Konfrontacja ROW-u Rybnik z Car Gwarant Startem Gniezno miała być hitem Nice 1. Ligi Żużlowej w miniony weekend. Już pierwszy bieg pokazał jednak, że to gospodarze będą zdecydowanie lepszym zespołem w tym spotkaniu
Nikt nie przewidział wówczas, że na torze padnie wynik 68:22, a dwanaście wyścigów zakończy się podwójnym triumfem zawodników ROW-u! Dopiero w ostatnim starcie, Oliver Berntzon z Marcinem Nowakiem wyrwali coś więcej, ale przeciwko miejscowym juniorom. Gościom zabrakło punktów przede wszystkim Mirosława Jabłońskiego, który miał problemy z nawiązywaniem walki. In plus z kolei zaskoczył Maksymilian Bogdanowicz.
– Zgadza się. Z indywidualnych występów poszczególnych zawodników też trzeba wyciągnąć wnioski. Kilka przemyśleń już mam. Trzeba się zastanowić, czy służą turnieje przed meczem ligowym. Chyba nie do końca. To jest jedna rzecz. Drugą jest to, by być przygotowanym na każdą ewentualność i umieć tak dopasować swój silnik, by nie narzekać na tor. Nasi zawodnicy muszą być na to gotowi. Przed nimi jeszcze dużo pracy. Ten zimny czy lodowaty prysznic, jak to określiłeś, posłuży nam do tego, by w przyszłości być przygotowanym na taki tor czy jakikolwiek inny. Musimy włożyć w to jeszcze więcej pracy. Ja biję się w pierś i przepraszam kibiców za blamaż. Dołożę wszelkich starań, by więcej w ten sposób nie być zaskoczonym. Trzeba powiedzieć, że tacy zawodnicy jak Oliver czy Eda lubią przyczepne nawierzchnie, ale powiedzieli jednogłośnie, że w tym roku na takim torze jeszcze nie jeździli – powiedział Rafael Wojciechowski na łamach portalu sportowegniezno.pl.
Pierwszy raz w tym roku w zespole Car Gwarant Startu ujrzeliśmy Olivera Berntzona, który był w stanie wywalczyć pięć punktów z bonusem, odnosząc jedyne indywidualne i drużynowe zwycięstwo. W całym meczu przywiózł za swoimi plecami Troy'a Batchelora i wspomnianych wcześniej juniorów – Larsa Skupienia i Roberta Chmiela. Czy dostanie jeszcze jedną szansę? – Trudno to stwierdzić. Patrząc na całą drużynę, to wielu zawodników pojechało poniżej swojego poziomu. Do Olivera nie mam większych pretensji. Jechał z drugiej linii. Powołałem go na ten mecz, a wcześniej nie startował jeszcze w Rybniku. Do tej pory wszędzie jechał równo, widziałem, że jego forma jest stabilna. W niedzielę okazało się jednak, że cała nasza drużyna była zdecydowanie słabsza. Trzeba też powiedzieć, że Rybnik może być u siebie mega mocny. Jeżeli będzie tak przygotowywać nawierzchnię, to będzie drużyną, której nikt tutaj nie pokona. Myślę, że dojdzie też do niejednego pogromu.
W niedzielę do pierwszej stolicy Polski zawita Zdunek Wybrzeże Gdańsk, które dość zaskakująco uległo u siebie w ostatnim meczu z Lokomotivem Daugavpils. – Będziemy chcieli się zrehabilitować za porażkę w Rybniku i pokazać, że w Gnieźnie jesteśmy naprawdę bardzo mocni. Zrobimy wszystko, aby wygrać ten mecz. To nasza jedyna szansa, aby włączyć się do walki o pierwszą czwórkę i do niej awansować. W międzyczasie będziemy pracować nad tym, by być gotowym na bardzo przyczepne nawierzchnie na wyjazdach. Być może po tym ostatnim spotkaniu sędziów takie tory będą standardem. Wracając do poprzedniego pytania, Mirek Jabłoński stwierdził, że w ekstralidze pewnie by takiego toru nie było. Ja tego nie wiem, bo nie bywam na ekstraligowych stadionach tak często jak on. Trzeba sobie też zadać pytanie, czy taka nawierzchnia robi widowisko? To jest jednak decyzja gospodarzy, oni przygotowują tor i wynik jest dla nich ważniejszy. My musimy być gotowi na każdą ewentualność.
źródło: sportowegniezno.pl
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!