciej wrócić na ekstraligowe tory, co oznacza, że ja również będę w tym zespole w 2023.
Rywalizacja w eWinner 1. Lidze Żużlowej może być dobrą okazją do odbudowania swojej pozycji oraz formy. Wielu zawodników decydowało się na zejście do 1. Ligi i ich los potoczył się z różnym skutkiem. Tobiasz Musielak doskonale odnalazł się w pierwszoligowej rzeczywistości, ale Niels Kristian Iversen spędził większość sezonu na szpitalnej kozetce. Buczkowski wierzy, że wszystko podąży dobrą drogą. Jednakże awans może nie być łatwą rzeczą do osiągnięcia. – Mocno w to wierzę. Chcę odzyskać spokój na torze, ustabilizować jazdę. Jestem doświadczonym zawodnikiem, wiem, co mam robić. Mój cel jest taki sam jak Stelmet Falubazu Zielona Góra. Chcemy awansować do PGE Ekstraligi i być tam w 2023 roku. Ale pierwsza liga nie będzie spacerkiem. Na papierze wyglądamy bardzo dobrze. W składzie mamy Maxa Fricka i Piotra Protasiewicza, solidne fundamenty zespołu. Ważne i korzystne jest to, że udało się tych zawodników zatrzymać. Nasz zespół to połączenie doświadczenia z młodością. Dzięki temu jesteśmy w gronie faworytów, trzeba to tylko potwierdzić na torze. Wiadomo, że nie będzie łatwo. Bydgoszcz i Krosno też mają przecież ekstraligowe aspiracje. Choć nie znamy jeszcze ostatecznych składów wszystkich ekip, liga wygląda na wyrównaną. Musimy więc skupić się na sobie i ciężko pracować – kończy.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!