W sobotni wieczór z pewnością zadrżały serca kibiców zarówno Fredrika Lindgrena, jak i całego Platinum Motoru Lublin. Szwed brał bowiem udział w groźnym karambolu.
Aktualnie najlepszy jeżdżący Szwed podczas zawodów w Malilli pewnie zmierzał po zwycięstwo. W fazie zasadniczej stracił tylko dwa punkty, a półfinał także padł jego łupem. W wielkim finale postawił jednak wszystko na jedną kartę. Znajdował się na drugim miejscu i próbował za wszelką cenę wyprzedzić Martina Vaculíka. To się jednak nie udało, a wjechał w niego i obaj zanotowali groźnie wyglądający upadek. O ile Słowak chwilę później wstał i udał się do parku maszyn o własnych siłach, to gorzej miała się sytuacja z Lindgrenem.
W towarzystwie małżonki wrócił jednak do swojego boksu, lecz było widać, że nie jest tym samym zawodnikiem, którego możemy oglądać na co dzień. Co jakiś czas pokazywała go kamera, a kilkukrotnie można było zauważyć przy nim ratowników medycznych. Chociaż pierwsze wiadomości mówiły, że Lindgrenowi nic się nie stało, to po badaniach w szpitalu stwierdzono wstrząs mózgu. Wykluczono jednak jakiekolwiek złamania, co jest dobrą wiadomością dla całego środowiska.
Nie wiadomo jeszcze czy Szwed zdoła wystąpić w najbliższym meczu swojego polskiego pracodawcy – Platinum Motoru Lublin. W niedzielę na domowym owalu „Koziołki” mają bowiem podjąć zespół z Częstochowy. Sam zainteresowany jest jednak dobrej myśli zarówno jeśli chodzi o start w PGE Ekstralidze, jak i przyszłotygodniowym Drużynowym Pucharze Świata. Szwedzi mają wystąpić we wtorkowym półfinale, a ich rywalami będą Brytyjczycy, Czesi oraz Niemcy.
– W tych okolicznościach myślę, że mam się dobrze. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, powinienem być w stanie wystąpić podczas meczu w Polsce i zarazem być gotowy na Drużynowy Puchar Świata – powiedział w rozmowie z SVT.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!