Z pewnością nie tak sobie wyobrażali sobotnią rundę Speedway Grand Prix kibice Betard Sparty Wrocław. Jeden z zawodników doznał bowiem złamania!
W tegorocznym cyklu zespół ze stolicy Dolnego Śląska ma trójkę swoich reprezentantów – Macieja Janowskiego, Dana Bewleya i Taia Woffindena. Dotychczas najlepiej spisuje się najmłodszy z tego grona. Plasuje się bowiem na szóstym miejscu, które daje przepustkę do przyszłorocznego cyklu. Zarówno Janowski, jak i Woffindena jadą natomiast poniżej oczekiwań, zajmując kolejno dziesiąte i dwunaste miejsce i nie mają już nawet matematycznych szans na utrzymanie się. Wobec tego pozostaje im tylko liczyć na przychylność władz i otrzymanie stałej dzikiej karty.
Tragedia Woffindena
Wygląda jednak na to, że starszy z Brytyjczyków już zakończył tegoroczne starty. Jest to pokłosiem sobotniego upadku w czwartej serii zmagań. Sam turniej rozpoczął najlepiej, jak tylko mógł, bo od kapitalnego ataku po zewnętrznej części toru i zwycięstwa. Później tak kolorowo już nie było, lecz „Tajski” i tak był na najlepszej drodze do wzięcia udziału co najmniej w półfinale. Podczas feralnego zdarzenia bowiem zdecydowanie prowadził, a dziewięć punktów w czterech startach było jednym z lepszych wyników w zawodach.
Na trzecim okrążeniu jednak go postawiło, a jego motocykl podskoczył, co w konsekwencji zakończyło się groźnym upadkiem. O ile Woffinden wrócił do parku maszyn o własnych siłach, to na jego twarzy było widać ogromny grymas bólu. Joe Parsons trzymał go za bark, lecz największe obrażenia przyjęła dłoń zawodnika. Już od razu mówił bowiem, że ma złamaną rękę. Później potwierdził jeszcze tę informację podczas wywiadu z Marceliną Rutkowską-Konikiewicz dla stacji Eurosportu. Co ciekawe nie wybiera się on do szpitala na badania, lecz prawdopodobnie czeka go operacja. Kierunkiem, który miał obrać było bowiem miast by uśmieżyć ból w kontuzjowanej ręce.
Jest to fatalna informacja dla Betard Sparty Wrocław, która liczyła na złoty medal Drużynowych Mistrzostw Polski. Pod koniec rundy zasadniczej zaczęły ich męczyć jednak kontuzje – najpierw Piotra Pawlickiego, a teraz Taia Woffindena. To spowodowało, że „Spartanie” nieco obniżyli loty. Już w przyszłym tygodniu zespół ze stolicy Dolnego Śląska będzie walczyć o finał, lecz bez „Tajskiego” może to być dość ciężkie zadanie. Co prawda pojadą oni na dobrze znanym Stadionie Olimpijskim, lecz For Nature Solutions KS Apator Toruń także nabrał ostatnio wiatru w żagle i może sprawić niespodziankę.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!