Nowym zawodnikiem w kadrze Falubaz Zielonej Góry jest aktualny rekordzista toru przy W69 - Rohan Tungate. Od pewnego czasu Australijczyk podejmuje współpracę z Marcinem Gortatem, który opowiedział więcej o swojej znajomości z 31-latkiem, czy o jego żużlowej przyszłości.
Od kilku lat Rohan Tungate, żużlowiec pochodzący z Australii, przyjaźni się z Marcinem Gortatem, jak i współpracują oni ze sobą. W rozmowie z mediami klubowymi nowej drużyny Tungate’a polski koszykarz opowiada o szczegółach początków ich znajomości. – Nasza znajomość zaczęła się kilka lat temu, kiedy byłem na meczu Orła Łódź. Podziwiałem go na tym spotkaniu, bo kompletnie dominował. Pogratulowałem mu wyniku, później zaczęliśmy rozmawiać poprzez social media i to doprowadziło do naszego następnego spotkania. Poszliśmy na kolację. Coraz mocniej mu kibicowałem i z każdym kolejnym meczem obserwowałem, jak ambitnie jeździ, zdobywa punkty i popularność. Z czasem nawiązała się między nami przyjaźń, zaufanie, a ja coraz więcej uczyłem się na temat tego sportu.
Ważnym momentem w karierze sportowej Rohana Tungate’a jest podpisanie kontraktu z drużyną Stelmet Falubaz Zielonej Góry, która ma jasny cel na kolejny sezon – nie pozostać na zapleczu PGE Ekstraligi dłużej, niż jest to konieczne. Jak podkreśla przyjaciel żużlowca, spełnienie tego zamiaru przyświeca również Australijczykowi. – To bardzo ważny moment w jego karierze, ponieważ Falubaz zamierza walczyć o powrót do PGE Ekstraligi, a to cel, który jest bardzo bliski Rohanowi. Tutaj będzie jeździł ze swoim przyjacielem Maxem Fricke. Cieszę się, że trafił do klubu, w którym jest stabilnie nie tylko pod względem finansowym, ale też organizacyjnym. Ten zespół ma mocne fundamenty, by jak najszybciej wrócić do najwyższej klasy rozgrywkowej. To klub legendarny, zasłużony, siedmiokrotny mistrz Polski. Żałuję, że Rohan rok wcześniej tu nie trafił, bo wybrał Tarnów. Po tym sezonie stwierdziłem, że musi zrobić wszystko, co w jego mocy, by reprezentować Falubaz i się udało. Poznałem już wstępnie pracowników klubu. Jestem bardzo zadowolony ze znajomości z prezesem. Wojtek Domagała to porządny człowiek z charakterem. Cieszę się, że będziemy współpracować – podkreśla Gortat.
– Boję się o jego zdrowie, ale jeszcze bardziej o jego decyzje. Kiedy miał upadek w Tarnowie, mimo niedyspozycji chciał jak najszybciej wrócić do jazdy, by pomóc zespołowi, ale nie było to do końca przemyślane. On ma serce do walki i czasem to przekłada nad rozsądek i dbałość o zdrowie. Wielu żużlowców mi mówi: Marcin albo ryzykujesz, że będzie bomba, ale wygrywasz, albo to nie ma sensu. Taka jest prawda – dodaje.
Zarówno Gortat, jak i Tungate pochodzą z zupełnie odmiennych dyscyplin sportowych. Czy można jednak wskazać pomiędzy nimi cechy wspólne? – W każdym sporcie ważna jest koncentracja na sukcesie, serce do walki, zaangażowanie i ambicja, która nie pozwala nam odpuścić do końca. To na pewno łączy reprezentantów wszystkich dyscyplin na świecie. Naszych kontuzji nie da się już porównać. My możemy kostkę skręcić, zerwać ścięgno w kolanie, powybijać palce, podrapać sobie skórę, gdy walczymy o piłkę i w wyniku kontuzji po prostu pauzujemy przez jakiś czas. Żużlowiec ryzykuje o wiele więcej. Po upadkach ludzie wręcz modlą się, by ich ulubiony zawodnik wstał. Może jeszcze łączą nas treningi na siłowni, ale one i tak się koncentrują na innych partiach mięśni, żużlowcy przecież nie mogą być wielcy, bo obciążają motory – puentuje Marcin Gortat.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!