Start sezonu w tym roku bardzo się opóźnia. Postanowiliśmy umilić naszym czytelnikom czas oczekiwania na początek rozgrywek żużlowych, przypominając znakomite spotkania sprzed lat – zarówno z najnowszej historii Ekstraligi, jak i sprzed kilku, a nawet kilkunastu sezonów. W szóstym odcinku serii prezentujemy państwu starcie SPAR Falubazu Zielona Góra z Grupą Azoty Unią Tarnów z 2014 roku.
Sezon 2013 był prawdziwym koncertem w wykonaniu zielonogórskiego Falubazu. Wzmocniona Jarosławem Hampelem ekipa prowadzona przez Rafała Dobruckiego nie miała sobie równych i zdobyła tytuł Drużynowych Mistrzów Polski. Do sezonu 2014 obrońcy tytułu przystępowali jako jedni z głównych faworytów do złotych medali. Drużynę z winnego grodu wzmocnił Aleksandr Łoktajew i wydawało się, że strącenie zielonogórzan z najwyższego stopnia podium może być karkołomnym zadaniem. Sezon 2013 był też udany dla tarnowian. Podopieczni Marka Cieślaka zajęli trzecie miejsce w rozgrywkach Enea Ekstraligi, notabene przegrywając wcześniej w półfinale z Falubazem. Na Mościce po rocznym rozbracie z Unią wrócił jednak Greg Hancock i „Jaskółki” chciały odzyskać wywalczony w 2012 roku mistrzowski tytuł.
Terminarz ułożył się w taki sposób, że tarnowianie mieli kapitalną okazję do rewanżu za porażkę z półfinału w 2013 roku. W pierwszej kolejce mierzyli się oni na wyjeździe ze SPAR Falubazem. Choć faworytem bez wątpienia byli gospodarze, tarnowianie nie byli bez szans, zwłaszcza, że wzmocnił ich Hancock, który kilka lat wcześniej reprezentował żółto-biało-zielone barwy. Spragnieni rewanżu zawodnicy Unii nie zamierzali się zatem łatwo poddać. Wygłodzeni i żądni speedwaya kibice tłumnie przybyli na zielonogórski stadion i byli przygotowani na prawdziwy spektakl.
Już pierwszy wyścig pokazał, że przed kibicami zgromadzonymi przy Wrocławskiej 69 naprawdę wyborne widowisko. Kołodziej z Hancockiem na zmianę próbowali naciskać na prowadzącego Dudka, jednak ten umiejętnie się bronił, a w międzyczasie Łoktajew zbliżył się do tarnowskiej pary i do mety nękał atakami gości. Kolejne wyścigi nie przyniosły prowadzenia żadnej ze stron i pierwsza seria zakończyła się remisem – 12:12.
Impas przełamała atomowa para Kołodziej-Hancock. Duet tarnowian w świetnym stylu uporał się Jabłońskim i Protasiewiczem, czym pozwolił wysunąć się na czoło Unii. Hampel zapewnił gospodarzom remis w szóstej gonitwie, a za sprawą kapitalnej postawy Łoktajewa, który pokonał Vaculika, zielonogórzanie zbliżyli się do swoich rywali na dystans tylko dwóch „oczek” i zaczęli nabierać wiatru w żagle.
Hancock i Kołodziej z gigantyczną przewagą nad parą gospodarzy (slajd: nSport+)
Kolejną serię startów nadspodziewanie dobrze mogli zacząć gospodarze, ale Adamczewski upadł podczas walki z Hancockiem i Kołodziejem, a wyścig zakończył się podziałem punktów, choć Hampel do samego końca musiał uważać na nacierającego „Koldiego”. Świetną okazję do odrobienia strat Falubaz miał w dziewiątym biegu, kiedy to po znakomitym starcie prowadził Łoktajew. Niestety dla podopiecznych Rafała Dobruckiego w zamieszaniu na pierwszym łuku nie odnalazł się Patryk Dudek i ówczesny indywidualny mistrz świata juniorów spadł na koniec stawki. „Duzers” wychodził z siebie, aby minąć wolniejszego Buczkowskiego, ale zawodnik tarnowian doskonale się bronił. Sytuacji Falubazu nie poprawił też 10. wyścig, w którym pewnie zwyciężył Vaculík.
Mecz zaczął wchodzić w rozstrzygającą fazę, a sytuacja Falubazu zaczęła się komplikować. Strata nie była wystarczająco wielka, aby móc skorzystać z rezerw, a jednocześnie ekipa tarnowian była niezwykle równa i próżno szukać biegu, w którym realne byłoby zwycięstwo. Pojawiła się jednak nadzieja – przed startem zgasł motocykl Artioma Łaguty i Rosjanin został wykluczony za przekroczenie czasu dwóch minut. Osamotniony Kołodziej musiał stawić czoła najskuteczniejszej tego dnia dwójce zielonogórzan. Mistrz Polski pojechał wręcz koncertowo i nie dał szans Łoktajewowi i Hampelowi. W 12. biegu po upadku Strzelca samotnie jechał z kolei Protasiewicz. „Pepe” ruszył najsłabiej, ale na trasie uporał się z Kacprem Gomólskim. Na skuteczny atak na Hancocka zabrakło mu jednak czasu. Gwoździem do zielonogórskiej trumny była trzynasta gonitwa. W niej dzięki świetnej współpracy Buczkowski i Vaculík nie dali najmniejszych szans duetowi gospodarzy. 35:43 – nadzieje na punkt w inauguracji dla Falubazu były już tylko iluzoryczne.
Strzelec upadający w 12. wyścigu (slajd: nSport+)
Rafał Dobrucki rzucił wszystko na jedną kartę, chcąc uratować meczowy remis. Hampel i Łoktajew zwyciężyli w obydwóch ostatnich wyścigach, ale zaledwie 4:2. W 14. wyścigu zielonogórskich kibiców ze złudzeń odarł Artiom Łaguta, a w ostatnim akcie inauguracyjnego meczu sezonu to Vaculík przedzielił parę gospodarzy. Tarnowianom udało się spełnić zakładany cel i zrewanżować za półfinałową klęskę z sezonu 2013. Ostateczny wynik to 43:47 dla przyjezdnych.
Jedynym zawodnikiem gospodarzy, do którego kibice nie mogli mieć absolutnie żadnych pretensji był Jarosław Hampel. Indywidualny mistrz Polski z 2011 roku zdobył aż 16 „oczek”. Solidnie spisał się też Łoktajew, który w sześciu wyjazdach na tor zdobył 9 punktów. Głównymi winnymi porażki byli Protasiewicz i Dudek, którzy razem wywalczyli tylko 11 „oczek”. Po stronie gości tylko Vaculik zdobył dwucyfrowy wynik, ale kluczem do sukcesu Grupy Azoty Unii była równa postawa całej drużyny. Wśród seniorów najsłabszym ogniwem był Krzysztof Buczkowski, ale nawet on zdołał wywalczyć z bonusami aż 7 punktów. Pozostali seniorzy kapitalnie się uzupełniali i był to pierwszy z wielu świetnych występów Unii Tarnów w sezonie 2014…
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!