Bieg inauguracyjny był popisem refleksu Indywidualnego Mistrza Świata z 2017 roku. Jason Doyle nie pozostawił złudzeń i kilkadziesiąt metrów za startem umożliwił kibicom wypełnienie programu.
Pozostali zawodnicy ustawili się gęsiego i tak pokonali cztery okrążenia. Tylko punkt Patryka Dudka, który, jak sam przyznał w pomeczowym wywiadzie, nie do końca pozwolił mu odrzucić niepewność i zyskać luz w swoich poczynaniach.
Do niecodziennej sytuacji doszło przed drugim wyścigiem. Podczas próbnego startu, tuż po odkręceniu manetki i podniesieniu obrotów silnika, w motocyklu Igora Kopcia- Sobczyńskiego wyraźnie słychać było eksplozję. Zawodnik wykazał się sporym wyrachowaniem i spokojem w mocno stresującej chwili. Sprawnie zamienił motocykle i bez możliwości wprowadzenia korekt w jego ustawieniach skutecznie wykorzystał potencjał jednostki rezerwowej. W obu odsłonach biegu młodzieżowego wychowanek Aniołów wyjeżdżał najszybciej ze startu i gdyby nie błąd Krakowiaka, skutkujący upadkiem, mówilibyśmy o sporej niespodziance. W powtórce drugiej gonitwy Mateusz Tonder zaprezentował jednak dojrzałość i godny pochwały przegląd pola, dzięki czemu przebił się na prowadzenie i nie oddał go do mety.
W trzecim biegu Martin Vaculik zagrał swój najlepszy przebój w swoje urodziny. Była to kwintesencja żużla w postaci brawurowego ataku po zewnętrznej na starszego z braci Holderów. Chwilę wcześniej mijając Jacka, wlał w serca kibiców nadzieję na podwójne zwycięstwo i odskok od rywali na dystans czterech punktów. Słowak w tym biegu był niedościgły, porwał publikę na trybunach i włożył głowę tam, gdzie zdecydowana większość kibiców nie włożyłaby nawet palca. Efektownie otarł się o bandę i nałożył motocykl na Holdera, zamykając mu wybraną ścieżkę na wejściu w drugi łuk.
Kolejny wyścig był źródłem największej kontrowersji tego spotkania. Na wirażu trzeciego okrążenia, Bogdanowicz najeżdżając na Krakowiaka, skazał się na wykluczenie. Problem w tym, że upadek był następstwem niestabilnej jazdy juniora gospodarzy, któremu postawiło motocykl. W następstwie utracił prędkość i zbliżył się do Torunianina. Kierownik drużyny przyjezdnej próbował jeszcze interweniować u arbitra, lecz jego eskalacje spełzły na niczym. Druga seria remisowa ze wskazaniem na Stelmet Falubaz. Komplet zwycięstw indywidualnych i zabójcza szybkość Vaculika, Pedersena i Dudka zapewniły kolejną dawkę spokoju. Postawa lubuskich stranieri zaczęła przynosić zwrot potężnych inwestycji transferowych.
W trzeciej serii godna odnotowania jest przede wszystkim prędkość, jaką zbudował w dziesiątym biegu Niels Kristian Iversen, Duńczyk na przeciwległej prostej do startu był zuchwale atakowany przez Słowaka na dystansie kilka kółek. Na szczęście dla gości- bezskutecznie. Bogdanowicz zabrał się ciekawie ze startu, jednak po przejechaniu niespełna kilkuset metrów, musiał uznać wyższość bardziej doświadczonych rywali. Wcześniejsze dwa biegi kończyły się remisami. Nie tylko poprzednie dwie gonitwy, gdyż również przez trzy następne, żadna z drużyn nie zaznała smaku drużynowego zwycięstwa. Swoją wyższość tego dnia udowodniali natomiast Niels Kristian Iversen oraz Martin Vaculik, wygrywając indywidualnie swoje biegi. Trzy kolejne remisy. Osiem punktów przewagi Stelmet Falubazu przed biegami nominowanymi. W teorii mecz był jeszcze otwarty. – Muszę przyznać, że liczyłem na prędkość Doyle i zdolność startową Kościucha w czternastym biegu. Przy scenariuszu zwycięstwa w tym biegi w stosunku 2:4, zmniejszyli byśmy stratę do tylko sześciu punktów przed ostatnim biegiem. Niestety, nasz plan się jednak nie powiódł.
W serii nominowanej drużyna gospodarzy dała lekcję jazdy zawodnikom przyjezdnym. Zarówno w czternastym, jak i w piętnastym biegu, para gospodarzy wystrzeliła ze startu i zbudowała wystarczającą przewagę, by dowieść podwójne zwycięstwo do mety. W przedostatnim- czternastym, Doyle nie zagroził rywalom, a Ci z łatwością pomknęli po pełną pulę pięciu punktów. Zgoła inaczej było w ostatniej gonitwie. Kunsztowna defensywa i zdany egzamin przez Patryka Dudka, który musiał się mocno prężyć i gimnastykować na motocyklu, by powstrzymać ataki, piekielnie szybkiego tego wieczoru, Nielsa Kristiana Iversena.
