W Częstochowie wciąż trwa walka o awans do play-off. By tak się stało, punktować muszą wszyscy zawodnicy, a nie tylko Leon Madsen i juniorzy. Sporo zastrzeżeń można mieć do Fredrika Lindgrena.
Ubiegły sezon Fredrik Lindgren kończył jako jeden z dwójki najskuteczniejszych zawodników w forBET Włókniarzu – Leon Madsen ze średnią 2.443 był drugim żużlowcem w PGE Ekstralidze, zaś Szwed z wynikiem 2.146 w osiemnastu meczach (183 punkty i 8 bonusów w 89 biegach) sklasyfikowany został na dziesiątej pozycji. Wyprzedził on m.in. Jasona Doyle'a, Piotra Pawlickiego, Martina Vaculika czy Janusza Kołodzieja i Jarosława Hampela oraz Nielsa Kristiana Iversena. Nic więc dziwnego, że poczynione w listopadzie transfery przez działaczy "Lwów" mogły napawać optymizmem.
Niestety, tor zweryfikował wszystko. Nie wszyscy jadą na miarę swoich oczekiwań, a największym rozczarowaniem wydaje się być właśnie Fredrik Lindgren. Szwed, który przyzwyczaił już do swojej solidnej postawy, obecnie w dwunastu spotkaniach PGE Ekstraligi wywalczył zaledwie 104 punkty i 6 bonusów, co przy 64 biegach daje mu średnią 1.719 i dopiero dwudzieste czwarte miejsce w lidze! W piątkowy wieczór kolejny raz zaniżył swoją średnią zdobywając ledwie cztery "oczka" (usprawiedliwia go jednak fakt, że po meczu okazało się, iż doznał wstrząsu mózgu – dop. red.). – Słabszy mecz po prostu. Przełożył się w drugiej fazie meczu. Zmienił zębatkę o „zęba wyżej” i wygrał ważny bieg z Jasonem Doylem. Później jechała czwórka zawodników z Grand Prix, Fredrik był trzeci, a zdobyć punkt w tym biegu też było ciężko – mówił po meczu Marek Cieślak, gdy pytaliśmy go o przyczyny słabszej postawy jednego z liderów.
Głos w tej sprawie zabrał także sternik forBET Włókniarza – Michał Świącik, którego z pewnością cieszy jazda toruńskich wychowanków, ale z pewnością fakt, że ten, który powinien ciągnąć wynik drużyny wraz z Leonem Madsenem, kolejny raz pojechał poniżej oczekiwań, nie napawa go optymizmem. – Ciężko powiedzieć, co się dzieje. Czasem tak bywa. Na trybunach był w piątek Rafał Szombierski, który przyznawał, że jak wszystko jedzie to jest dobrze, a czasem coś się „zacina”. Zdecydowanie jednak cała postawa naszej drużyny była bliżej tej nominalnej i jeżeli byśmy jechali swoje, to teoretycznie powinniśmy wszystkie pozostałe mecze wygrać. W sporcie jednak jest tak, że tabela i matematyka niewiele mają wspólnego z rzeczywistością.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!