Kiedy od początku sezonu Sparcie Wrocław nie układało się tak, jak powinno, swoistym kozłem ofiarnym został Andrzej Lebiediew. Łotysz, zesłany do niższej ligi ponownie udowodnił, że jest jednym z najlepszych zawodników na świecie.
Nie da się ukryć, że początek sezonu w wykonaniu ówczesnego mistrza Europy był bardzo przeciętny. Lebiediew miał ogromne problemy z nawiązaniem do swoich najlepszych występów, bardzo często kończąc wyścigi na ostatniej pozycji. Wciąż młody zawodnik nie mówił jednak, że problemem jest sprzęt. Od samego początku doszukiwał się bowiem problemu w sobie, pracując nad formą psychiczną.
Cała walka o powrót do odpowiedniej dyspozycji trwała naprawdę długo. Można powiedzieć, że od maja do sierpnia Lebiediew nie pokazywał tego, co potrafi. Nawet po przejściu do zespołu ROWu Rybnik, musiał przez pewien czas męczyć się z samym sobą, nie zdobywając zadowalającej liczby punktów. W najważniejszym momencie sezonu wszystko się jednak zmieniło.
Co by nie mówić, faza play-off i baraże przeciwko Falubazowi Zielona Góra były w wykonaniu "Barneja" znakomite. Łotysz praktycznie nie schodził poniżej poziomu 10 oczek na mecz, robiąc kapitalne show i pokonując rywali, którzy przez swoją całoroczną dyspozycję byli już notowani zdecydowanie wyżej. Można wręcz z czystym sercem stwierdzić, że w decydującej fazie sezonu, Lebiediew znów przypominał zawodnika z sezonu 2017.
Zważając na znakomite występy w najważniejszych dwumeczach, Lebiediew znów może stać się łakomym kąskiem da klubów PGE Ekstraligi. Co prawda po początkowych problemach zaufanie do niego zostało dość mocno nadszarpnięte, lecz patrząc na jego rezultaty, ciężko znaleźć zawodnika, który mógłby zastąpić najsłabsze punkty w zespołach z najlepszej ligi świata. Czas więc na ponowny angaż Łotysza w najwyższej klasie rozgrywkowej?
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!