Szybsza reakcja startowa, większa swoboda i pewność na torze oraz finalne spasowanie z nawierzchnią pozwoliło Stelmet Falubazowi powiększyć przewagę do szesnastu punktów. Tym samym, los punktu bonusowego jest raczej przesądzony. Gościom ewidentnie doskwierał brak kontuzjowanego Rune Holty. Jack Holder nie potrafił się zaadaptować do warunków panujących na torze. Chris Holder potwierdził przedsezonowe obawy na temat jego efektywności poza Motoareną. Był wolny i bezbarwny. Widać było dysproporcje pomiędzy sparingami a ligą. Również Norbert Kościuch ma jeszcze wiele do poprawy przed kolejnym pojedynkiem. Sam zainteresowany skwitował występ po meczu. – Ja tutaj dotąd inaczej nie jeździłem. Nie pamiętam kiedy byłem tutaj ostatni raz. Pewien okres minął, a sprzęt się mocno zmienił. Mówiąc inaczej, wiem jakie błędy popełniłem i będę je teraz analizował. Potrzebuję troszkę czasu, by się wjechać w Ekstraligę. Dziękuję za to menadżerowi.
Menadżer Frątczak dwoił się i troił w parkingu, by odpowiednio zmotywować chłopaków i reagować na słabszą dyspozycję. Długo po zakończeniu spotkania siedział w boksach zawodników i analizował z nimi występ. Wykazał się odpowiedzialnością za wynik i atmosferę. – Szukaliśmy liderów i ich szybkości. Zabrakło nam trójek. Popełniliśmy trochę błędów na trasie, jednak to początek sezonu. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, trzeba się wziąć w garść i myśleć o następnym meczu – podsumował piątkowe spotkanie.
W Stelmet Falubazie powiew optymizmu i relatywnego spokoju przed kolejnymi meczami. Drużyna potwierdziła słowa o wzajemnym wsparciu, współpracy i dobrej atmosferze w zespole. Trener gospodarzy odniósł się do meczu po zwycięstwie. – Inauguracja, której towarzyszyły delikatne nerwy. Wydawało się, że goście mogą mieć dobry dzień. Na szczęście udało Nam się zbudować sześciopunktową przewagę. Goście nie wykorzystali rezerwy taktycznej, bo poszło to na 3:3, więc mecz ułożył się po naszej myśli.
Stelmet Falubaz Zielona Góra: 53
9. Patryk Dudek (1*,3,3,2,2*) 11+2
10. Michael Jepsen Jensen (2,1,0,1*) 4+1
11. Piotr Protasiewicz (3,0,1*,3,2*) 9+2
12. Martin Vaculik (2*,3,2,1*,3) 11+2
13. Nicki Pedersen (3,3,3,2,3) 14
14. Mateusz Tonder (3,0,0) 3
15. Norbert Krakowiak (w,1,0) 1
16. Sebastian Niedźwiedź – NS
Get Well Toruń: 37
1. Jason Doyle (3,2,2,2,1,0) 10
2. Norbert Kościuch (0,1*,1*,-,0) 2+2
3. Filip Nizgorski (-,-,-,-,-) 0
4. Chris Holder (1,2,2,0) 5
5. Niels Kristian Iversen (2,2,3,3,3,1) 14
6. Igor Kopeć-Sobczyński (2,0,1*) 3+1
7. Maksymilian Bogdanowicz (1,w,0) 1
8. Jack Holder (0,1*,1*,0) 2+2
Bieg po biegu:
1. Doyle (61,81), Jensen, Dudek, Kościuch 3:3
2. Tonder (61,54), Kopeć-Sobczyński, Bogdanowicz, Krakowiak (w) 3:3 (6:6)
3. Protasiewicz (61,53), Vaculik, C. Holder, J. Holder 5:1 (11:7)
4. Pedersen (61,82), Iversen, Krakowiak, Bogdanowicz (w) 4:2 (15:9)
5. Vaculik (62,06), Doyle, Kościuch, Protasiewicz 3:3 (18:12)
6. Pedersen (61,85), C. Holder, J. Holder, Tonder 3:3 (21:15)
7. Dudek (61,31), Iversen, Jensen, Kopeć-Sobczyński 4:2 (25:17)
8. Pedersen (61,90), Doyle, Kościuch, Krakowiak 3:3 (28:20)
9. Dudek (61,56), C. Holder, J. Holder, Jensen 3:3 (31:23)
10. Iversen (62,06), Vaculik, Protasiewicz, Bogdanowicz 3:3 (34:26)
11. Iversen (62,57), Pedersen, Jensen, J. Holder 3:3 (37:29)
12. Protasiewicz (62,60), Doyle, Kopeć-Sobczyński, Tonder 3:3 (40:32)
13. Iversen (61,94), Dudek, Vaculik, C. Holder 3:3 (43:35)
14. Vaculik (62,03), Protasiewicz, Doyle, Kościuch 5:1 (48:36)
15. Pedersen (62,25), Dudek, Iversen, Doyle 5:1 (53:37)
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!