Trwa długie wyczekiwanie upragnionego sezonu żużlowego. Ponownie umilamy naszym czytelnikom czas oczekiwania na początek rozgrywek, przypominając znakomite spotkania sprzed lat – zarówno z najnowszej historii Ekstraligi, jak i sprzed kilku, a nawet kilkunastu sezonów. W czternastym odcinku serii przypominamy finał dekady, czyli trzymający w napięciu do ostatnich metrów rewanżowy mecz z 2017 roku pomiędzy Betard Spartą Wrocław a Fogo Unią Leszno.
W Lesznie mało kto zapewne chce dziś pamiętać o sezonie 2016. Występy ligowe Fogo Unii były wówczas bardzo rozczarowujące, a leszczynianie zakończyli sezon dopiero na siódmym miejscu i gdyby nie fatalna postawa Unii Tarnów, to mogliby pożegnać się z najwyższą klasą rozgrywkową. Słabe występy nie skłoniły jednak prezesa Rusieckiego do gwałtownych ruchów na rynku transferowym – do leszczyńskiej ekipy dołączył tylko Janusz Kołodziej, który zastąpił Tobiasza Musielaka. Nieco lepiej sezon 2016 wspominają bez wątpienia kibice Betard Sparty Wrocław, choć był on dla nich wyjątkowy. W związku z remontem Stadionu Olimpijskiego wrocławski klub mecze domowe odjeżdżał na obiekcie w Poznaniu, a sezon zakończył na czwartej lokacie. Po zakończeniu rozgrywek do Sparty dołączył Andrzej Lebiediew, który miał być idealnym uzupełnieniem układanki trenera Dobruckiego.
Obie drużyny należały do czwórki, która od samego początku sezonu szybko i stanowczo kroczyła w kierunku fazy play-off. Szczególnie dobrą postawą zaskakiwała Betard Sparta, która zdołała m.in. wygrać na Stadionie im. Alfreda Smoczyka w Lesznie krótko po tym, jak leszczynianie zmiażdżyli innego faworyta do złota, eKantor.pl Falubaz Zielona Góra. Także „Byki” okazały się świetną drużyną i zajęły czwarte miejsce w tabeli po sezonie właściwym. Wrocławianie natomiast na finiszu fazy zasadniczej spadli na drugą lokatę po domowej porażce ze wspomnianym wcześniej Falubazem. Fogo Unia w świetnym stylu rozpawiła się w półfinale z zielonogórzanami, a wrocławska ekipa mierzyła się z Cash Broker Stalą Gorzów. Po kapitalnej końcówce rewanżowego spotkania w Gorzowie Sparta wdarła się do finału PGE Ekstraligi.
Komplet publiczności na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu 24 września 2017 roku (slajd: nSport+)
Betard Sparta była żądna rewanżu na Fogo Unii po finałowej porażce z 2015 roku. Pierwszy mecz zasiał jednak nutę niepewności we wrocławskich sercach. Po nadziewanym emocjami i kapitalnymi wyścigami pierwszym meczu leszczynianie mieli osiem „oczek” zaliczki, lecz faworytem nadal pozostawali żółto-czerwoni. Na wypełnionym do ostatniego miejsca i pachnącym nowością Stadionie Olimpijskim „Spartanie” z przytupem rozpoczęli marsz po mistrzostwo kraju. Po trzech kolejnych biegowych zwycięstwach wrocławskiej ekipy na stadionie zapanowała atmosfera święta, albowiem mało kto spodziewał się, że gospodarze odrobią straty z pierwszego meczu w ciągu 3 gonitw.
Pierwsze wyścigi meczu były pokazem wrocławskiej mocy (slajd: nSport+)
Do jeszcze większej eksplozji radości doszło po starcie piątego wyścigu. Piotr Baron posłał w bój Janusza Kołodzieja, który zastąpił wolnego Kildemanda, jednak na nic się to zdało – Andrzej Lebiediew oraz Maciej Janowski na starcie zdeklasowali gości i mknęli po zwycięstwo. Była to świetna okazja do dobicia przyjezdnych, lecz Emil Sajfutdinow wypuścił tatarską strzałę. Na początku czwartego okrążenia uporał się z „Magiciem”, a sekundę później przefrunął obok Lebiediewa.
Emil Sajfutdinow (Ż) przypuszczający decydujący atak piątym wyścigu (slajd: nSport+)
W kolejnych wyścigach goście zdołali zbliżyć się do Betard Sparty. Najpierw Grzegorz Zengota i Piotr Pawlicki uporali się z Václavem Milíkiem, a chwilę Kołodziej pokonał Woffindena, co przy punkcie Dominika Kubery pozwoliło na kolejne biegowe zwycięstwo. Przewaga wrocławian stopniała do zaledwie dwóch punktów. Radość tłumnie zgromadzonych na Stadionie Olimpijskim leszczyńskich kibiców nie trwała długo. W dwóch kolejnych gonitwach wrocławianie sięgnęli po pewne zwycięstwa i byli zdecydowanie bliżej złotych krążków. Niewiele brakowało, aby Maciej Janowski przywiózł za plecami Janusza Kołodzieja w 10. wyścigu, jednak lider przyjezdnych zamęczył kapitana Betard Sparty atakami i wyszarpał biegową trójkę, utrzymując 10-punktową różnicę.
Wydawało się, że leszczynianie wrócą do gry w 12. wyścigu, lecz motocykla na wyjściu z pierwszego łuku nie opanował Dominik Kubera. Osamotniony Sayfutdinov nie miał wyjścia – musiał pokonać parę gospodarzy i zrobił to po raz kolejny podłączając gości do respiratora. Leszczyńskie nadzieje nadal pozostały żywe, zwłaszcza, że w 13. wyścigu Pawlicki oraz Kołodziej zdołali minimalnie zniwelować stratę.
Osamotniony Emil Sajfutdinow w walce z Damianem Dródżem oraz Maciejem Janowskim (slajd: nSport+)
Decydujące były wyścigi nominowane. Kapitan Fogo Unii, Piotr Pawlicki wygłosił w parkingu motywującą mowę. Także wrocławianom zależało zwłaszcza na 14. wyścigu, w którym mogli zapewnić sobie złote medale. „Byki” musiały odrobić choć dwa punkty, by sięgnąć po mistrzowski tytuł. Rozpoczęła się prawdziwa gorączka złota – Sajfutdinow oraz Zengota wygrali start i nie dali szans Drabikowi oraz Woźniakowi. Jedynym ratunkiem dla Sparty było podwójne zwycięstwo w finałowym wyścigu dnia. Nic z tego. Pawlicki z Kołodziejem niczym gepardy wyskoczyli z pól startowych i szybko zaczęli oddalać się od Woffindena oraz Janowskiego – Unia Leszno z czternastym tytułem Drużynowych Mistrzostw Polski!
Głównymi architektami leszczyńskiego sukcesu był tercet Pawlicki-Kołodziej-Sajfutdinow. Trójka zawodników zdobyła aż 37 punktów z 45 zdobytych przez Fogo Unię. Na uwagę zasługuje też świetna postawa Grzegorza Zengoty w decydującym momencie dnia i dwójka z bonusem z 14. wyścigu. Wrocławianie po fantastycznym początku nie wytrzymali ciśnienia. Najskuteczniejszym zawodnikiem po stronie „Spartan” był Maksym Drabik, zdobywca 12 punktów.
źródło: inf. własna
Zwrot za pierwszy zakład do 155 PLN z kodem SPEEDWAYNEWS -> sprawdź szczegóły!
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!