9 punktów to dorobek Eduarda Krčmářa w pierwszym domowym meczu w barwach Power Duck Iveston PSŻ-u Poznań. Czech startował w niedzielnym spotkaniu z ZOOleszcz Polonią Bydgoszcz zestawiony z juniorami.
To spora zmiana, bo na inaugurację w Opolu 23-latek dostał od Tomasza Bajerskiego numer 2, przeznaczony z reguły dla najsłabszego seniora. Jednak już w pierwszym meczu Czech zaskarbił sobie wystarczająco zaufania, żeby awansować na lidera trzeciej pary. W drugą stronę powędrował natomiast Damian Dróżdż – zamiast z Markiem Lutowiczem i Michałem Curzytkiem, „gość” z Częstochowy stworzył duet z Davidem Bellego. – Przede wszystkim chcę zdobywać dużo punktów. Nie patrzę na to, z kim jadę w parze i jaki dostanę numer, bo to nie ode mnie zależy. Z Davidem współpracowało mi się bardzo dobrze, z młodzieżowcami tak samo. A jeżeli trener zestawi mnie w następnym meczu z kimś jeszcze innym, to też będzie w porządku. Ja mam tak, że nie robi mi to różnicy – powiedział Eduard Krčmář w rozmowie z korespondentem portalu speedwaynews.pl.
Po trzech seriach startów Czech wydawał się potwierdzać słuszność decyzji, którą podjął szkoleniowiec „Skorpionów”. Druga faza zawodów była jednak dużo słabsza w jego wykonaniu. Czwarte miejsce w wyścigu jedenastym i trzecie przy podwójnej porażce w ostatniej odsłonie dnia nieco popsuły ten pozytywny obraz. Czy sam zainteresowany jest zadowolony ze swojej postawy? – Nie. Stać mnie na dużo więcej. Muszę przede wszystkim popracować nad tym, żeby być lepiej spasowany na start. Pod tym kątem strasznie się męczyłem, a na torze w Poznaniu to ma ogromne znaczenie. Nie w każdym wyścigu byłem w stanie to nadrobić na trasie. Jeżeli to rozgryzę, to powinno być już dobrze – stwierdził Krčmář.
Niedzielne spotkanie odbyło się przy typowo wiosennej pogodzie i bezchmurnym niebie. To zupełnie inne warunki niż te, w których poznaniacy odjechali przedmeczowe treningi. Niemal cały ubiegły tydzień był bowiem wyraźnie bardziej pochmurny i dużo chłodniejszy. – To też może mieć znaczenie, choć nie jest tak, że tylko dlatego się męczyłem. Pogoda trochę pozmieniała też sam tor, bo w nocy przed meczem padało – zauważył Czech. – Za to żadnym problemem nie była dla mnie przerwa na awarię polewaczki. Choć oczywiście szkoda, że musieliśmy czekać, bo każdy chciałby odjechać mecz bez takich dziwnych przygód.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!