36 z 39 punktów w Gorzowie wywalczyli łącznie Robert Lambert, Emil Sajfutdinow i Patryk Dudek. Brak wsparcia pozostałych był jedną z przyczyn porażki KS Apatora Toruń w starciu ze Stalą.
Jeszcze na kilka godzin przed niedzielnym starciem na „Jancarzu” okazało się, że Piotr Baron nie będzie mógł skorzystać z usług Wiktora Lamparta. Wobec takiej sytuacji awaryjnie ściągnięty został Anders Rowe, który suma summarum od szkoleniowca „Aniołów” otrzymał tylko jeden wyścig. Spoglądając jednak na statystki indywidualne przyjezdnych, widać aż dziewięć z piętnastu wygranych przez nich wyścigów. Można się zatem zastanawiać, skąd to słabe wejście w sezon.
– Ciężko teraz tak powiedzieć. Po prostu była to sportowa walka. Może wpływ na to miały też źle dobrane przełożenia? – powiedział krótko po meczu w rozmowie z naszym portalem Emil Sajfutdinow.
Lekki niedosyt
Rosjanin z polskim paszportem zapisał na swoje konto 12 „oczek” w sześciu startach. Wydawać by się mogło, że jest to występ satysfakcjonujący, lecz zdaniem lidera KS Apatora Toruń, można było z tego spotkania wyciągnąć jeszcze odrobinę większą zdobycz. Szkoda między innymi biegu rozpoczynającego zawody, gdzie 34-latek efektowanie walczył z Andersem Thomsenem, a ostatecznie musiał uznać wyższość Duńczyka.
– Nie do końca jestem zadowolony ze swojego występu. Mogłem troszkę więcej tych punktów zdobyć. Pogubiłem je w tym pierwszym biegu, gdzie przyjechałem ostatni, no i w piętnastym nie byłem za bardzo zadowolony. Mogło być lepiej, ale z powodu braku tego światła troszkę mi uciekło – podsumował zawodnik.
Z pokorą do każdego spotkania
Ekipa z Grodu Kopernika dobrze przepracowała okres przygotowań do sezonu, potwierdzając to chociażby w sparingach. To rozbudziło apetyty fanów z województwa kujawsko-pomorskiego, bowiem ci w pamięci mają jeszcze ubiegły rok i brązowy medal. To pierwszy taki sukces od 2016 roku, gdy ze Stalą Gorzów rywalizowali w finale Drużynowych Mistrzostw Polski.
Choć niedzielne spotkanie było dopiero pierwszym w Ekstralidze, to naturalnie nie ma co jeszcze dramatyzować. Z takiego założenia wychodzi właśnie Emil Sajfutdinow, który jasno stwierdza, że do każdego spotkania czy odrębnych sytuacji trzeba podchodzić z pokorą i wyciągać z tego odpowiednie wnioski.
– Zawsze przygotowujemy się do sezonu jak najlepiej, a tego czasu jest mało. Na dzień dzisiejszy mamy swój sprzęt, dobry sprzęt, który sprawdziliśmy i to działa. Żużel jest na tyle nieprzewidywalny, że trzeba mieć pokorę do tego, że czasami możesz „przestrzelić” albo nie trafić z przełożeniami czy źle odczytać tor. Tak właśnie było dzisiaj [w niedzielę 14 kwietnia – dop. red.], ale zawsze uczymy się czegoś nowego – kończy nasz rozmówca.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!