W sobotnie popołudnie Unia Tarnów uległa na wyjeździe Car Gwarant Startowi Gniezno w stosunku 41:49. Tylko dwa punkty w swoim pierwszym starcie stracił Peter Ljung, będący po raz kolejny jednym z niekwestionowanych liderów tarnowskich „Jaskółek”.
W końcowej fazie goście radzili sobie znacznie lepiej. Trudno jednak wskazać przyczynę tego, że na trasie dosyć często były gubione punkty. Najpewniej zadecydowała o tym nieznajomość gnieźnieńskiego owalu i jego ścieżek. – Trudno powiedzieć, co było problemem. Rywale są na tym torze bardzo szybcy. Sądzę, że chłopaki nie podejmowali właściwych decyzji, jeśli chodzi o odpowiednie ścieżki do jazdy. Jeśli to się w tym miejscu nie udaje, wtedy wygląda się na wolnego. Gdy popełnia się taki błąd, trudno jest wówczas zbudować odpowiednią szybkość. Rywale natomiast są w tym właśnie dobrzy – skomentował sobotni występ swojej drużyny, Peter Ljung.
Poprzednim razem Szwed wizytował stadion w Gnieźnie w ubiegłym roku, z zespołem z Daugavpils. Raczej nie było zbyt dużych różnic między tym, co było wtedy, a tym, co zastał tam w sobotę. – Ten tor wygląda prawie tak samo, jak ostatnim razem gdy tu byłem. Może jest na nim nieco mniej materiału i jest trochę twardszy, jednak niemal nie widzę różnicy. Dla mnie nie stanowił on problemu, podejrzewam jednak, że jeśli chodzi o ścieżki do jazdy, to trudno tutaj wskazać kolegom odpowiednie. Mogłem jedynie podpowiadać, jakich ustawień używać. Tyle tak naprawdę mogłem zrobić. Trudno zatem powiedzieć, gdzie tkwił problem w przypadku pozostałych zawodników – dodał.
W przypadku awansu do fazy play-off, istnieje spora szansa, że te dwie ekipy trafią na siebie ponownie. Wówczas można wyciągnąć odpowiednie wnioski, jak również być może lepiej nieco korzystać z możliwości rezerw taktycznych. Nasz rozmówca pojechał w pięciu biegach, a jedyne punkty zgubił na początku spotkania. – Mam nadzieję, że z tego meczu mogliśmy wyciągnąć jakąś lekcję przed ewentualnym ponownym przyjazdem do Gniezna. Mogliśmy chyba wykorzystać więcej rezerw taktycznych, gdy przegrywaliśmy, niż to miało miejsce. Pojechałem tylko w pięciu biegach, a straciłem zaledwie dwa punkty. To nie jest metoda działania, jeśli chce się wygrać. Podejrzewam zatem, że możemy być lepsi wówczas na kilka sposobów – zaznaczył.
Kolejny pojedynek czeka podopiecznych Tomasza Proszowskiego już w najbliższą niedzielę w Ostrowie Wielkopolskim. W pierwszym starciu w Tarnowie to goście byli górą, wygrali jednak tylko 47:43. Na wyjeździe można zatem pokusić się o pełną pulę, choć o to oczywiście łatwo nie będzie. – Z rywalami z Ostrowa przegraliśmy, z pewnością musimy pojechać tam z myślą o zwycięstwie. To będzie na pewno ważne. To jednak dobry tor do ścigania, a rywale dysponują dobrym zespołem. Na pewno będzie to interesujące spotkanie.
Na koniec wróciliśmy w kilku słowach do ostatniego biegu w meczu z PGG ROW-em Rybnik. Wcześniej Szwed wygrał 14 kolejnych wyścigów z rzędu i był bardzo blisko wywalczenia trzeciego czystego kompletu w trzech kolejnych meczach. Jak się okazuje, tym razem to on oddał lepsze pole Wiktorowi Kułakowowi. Niemniej jednak wpływ na przebieg tego wyścigu miało z pewnością niestandardowe zachowanie komisarza toru. Ostatecznie zawodnik nie ukończył go z powodu upadku. – Wówczas oddałem drugie pole startowe Wiktorowi. Uważałem, że nie będę miał problemu ze startem przy bandzie. Nie miałem wówczas jednak dobrego startu, dodatkowo komisarz toru zarządził polewanie toru, pomiędzy biegiem czternastym i piętnastym. To były okoliczności, których nie planowałem. Nie zakładałem wyjazdu na polany tor z pola czwartego. Zostałem przez to nieco „odcięty”, przez co miałem nieco za dużo do odrobienia. Być może mogłem poczekać nieco dłużej na atak i prawdopodobnie ukończyłbym wyścig. Czasami jednak nie udaje się podjąć najlepszych decyzji na dany moment. Po tym wydarzeniu wszystko ze mną w jak najlepszym porządku – podsumował rozmowę z portalem speedwaynews.pl, kapitan Unii Tarnów, Peter Ljung.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!