Jeden z niewielu Finów, który potrafił się wybić i od 10 lat startuje na Wyspach Brytyjskich. Niemal spał na swoim domowym torze a teraz musi pracować dorywczo całą zimę by móc zarobić na sezon. Tero Aarnio opowiedział nam o kondycji żużla w Finlandii, zagwarantowanym miejscu w drużynówce i planach na najbliższy sezon.
Aleksandra Cimała: Zanim zapytam o plany na najbliższy sezon, który zaczyna się dla ciebie 31 marca, jak wspominasz zeszły rok?
Tero Aarnio: – Miniony sezon mogę uznać za jeden z cięższych w moim życiu. Mieliśmy w teamie wiele problemów technicznych, które przekładały się na moje rezultaty i przez to straciłem pewność siebie. Próbowaliśmy różnych rzeczy ale problemy nie znikały. Jednak mogę przyznać, że jeździłem całkiem dobrze i w pewnym momencie wyniki się poprawiły co przełożyło się na to, że wróciła mi wiara w siebie. Problemy te pozostawiły niemiłe wspomnienia i lekki niesmak lecz z nadzieją patrzę na nadchodzący sezon. Przed sezonem 2017 nałożyłem sobie takie cele, z których się nie wywiązałem, co spowodowało że stałem się jeszcze bardziej głodny jazdy i zwycięstw. Niemniej jednak wygraliśmy Mistrzostwa Pary Finlandii z Timo Lahti i Teemu Lahti oraz wicemistrzostwo Finlandii z Varkaus.
Czy już poczyniłeś inwestycje na nowy sezon? Czy może po sezonie zasłużony odpoczynek?
– Nic z tych rzeczy. Całą zimę muszę pracować aby zarobić na swoje drogie hobby jakim jest żużel (śmiech). Staram się pracować jak najwięcej, ale praca na pełnym etacie zajmuje sporo czasu więc muszę pogodzić pracę z ćwiczeniami i przygotowywaniem motoru. Jest to może nie do pomyślenia dla niektórych ale widzę, że w tym okresie jestem bardziej zajęty niż podczas sezonu żużlowego. Chyba nie jest tajemnicą, że każdy żużlowiec w pewnym okresie swej kariery marzy o udziale w Grand Prix. Federacja Fińska przyznała mi miejsce w obu turniejach eliminacyjnych do SEC i GP, więc będę chciał się pokazać z jak najlepszej strony. W Szwecji będę walczył o miejsce w składzie Rospiggarny a na angielskich torach o podniesienie mojej średniej w Newcastle. W Finlandii zmieniłem klub na Tampere Wasamat. Szczerze powiedziawszy jesteśmy słabą drużyną na papierze, ale chcę być właśnie tym motorem napędowym, który da wiarę reszcie drużyny byśmy mogli realnie myśleć o tytule mistrza kraju. Sporo zainwestowałem w nowy sezon i jestem na tym poziomie kariery, że trzeba zrobić krok naprzód, nie do tyłu. Zakupiłem aż 3 nowe silniki i chcę być w 100% pewny że mój sprzęt będzie wystarczający dobry, by stawić czoła najlepszym zawodnikom, szczególnie w Elitserien. Mając teraz te 3 nowe jednostki mogę rywalizować z każdym.
Jak wygląda teraz kondycja żużla w Finlandii? Czy wrócicie do walki o najwyższe cele z innymi reprezentacjami?
– Żużel w Finlandii to sport niszowy, który swoje sukcesy ma dawno za sobą. Wszystko spowodowane słabą reklamą, niskim budżetem, kiepskim marketingiem, brakiem sponsorów a co za tym idzie kiepskim dofinansowaniem, wszytko to nie pozwala nam zaistnieć na światowej scenie żużla. Juniorzy są jeszcze tak młodzi, że zajmie nam co najmniej 10 lat aby osiągnąć lepszy poziom fińskiego żużla. Patrząc z perspektywy mojej kariery liczba zawodników chcących profesjonalnie uprawiać ten sport cały czas się zmniejsza i jest to już poziom krytyczny, że ledwo mamy swoją ligę. Przecież patrząc wstecz zawsze mieliśmy dobrych zawodników, jak choćby Kai Laukkanen, Joonas Kylmaekorpi, Kauko Nieminen, a dziś? Tylko kilku profesjonalnych. Jeden tor ma bandy dmuchane – w Varkaus. Mój tor domowy ma tylko bandy sprężynujące, bardzo miękkie. W lidze mamy cztery drużyny, każda z nich ma po czterech zawodników. Czyli nasze rozgrywki ligowe wyglądają jak turniej, w biegu jedzie czterech z każdej drużyny. Nowy format pucharu świata chyba został dopasowany do nas, ponieważ będziemy mogli wystawić chociaż dwóch zawodników na jakimś poziomie.
Jak i kiedy zaczynałeś swoją przygodę ze speedwayem?
– Urodziłem się w Kuusankosi, które kiedyś było tętniącym życiem miasteczkiem żużlowym. Pech chciał, że
z powodu problemów finansowych od kilku lat nie mamy klubu. Paradoks, że w ostatnim sezonie tuż przed zamknięciem klubu udało nam się zdobyć mistrzostwo kraju. Spędziłem na tym torze wiele czasu, ponieważ przygotowanie toru pomiędzy treningami należało również do nas, młodych, więc czasami czułem się jakbym tam mieszkał. Materiał na torze nie był zbyt dobry, jednak kilka lat temu wysypali nową nawierzchnię. Odkąd skończyłem 2 miesiące mój ojciec, który również jeździł na żużlu, zabierał mnie do parku maszyn, więc ten sport jest w moim życiu od zawsze. Pierwszy motor dostałem mając 4 lata więc już jakieś 30 lat odkąd usiadłem pierwszy raz na motorze. Uprawiałem też inne dyscypliny, jednak sądzę że jeden drugiego nie wyklucza a wręcz przeciwnie, pomagają w rozwoju. Moim idolem w dzieciństwie był Henrik Gustavsson, podobał mi się jego kolory pokrowców motoru.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!