Wczoraj we Wrocławiu odbył się rewanżowy mecz finałowy PGE Ekstraligi. Platinum Motor Lublin wysoko pokonał trapioną kontuzjami Betard Spartę Wrocław.
Podczas Speedway Grand Prix w Cardiff Tai Woffinden złamał kość w lewej dłoni. Wielu kibiców Betard Sparty musiało pogodzić się z faktem, że to koniec sezonu dla trzykrotnego Indywidualnego Mistrza Świata i w walce o medale DMP będą musieli radzić sobie bez Brytyjczyka. Sporym szokiem była dla nich informacja o powrocie Woffindena do składu na rewanżowy mecz o złoty medal Drużynowych Mistrzostw Polski. Jak się później okazało, sam zawodnik nie chciał brać udziału w tym spotkaniu.
„Gdyby to zależało ode mnie to dziś bym nie jechał”
Przed meczem z Taiem Woffindenem rozmawiał dziennikarz Canal+ Sport Łukasz Benz. Wypytywał on Brytyjczyka o jego stan zdrowia oraz o decyzję o wystąpieniu we wczorajszym meczu. Woffinden nie gryzł się w język i powiedział jak wygląda sytuacja. – Jestem tu dziś tylko dla kibiców i dla nikogo innego. Nie powinno mnie tu być. Jest to dla mnie bardzo niekomfortowa sytuacja, ale jest jak jest. – powiedział w rozmowie z Benzem Woffinden. Benz ciągnął temat, a zawodnik nie chciał milczeć. – Gdyby to zależało ode mnie to bym dziś nie jechał. Nie jestem jeszcze gotowy do powrotu na tor. Podczas jazdy używam tylko trzech palców [lewej dłoni przyp. red.]. Nie czuje się bezpiecznie na motocyklu, ale muszę dziś wystąpić – dodał Woffinden.
Szczególnie przykre były sceny po biegu siódmym, w którym Brytyjczyk brzydko upadł na tor. Kiedy zawodnik podniósł się z toru nie był w stanie o własnych siłach wrócić do parku maszyn i zszedł z nawierzchni przy pomocy dwóch członków sztabu Betard Sparty. Późniejsze ujęcia z parku maszyn pokazały smutny grymas bólu na twarzy zawodnika.
Po meczu Woffinden dał upust swojej złości na portalu X, gdzie odpowiedział na komentarz między innymi Andrzeja Rusko, że na siłę chciał zrobić z siebie bohatera startując wczoraj we Wrocławiu. Możecie mówić co chcecie, ale kiedy opowiem wam co działo się w tym tygodniu zobaczycie drugą stronę medalu – napisał Woffinden. Wpis został później usunięty z jego profilu, jednak w Internecie nic nie ginie.
Szokujące słowa Andrzeja Rusko
Andrzej Rusko był gościem magazynu PGE Ekstraligi Canal+ Sport. Tam szef Betard Sparty powiedział, że nikt nie wywierał na nikogo presji co bardzo gryzie się z wcześniejszymi słowami Woffindena. – Wydaje mi się, że Tai niepotrzebnie się tym chwali i chce wyjść na bohatera. Nie potrafię tego zrozumieć. Zawodnik podejmuje decyzję i niech się tym nie chwali. Odnoszę wrażenie jakby Tai na siłę chciał z siebie zrobić bohatera – dodał później Rusko.
Łaguta jechał ze złamaną ręką
Meczu nie ukończył także Artiom Łaguta. W pomeczowym wywiadzie dla Canal+ Sport Rosjanin przyznał, że we wtorek podczas treningu na motocrossie złamał rękę. Jednak mimo tak poważnego urazu pojawił się wczoraj na Olimpijskim. W tym przypadku jednak zawodnik nie wspominał nic o byciu zmuszanym do jazdy. Powiedział tylko, że to był najtrudniejszy mecz w jego karierze.
Później na swoim Instagramie napisał, że dzięki pomocy fizjoterapeuty i lekarza był w stanie wystąpić we wczorajszych zawodach. „Niestety upadek w pierwszym biegu spotęgował ból… Start w 3 biegach to wszystko na co było mnie dzisiaj stać. Z każdym kolejnym ból był nie do wytrzymania. Nie chcialem ryzykować zdrowia swoich kolegów mając na uwadze, że przed nimi jeszcze bardzo ważne zawody. Daliśmy z siebie wszystko! Dziękuję SPARTA! W przyszłym roku walczymy dalej” zakończył wpis Rosjanin.
Gdzie zdrowy rozsądek?
Oczywiście każdy zdaje sobie sprawę z wagi wczorajszego meczu i ogromnych ambicji medalowych Betard Sparty Wrocław. Należy jednak zadać sobie pytanie gdzie jest w tym wszystkim zdrowy rozsądek? Jeśli Woffinden nie czuł się bezpiecznie na motocyklu to po prostu nie powinien w tym meczu wystąpić. Przecież oprócz niego na torze znajdowało się jeszcze trzech innych zawodników i mogło dojść do tragedii. Wystarczy wspomnieć fatalny w skutkach wypadek Krystiana Rempały. Zawodnik Unii Tarnów upadł na tor po tym, jak został trafiony motocyklem, którego nie opanował Kacper Woryna. Pojawiło się sporo oskarżeń, że rybniczanin jechał w tym meczu z niewyleczoną kontuzją ręki i że z tego powodu nie opanował motocykla. Finał PGE Ekstraligi finałem, jednak należy pamiętać, że na torze rywalizują ludzie tacy sami jak my. Ich zdrowie i bezpieczeństwo powinno być najważniejszą kwestią, a nie złoty medal na szyi prezesa i puchar w gablocie.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!