Po kilku nieco słabszych tygodniach Fredrik Lindgren powraca do wielkiej formy. Żużlowiec, który zdominował początek sezonu 2018, w Horsens nie wszedł nawet do półfinałów. W Hallstavik udowodnił jednak, że był to tylko wypadek przy pracy.
Na swojej ziemi niespełna 33-letni żużlowiec był jednym ze ścisłych faworytów zmagań. Ostatecznie nie udało mu się triumfować, ale „Fredka” i tak był bardzo zadowolony ze swojego występu. Mówi jednak, co jeszcze można poprawić. – Cieszy mnie to, co dzisiaj pokazałem. Miałem spory problem z momentem startowym. Nie wyglądał on tak, jak powinien u zawodnika chcącego odnosić sukcesy w Grand Prix. Na szczęście parę dobrych zagrań na trasie, zwłaszcza na pierwszych okrążeniach, pozwoliło mi punktować – powiedział po zawodach Lindgren.
O Szwedzie w pierwszych tygodniach obecnego sezonu mówiło się, że jest niełapalny dla rywali. Kosmiczny, nie z tej ziemi – takie określenia padały niemal z każdej strony. Ostatnio ten „kosmita” zszedł jednak między ludzi i stał się możliwy do ugryzienia. Doszło nawet do tego, że w Horsens nie zakwalifikował się do półfinałów, zajmując dziewiąte miejsce. – Bardzo zależało mi na tym, żeby szybko odbić się od poziomu, który zaprezentowałem w Danii. To był dla mnie trudny czas. Zajęło mi kilka dni, zanim na dobre się pozbierałem. Cieszę się, że już po tygodniu udało mi się odkuć po tym wszystkim. Szczególnie, że miało to miejsce przed szwedzkimi kibicami – wyznał drugi zawodnik klasyfikacji generalnej.
Źródło: speedwaygp.com
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!