Bartosz Zmarzlik był liderem Moje Bermudy Stali Gorzów w niedzielnym meczu we Wrocławiu. Znakomita dyspozycja i czternaście punktów nie wystarczyło jednak, żeby zespół zwyciężył to spotkanie. Po meczu na gorąco dwukrotny mistrz świata udzielił krótkiej rozmowy w której m.in. wspomniał o wywiadach w trakcie meczu, które niejednokrotnie utrudniają dopasowanie się do toru.
Dwukrotny mistrz świata przyznał, że bardzo lubił ścigać się na Stadionie Olimpijskim, a tor na niedzielne spotkanie był bardzo dobry i sprzyjał dobremu widowisku. – Tor był świetnie przygotowany, było wiele lini jazdy. Lubię tu jeździć. Jest szeroko, dużo przestrzeni i fajny materiał, co pozwala dużo wydobyć z siebie, a nie tylko z motocykla. Oczywiście trzeba mieć naprawdę dobrze doregulowany motocykl i dysponować szybkim sprzętem, jak wszędzie w dzisiejszych czasach, lecz można dodać coś od siebie, żeby wykorzystać każdy metr toru, żeby budować prędkość.
– Do trzynastego biegu było dosyć ciekawie. Później straciliśmy to prowadzenie i poszliśmy zbyt drastycznie z przełożeniami i zaczęliśmy mocniej osłabiać motocykle. Dokonałem korekt na piętnasty bieg i znowu udało się wygrać. Przebieg zawodów i wszystko dookoła powoduje, że gdy coś się jeszcze innego wymyśli to jest już za późno. Zapalają światło i nie ma czasu tego skorygować – ocenił spotkanie w swoim wykonaniu jak i całej drużyny Bartosz Zmarzlik. Polak nie oszczędził także słów krytyki w kierunku telewizji, która potrafi rozproszyć zawodnika w bardzo istotnych dla losów spotkania chwilach. – W międzyczasie jeszcze ciągną mnie do wywiadu. Podczas rozmowy z teamem, gdy zapadają jakieś kluczowe decyzje, zostajesz odciągnięty. Wtedy zapala ci się lampka, że jednak może trzeba trochę więcej pogadać i iść w drugą stronę z przełożeniami. Jest już jednak za późno, bo udzieliłeś wywiadu, założyłeś kask, zapaliło się zielone światło i wyjechałeś.
Żużlowiec Moje Bermudy Stali Gorzów nie ukrywa, że jego problem tego dnia były starty. Zmarzlik odpowiednie przełożenia na początek wyścigu odnalazł dopiero w końcówce spotkania. – Dobry start wykonałem dopiero w piętnastym biegu. Jedna myśl nas zgubiła. Mimo wszystko motocykl funkcjonował dobrze na trasie, a że to duży obiekt to też za bardzo mieszać z ustawieniami nie chciałem, bo czułem się na nim dobrze.
Bartosz Zmarzlik został zapytany o to, czy dla niego jakieś znaczenie ma kto jedzie za jego plecami. Dwukrotny mistrz świata nie zostawił ani cienia wątpliwości. – Najbardziej się skupiam na sobie i na partnerze. Szczególnie na pierwszym łuku, żeby sobie nie przeszkodzić i budować prędkość na dalszy ciąg wyścigu. Trzeba robić swoje i skupić się na własnych odczuciach. Jak byłem młodszy to za dużo patrzyłem wokół, a potem zjeżdżałem i nie potrafiłem powiedzieć co się działo z motocyklem i co zmienić. Rozglądałem się dookoła, a nie tam gdzie trzeba.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!