Betard Sparta Wrocław po raz pierwszy w tym sezonie przegrała mecz na Stadionie Olimpijskim. Sposób na zwycięstwo we Wrocławiu znalazła gorzowska Stal, choć długo nic nie zapowiadało wygranej gości.
Na torze we Wrocławiu oglądaliśmy bardzo dobre ściganie. Początek zawodów należał do gospodarzy, jednak po chwili gorzowianie zbliżyli się na dwa punkty. Prowadzenie wrocławian jednak znów się powiększyło i po 11 biegach ich przewaga wynosiła 10 punktów. Wydawało się, że Betard Sparta dowiezie to prowadzenie do końca, ale nagle przebudzili się gorzowianie. W ciągu trzech wyścigów gorzowianie doprowadzili do remisu 42:42, a ostatni wyścig wygrali jeszcze 4:2, dzięki czemu wyjechali niespodziewanie z Wrocławia z kompletem punktów. – No cóż można powiedzieć. Był to mecz o dużą stawkę dla obu drużyn, otwierający szansę załapania się do fazy play-off. Suma doświadczeń, komunikacja w zespole, wiara w zwycięstwo, determinacja. Te wszystkie elementy pozwoliły na to, że los meczu został odwrócony. W pewnym momencie wiedzieliśmy dokładnie, gdzie były błędy, czy w ustawieniach, czy w taktyce jazdy na torze. Można powiedzieć, że zostało to przetworzone i efekt było widać na torze, który dał właśnie taki rezultat – powiedział trener gorzowian, Stanisław Chomski.
Wielu kibiców było zdziwionych, że w biegu 14 trener Stanisław Chomski postawił na Szymona Woźniaka, a nie Nielsa Kristiana Iversena, który na dystansie wyglądał dość przyzwoicie. Trener gorzowian wyjaśnił kwestię wyboru zawodników do biegów nominowanych. – Nic się nie bierze bez podstaw. Obserwuje zawody, rozmawiam z zawodnikami. Czasami komuś te decyzje może wydawały się irracjonalne, bo suche punkty wskazywały na Iversena, ale to on został wycofany z biegu 13 i też nikt nie podnosił tej decyzji za niesłuszną. Trzeba obserwować co się dzieje, jak zawodnicy się zachowują w poszczególnych wyścigach, z jakiego toru się startuje, co trzeba zrobić. Wiedzieliśmy, że trzeba było ten 14 bieg wygrać, a zwłaszcza start, gdy było wiadomo, że Woffinden pojedzie z pierwszego toru. To był kluczowy bieg dla całych zawodów i dla naszej drużyny. Wiadomo było, że trzeba start zdecydowanie wygrać. Iversen nie błyszczał na tych startach, był bardzo waleczny i skuteczny na dystansie. Nie miałem ani chwili zawahania, żeby właśnie do tego zadania desygnować Szymona Woźniaka.
Patrząc na punkty, zasługa tego świetnego wyniku Moje Bermudy Stali Gorzów, to przede wszystkim postawa seniorów. Juniorzy zdobyli jedynie dwa punkty, lecz nie można zapomnieć o postawie Rafała Karczmarza w biegu 12, który jadąc z rezerwy taktycznej, wyprzedził na dystansie Przemysława Liszkę i zdobył jak się okazało kluczowy punkcik do końcowego rezultatu. – Myślę, że nie za bardzo to były problemy z niedopasowaniem do toru. Może i takie rzeczywiście były. Jeżeli zawodnik ma pewne wątpliwości to później ta skuteczność też jest inna. Niemniej była determinacja, widziałem, że Rafał nie odpuszcza. Trochę błędów robił, ale postawiłem na niego z taktycznej na bieg 12, bo też wiedziałem, że ten punkcik może ważyć, myśląc jeszcze o zwycięstwie bądź remisie. No i Rafał wyszarpał ten punkt na Liszce. Na wyjazdach zawsze trudniej się jeździ. Zwłaszcza, że wrocławianie u siebie, z Czugunowem na czele, mają bardzo silną formację młodzieżową.
Jeszcze na początku sierpnia, zespół Moje Bermudy Stali Gorzów zamykał ligową tabelę z zerowym dorobkiem punktów i nikt nie myślał o play-offach, a o spokojnym utrzymaniu. Po miesiącu czasu gorzowianie mają już 21 punktów i są wiceliderem PGE Ekstraligi. Tym samym play-offy dla gorzowian są na wyciągnięcie ręki. – Myślę, że najwięksi optymiści w Gorzowie się tego nie spodziewali. Niemniej ja cały czas mówiłem, że idziemy metodą małych kroczków, nie patrzymy daleko. Po kilku meczach nieśmiało zaczęliśmy spoglądać sobie w górę tabeli i myśleć, co by było gdyby. Takim egzaminem miał być mecz w Częstochowie. Nie z naszej winy, ułożyło się jak ułożyło. Ślepy los dał nam trzy punkty. Te następne mecze, m.in. u siebie z Falubazem, to była wielka determinacja. Musiała być wygrana za 3 punkty, co stało się faktem. I taki egzamin magisterski czy maturalny był we Wrocławiu. Tak się złożyło, że to myśmy ten egzamin zdali – zakończył Stanisław Chomski.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!