Osłabiona brakiem dwóch podstawowych zawodników Cash Broker Stal Gorzów pokonała na własnym torze MRGARDEN GKM Grudziądz 54:36. Co mieli do powiedzenia szkoleniowcy obu drużyn po zakończeniu spotkania?
Zdecydowanie więcej powodów do zadowolenia rzecz jasna miał trener gospodarzy. Gorzowianie wygrali za trzy punkty i są już bardzo blisko zapewnienia sobie udziału w fazie play-off. – Obawiałem się tego meczu. Wrócił Martin do składu, debiutował w Częstochowie. Na treningach znacznie lepiej prezentował się, niż w tamtym meczu. Taka duża przerwa zwłaszcza na początku sezonu pozostawia jednak jakąś niepewność. Jestem pełen szacunku, że ma tyle rozsądku i dystansu do siebie. Nie jedzie za wszelką cenę. W sobotę na Grand Prix było widać, że jak nie jest pewien to odpuszcza, bo wie w jakiej jesteśmy sytuacji kadrowej. My już się pomylić nie możemy, jeśli chodzi o stan zdrowia. Limit został wyczerpany. Nie było z nami w niedzielę Rafała Karczmarza, a wiadomo, że jest on filarem formacji młodzieżowej. Potrafi wygrywać z najlepszymi zawodnikami. Wypadł Szymon, który coraz lepiej się spisywał. Muszę przyznać, że Martin wraz z Bartkiem i Krzychem uciągnęli ten wózek. Rywal zawsze nastawia się na walkę o zwycięstwo, a przynajmniej o bonusa. Tak to też wyglądało. Pierwsze osiem biegów ustawiło ten mecz i osiągnęliśmy znaczną przewagę, ale druga połowa meczu, tak do trzynastego wyścigu była typowo remisowa. Raz my wygrywaliśmy, a za chwilę GKM nas kontrował. Kropkę nad „i" postawiliśmy dopiero w biegach nominowanych. Cieszę się z postawy młodzieżowców. Oceniam to troszeczkę inaczej, bo Alan miał nieudany pierwszy bieg. Nie był tak spasowany, jak powinien. W następnym jechał długo przed seniorami na 5:1. Nie udało się, bo Krzysiu Buczkowski długo toczył walkę wraz z Lindbaeckiem. Mało tego, przecież ten chłopak ma dopiero 17 lat. Pół roku starszy jest Hubert Czerniawski. Oni dopiero zbierają doświadczenie. W porównaniu z formacją juniorską gości wypadamy na remis, bo 5:4 to nie jest duża przewaga. Było kilka ciekawych pojedynków. Jeden Artiom to trochę mało – powiedział Stanisław Chomski.
– Przede wszystkim gratuluję trenerowi oraz zawodnikom z Gorzowa wygranej i bonusa. Kibicom tak samo. Nie ma co tu komentować, bo wszystko widać. Sam Łaguta nie pociągnie całego wyniku. Reszta można powiedzieć, że jeździła w kratkę. Uważam, że jak na Przemka Pawlickiego sześć punktów to mało. Zwłaszcza, że do niedawna tutaj jeździł. Jeśli mieliśmy tu coś więcej ugrać, to powinien coś więcej zrobić. Reszta wiadomo – Kai słabo, tylko jeden punkt. Antonio zrobił dwa punkty. Łatałem, co mogłem. Robiłem zmiany już od ósmego czy dziewiątego biegu. Krystian też pojechał w jednym. Robiliśmy taktyczne. Niektóre wyszły, ale na przykład Pawlicki jak pamiętam przyjechał ostatni. Przepis na wyjście z kłopotów? Wygrywać u siebie. Mamy teraz dwa mecze u siebie. Będziemy walczyć z Toruniem i Zieloną Górą. Jest jeszcze szansa, że jak wygramy z bonusem, to się utrzymamy. Zawodnicy muszą jeszcze trochę poprawić sprzęt. Nie wiadomo, czy to sprzęt, czy oni nie jadą. W Grand Prix potrafią wygrywać, a przyjeżdżają na ligę i przegrywają – dodał Robert Kempiński.
Źródło: stalgorzow.pl
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!