W niedzielę zakończył się ligowy sezon w PGE Ekstralidze. Na Stadionie Olimpijskim w rewanżowym meczu finałowym wrocławianie podejmowali Platinum Motor Lublin. Betard Sparta Wrocław nie miała łatwej przeprawy, gdyż musiała radzić sobie z rywalami pomimo kontuzji swoich kluczowych zawodników, a przed finałem do tego grona dołączył Artiom Łaguta.
Wola walki po stronie Betard Sparty Wrocław z pewnością nie zabrakło. Osłabieni brakiem Macieja Janowskiego przystąpili do rywalizacji, choć dwóch gwiazdorów zespołu ze stolicy Dolnego Śląska, tj. Tai Woffinden oraz Artiom Łaguta przystąpili do rywalizacji z urazem ręki. Ostatecznie jednak Rosjanin z polskim paszportem ani Brytyjczyk nie ukończyli spotkania i zmuszeni byli się wycofać z zawodów. Wtedy już jednak niemal pewne było, że to Platinum Motor Lublin będzie cieszyć się ze zwycięstwa rozgrywek PGE Ekstraligi w sezonie 2023.
Artiom Łaguta walczył z czasem
Artiom Łaguta już w pierwszym biegu zapoznał się z torem przy okazji rywalizacji o jeden punkt. Po ataku Fredrika Lindgrena nie zapanował on nad motocyklem i upadł na tor. – Nie do końca dojechałem do krawężnika i później, gdy widziałem, że „Fredka” już podjechał to po prostu puściłem motor. Tak jak mówię – ani w barku ani w ręku nie miałem aż tyle mocy, żeby utrzymać ten motocykl – opisał sytuację z pierwszej gonitwy.
Mistrz świata z sezonu 2021 podkreśla, że ambicje w zespole były olbrzymie. Niestety pech sprawił, że na najważniejszą część sezonu wrocławianie byli dalecy od topowej dyspozycji, a duża w tym przyczyna urazów i kontuzji. – Oczywiście były chęci walki o tytuł drużynowego mistrza Polski, ale każdy wie, co wydarzyło się w drużynie – jedna, druga, trzecia kontuzja. Ja we wtorek byłam na treningu na motocrossie, bardzo mocny upadek miałam i złamałem jedną kość lewej ręki. Po upadku zrobiliśmy tylko zdjęcie i pojechałam do Wrocławia, żeby fizjoterapeuta jak najszybciej zaczął robić wszystko, żebym wyjechał na zawody. Dzisiaj jechałam z dużym bólem ręki i barku – podsumował niedzielny występ jeden z liderów Sparty.
Artiom Łaguta walczył o powrót do sprawności, żeby móc pomóc swojej drużynie po upadku na motocrossie. Wszystko się powiodło, a zawodnik dostał zastrzyk i zdołał przystąpić do rywalizacji. Po tym, jak poznaliśmy już rozstrzygnięcia dwumeczu zdecydował się jednak zrezygnować z dalszej rywalizacji. – To jest cud, że fizjoterapeuta wszystko zrobił, żebym ja w ogóle w tych zawodach wystartował. Myślałam, że nie będzie na to szans, żeby wyjechać na ten dzisiejszy mecz. Dostałem zastrzyk, ja nie czuję prawie kości u góry. Prawy bark po upadku w pierwszym biegu też dostał kontuzji większej niż miał. Później już z każdym biegiem było ciężko cokolwiek zrobić i wspólnie z zespołem ustaliliśmy, że nie wyjadę na następne biegi – opisał swoją sytuację.
Podziękowania i oczekiwanie na przyszły sezon
Zawodnik Betard Sparty Wrocław podziękował za doping oraz podkreślił, że chce jeździć we Wrocławiu jak najdłużej. Zaapelował także, że w przyszłym roku ponownie będą chcieli walczyć o najwyższe cele. – Chciałem podziękować bardzo kibicom za doping za cały sezon. Oczywiście będę chciał zostać w klubie jak najdłużej, bo bardzo lubię tutaj jeździć. Za rok znowu będziemy walczyć o tytuł mistrza Polski. Jakby nie było tych kontuzji w tym roku, to były bardzo równe szanse – powiedział.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!