Pojedynek pomiędzy Get Well Toruń, a Grupa Azoty Unią Tarnów zakończył się zwycięstwem gospodarzy w stosunku 51:39. Ponieważ taki sam wynik padł w pierwszym spotkaniu, przepadł punkt bonusowy, zatem obydwa zespoły mogły być niepocieszone.
Na temat niezadowolenia w swojej ekipie, po niedzielnym pojedynku wypowiedział się menedżer „Aniołów, Jacek Frątczak. Do zgarnięcia bonusu przez ekipę toruńską zabrakło naprawdę niewiele. Można mówić w tym przypadku o pechu, ponieważ w ostatnim biegu lepiej ze startu wyszli gospodarze. Sędzia jednak ukarał ostrzeżeniem Nielsa-Kristiana Iversena, który w powtórce linię mety minął na końcu. Drugie miejsce zajął Jason Doyle, dzięki czemu bonus nie trafił również na konto tarnowian.
– Kenneth Bjerre powiedział po meczu, że jest rozczarowany. My też jesteśmy źli na to, że było tak blisko. Oczywiście spodziewaliśmy się tego, że ten mecz będzie bardzo ciężki. Zdawaliśmy sobie sprawę z faktu, że jedziemy, jakby nie patrzeć, w osłabieniu. Paweł Baran w tym spotkaniu naprawdę „zaciskał zęby” i walczył. Pokazał również i zdobył ważne punkty. Natomiast rozczarowanie wynika z tego, że było tak blisko. Praktycznie pierwsza odsłona biegu piętnastego wyglądała tak, że mieliśmy to wszystko poukładane, nawet, gdyby tam gdzieś już Jason wyjeżdżał z trzeciego pola… Ale cóż myślimy już teraz w kontekście tylko i wyłącznie meczu we Wrocławiu. Nie składamy broni. W tym meczu też nie stawiano na nasz wynik bonusowy. Dziękuję tarnowskiej drużynie, bo stawili bardzo dzielnie opór, mając wachlarz rezerw taktycznych, szczególnie przy stosunkowo dużej stracie na początku meczu. Nic nie ujmując oczywiście trenerowi gości, ale wtedy jest jakby pewien komfort „manipulacji” składem. Wiadomo, że jeśli się trafi dwóch – trzech zawodników, to można ten dystans cały czas zmniejszać, kombinować, szukać, itd. Trzymam kciuki za Unię Tarnów. Muszę powiedzieć, że tutaj z Pawłem mam od lat bardzo dobre relacje. Trzymam zatem kciuki za niego i jego pracę. A my dalej do roboty – mówił po niedzielnym zwycięstwie nad „Jaskółkami”, Jacek Frątczak.
Następny pojedynek czeka ekipę Get Well w niedzielę 19 sierpnia na torze we Wrocławiu. W pierwszym spotkaniu górą byli torunianie, triumfując różnicą 4 punktów. Choć po wygranej w poprzedniej rundzie częstochowskiego forBET Włókniarza, szanse „Aniołów” na udział w fazie Play-off są już minimalne, to walkę do końca zapowiada opiekun drużyny z Grodu Kopernika. – Kolejne spotkanie przed nami we Wrocławiu i przede wszystkim jestem spokojny o to, że tam powalczymy. Natomiast wcześniej niczego nie możemy obiecać, jeśli chodzi o wynik końcowy. Mogę powiedzieć jedno – we Wrocławiu na pewno zostawimy serce. Chłopaki zrobią to na torze, w parkingu. Ten tydzień też będzie dla nas stosunkowo trudny, ponieważ mamy zajęty własny tor, przez inną imprezę. Musimy pomyśleć, jak ukończyć przygotowania, aczkolwiek też nie wyolbrzymiałbym tego tematu. Myślę, że chłopaki są w tak dobrej formie, że byłby żal, gdybyśmy do tych play-offów nie weszli – dodał przed kolejnym ligowym starciem.
Po spotkaniu z drużyną z Tarnowa nawiązano również do faktu zdobycia przez Daniela Kaczmarka tytułu Młodzieżowego Indywidualnego Mistrza Polski. Przed pojedynkiem z „Jaskółkami”, oprócz wzmianki toruńskiego spikera, nie pogratulowano „z przytupem” temu młodemu zawodnikowi i nie złożono mu gratulacji. Jak się okazuje, wszystko było zamierzone. – To była moja świadoma decyzja. Jeżeli chodzi o podziękowania, to Daniel został wewnętrznie „podziękowany”, mówiąc kolokwialnie. To była moja decyzja, wynikająca z tego, aby nie wywierać na zawodniku presji. Byłem z tym chłopakiem w Lesznie, dzień po zdobyciu tytułu Młodzieżowego Mistrza Polski. Ten występ nie był olśniewający. Widziałem kamery, różne historie. To niespecjalnie działa. Jest czas, będzie miejsce, natomiast ja nie jestem zwolennikiem tego typu „celebracji” przed meczami, szczególnie ważnymi, zwłaszcza w stosunku do młodych zawodników. Tak jak powiedziałem – wewnętrznie tutaj absolutnie Daniel otrzymał podziękowania z klubu, natomiast nie chciałem wprowadzać innego, niż standardowy, „rytuału”, który ten zawodnik ma. Został on wypracowany wielomiesięczną pracą, natomiast tutaj mogłoby to wpływać negatywnie na jego koncentrację przed pierwszym biegiem – skomentował na koniec całą sytuację, Jacek Frątczak.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!