W środowy wieczór na stadionie miejskim w Rybniku odbył się pierwszy w tym roku test mecz reprezentacji Polski. Jednym z bohaterów spotkania był Janusz Kołodziej, który zdobył 12 punktów i bonus.
Spotkanie zakończyło się prawdziwym pogromem. Biało-czerwoni zwyciężyli bowiem różnicą aż trzydziestu punktów. Radości ze zwycięstwa z aktualnymi Mistrzami Świata po jego zakończeniu nie krył aktualnie najlepszy zawodnik w PGE Ekstralidze. – Bardzo się cieszymy. Mogliśmy się pościgać, potestować, porywalizować na torze w Rybniku, który nie jest dla nikogo handicapem. Wiadomo, że jest nam bliższy w Polsce, ale generalnie żaden zawodnik z nas tutaj na co dzień nie jeździ. Cieszymy się, że powalczyliśmy i każdy zebrał nowe doświadczenie. Najważniejsze, że cało, zdrowo i bez niebezpiecznych sytuacji. Jedziemy dalej – powiedział po zakończeniu meczu Janusz Kołodziej.
Mecz w Rybniku miejscem na testy
Generalnie spotkanie nie należało do najciekawszych, chociaż kilka biegów mogło spodobać się kibicom. Jednym z nich był bieg jedenasty, gdzie głównym aktorem został właśnie popularny „Koldi”. Zawodnik Fogo Unii Leszno po przegranym starcie stoczył ciekawy bój z przedstawicielami Australii, aż w końcu minął zarówno Jacka Holdera, jak i Jasona Doyle’a. – Nie widziałem wszystkich biegów. Wiadomo, Bartek jest bardzo szybki, Dominik też, a ja staram się im dorównać. Mieliśmy jeszcze pozostałych naszych kolegów, którzy też robili, co mogli. Naprawdę walczyliśmy, robiliśmy, co się da. Wiadomo, że co poniektórym zdarzały się wpadki, ale to właśnie też o to chodzi, żeby testować sprzęt, próbować różnych rozwiązań. Jak czujesz, tor jest szeroki i widzisz, że jest możliwość powalczyć, no to gonisz. Więc dobrze, że w niektórych biegach po prostu to się udało – kontynuował w rozmowie z naszym portalem.
Pod koniec lipca po raz pierwszy od pięciu sezonów odbędzie się Drużynowy Puchar Świata. Taki wynik napawa optymizmem, chociaż zawodnik spojrzał na to z innej strony. Niemniej jednak nasz rozmówca nie zamierza przestawać pracować. – Pamiętajmy, że to jest test mecz i być może nie każdy miał dzisiaj najlepszy sprzęt czy też coś testował. Wczoraj chłopaki mieli ligę szwedzką, więc może byli bardziej zmęczeni, lub nie do końca się dopasowali do tego toru. Cały czas pracujemy i idziemy do przodu. Natomiast fajnie, że mogliśmy się przetestować, posprawdzać i nie jest źle.
Za sukces odpowiada Brytyjczyk
Aktualnie Kołodziej jest najlepszym zawodnikiem w PGE Ekstralidze, gdzie po czterech rundach legitymuje się średnią na poziomie 2.571 punktu na bieg. Zawodnik nie popada jednak w hurraoptymizm i dalej pracuje nad sprzętem, by być jeszcze szybszym. – Sezon dopiero się zaczął, więc nie ma co się za bardzo tym podniecać. Jedziemy dalej. Staram się, jak mogę, natomiast czasami wychodzi, czasami nie. Bardzo się cieszę, że jest tak, a nie inaczej. Daje mi to na pewno więcej optymizmu do dalszej pracy i cieszę się, że nie ma komplikacji. Jestem na dobrej ścieżce, ale muszę się pilnować, żeby z niej nie zboczyć – tonuje.
Za prędkość Kołodzieja podobnie, jak u innych zawodników Fogo Unii Leszno odpowiada Ashley Holloway. Ostatnio na silnikach wychowanka Unii Tarnów pojechał także Nazar Parnicki, który wykorzystał je w 100%, wygrywając dwa biegi w swoim oficjalnym debiucie w rozgrywkach ligowych. – Tak naprawdę dużo pracujemy z mechanikami, z Ashleyem, żeby znaleźć coś naprawdę fajnego. Po kontuzji Chrisa Holdera było bardzo ważne, żeby ktoś nas wspomógł. Nazar bardzo ładnie jedzie. To było widać też w tych zawodach, bo silnik silnikiem, ale naprawdę bardzo mądrze jechał i cieszę się, że mogłem mu pomóc. Fajnie, dobrze to wykorzystał – pochwalił 16-letniego reprezentanta Ukrainy.
Puchar Świata? Trzeba uważać
Organizatorem DPŚ będzie Wrocław. Janusz Kołodziej już wielokrotnie pokazywał, że Stadion Olimpijski jest jednym z jego ulubionych i ciężko znaleźć na niego patent. Podczas meczu Unii w stolicy Dolnego Śląska był też zdobywcą największej ilości punktów. Z tego powodu wydaje się, że jego pozycja w składzie reprezentacji Polski wydaje się niezagrożona. – No tak, ale wiadomo, trzeba uważać, żeby się nie pogubić. Wystarczy jeden czy dwoje zawodów, że coś pójdzie nie tak i już jest trudniej. W głowie też się robi komplikacja, więc trzeba cisnąć z tematami. Miejmy nadzieję, że do tego momentu dotrwam w takiej formie, jaką mam teraz, a może jeszcze lepszą lepsza? Oby tylko nie była gorsza – zakończył Janusz Kołodziej.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!