Za nami zmagania w półfinałach Drużynowych Mistrzostw Polski. w PGE Ekstralidze wyłoniono zatem finalistów, którzy już w tym tygodniu zmierzą się we Wrocławiu w pierwszym meczu. Starcia półfinałowe w Najlepszej Lidze Świata skomentował dla Państwa reporter stacji Eleven Sports, Maciej Markowski.
PGE EKSTRALIGA
FOGO UNIA LESZNO – FORBET WŁÓKNIARZ CZĘSTOCHOWA 104:76 (52:38 i 52:38)
Scenariusz na ten dwumecz był jeden i „niestety” sprawdził się. Niestety, bo zawsze szukamy emocji, sensacji, jakiegoś bodźca, który pozwoli wierzyć, że słabsza ekipa sprawi psikusa lub chociaż zaczepi się o wynik z potentatem do złota.
Zadecydowało pierwsze spotkanie w Częstochowie. Zawiodło wielu żużlowców forBET Włókniarza. Nie byli sobą, a w dodatku ogromnie sobie przeszkadzali, jak chociażby Miedziński z Lindgrenem. Gospodarze tłumaczyli się przed tygodniem warunkami atmosferycznymi. Że w takich to jeszcze nie jeździli na własnym torze. Nie zrozumiem nigdy tego argumentu, bo przecież zawodnicy tyle zawodów, tyle torów, tyle warunków i tyle silników przewertowali, że powinni wiedzieć co i kiedy zastosować. Rywale z Leszna to TOP światowy i może trzeba było oddać im tę wyższość.
W rewanżu, częstochowianie stawiali się, jak mogli, ale na niewiele to się zdało. Fogo Unia pilnowała wyniku, a był on tylko coraz wyższy. Nagrody za ostatnie dobre występy nie wykorzystał Paweł Przedpełski, któremu – podobno – ciążył numer 2/10. Pojechał jako prowadzący parę i okazało się to totalnym niewypałem. Trzy zera i zmiana. Na więcej nie zgodził się – i tak cierpliwy – trener Marek Cieślak.
Leszczynianie na ten finał zasłużyli i ogromne brawa dla nich, że w coraz ważniejszych meczach nie spuszczają z tonu. Widowisko mogłoby być nieco bardziej wyrównane, a i tak na końcu awansowałoby Leszno. Są faworytem do złota, lecz czeka ich teraz rywal dużo silniejszy od „Lwów”.
BETARD SPARTA WROCŁAW – STELMET FALUBAZ ZIELONA GÓRA 98:82 (42:48 i 56:34)
Pierwsze starcie pozwalało głęboko wierzyć zielonogórzanom, że da się tych „Spartan” wysiudać z awansu do finału. Sześć punktów zaliczki to dobra przewaga, bo przy plus sześć dla gospodarzy, automatycznie trzeba decydować się na rezerwę taktyczną. Tak też czynił Adam Skórnicki, ale nie przy każdej okazji. Moim zdaniem, popełnił błąd w biegu piątym. Para Vaculík – Smolinski nie powinna jechać, a Niemca z automatu winien zastąpić Jepsen Jensen. Cóż z tego, że „Smoła” pokazał się w pierwszym biegu. Rywale z Wrocławia (Milík – Fricke) nie imponowali szybkością i należało 9:15 po czterech biegach nieco zniwelować. Od razu działać. W tej fazie sezonu nie ma miejsca na kolejne szanse i pobłażliwość. Skończyło się 3:3, a rezerwa poszła w biegu ósmym i to na parę Janowski – Drabik. Niewypał – 4:2 dla gospodarzy i to oni wtedy poczuli krew, zaczęli dominować i posłali rywala na deski. Ze Stelmet Falubazu nie zostało już potem nic. Nie podnieśli się.
Jeszcze słówko o pierwszym spotkaniu, w Zielonej Górze. Było ono nadzwyczaj spokojne. Jedynie w boksie Piotra Protasiewicza kotłowało się dość mocno i para unosiła się w powietrzu. Nic dziwnego. Po dwóch zerach, na własnym torze – nie mogło być kolorowo. Kapitan znalazł jednak optimum ustawień i wrócił do meczu.
We wrocławskim obozie cisza i opanowanie. Maciej Janowski, choć niestabilny tego dnia i zawodzący kibiców to nie okazywał żadnych emocji. Czuł, że to nie jego dzień, ale bardzo mocno pracował z teamem, by losy swojego występu odwrócić.
Napędzony był Václav Milík i to tak mocno, że wystrzelił w powietrze w biegu piętnastym, zielonogórskiego półfinału. Czech bardzo dobrze zaprezentował się w meczu wyjazdowym. Nagrodą miał być występ przed własną publicznością, ale ten sezon pokazuje – Milík na Olimpijskim nie umie/nie lubi jeździć. Zagubiony jest niemiłosiernie, choć trenuje za dwóch.
Zatem, Betard Sparta w finale. Przed sezonem – do przewidzenia, wraz z Fogo Unią. Przed rewanżem z Zieloną Góra – niekoniecznie.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!