Jednym z zawodników, którzy przebywają na obowiązkowej kwarantannie jest Słoweniec Matej Žagar. Zawodnik Motoru Lublin nie ukrywa, że nie może się już doczekać wyjazdu na tor.
Gościem poniedziałkowej audycji „Pięc Jeden” w Radiu Freee był nowy nabytek Motoru Lublin – Matej Žagar, który w rozmowie z tamtejszymi dziennikarzami rozmawiał na wiele interesujących tematów – od wspomnień z czasów początków jego światowej kariery, po wątki bieżące. Już na samym początku pojawiła się kwestia tylko jednego mechanika podczas zawodów i jak na to zapatruje się komandos ze Słowenii. – Gdy zaczynałem swoją karierę, to było trudno. Ja do Anglii wyjechałem sam, a to było w 2003 roku. Przez miesiąc czasu był ze mną ojciec, ale przez kilka miesięcy sam kierowałem busem na zawody, sam rozpakowywałem busa, sam przygotowywałem motory do zawodów, a później dalej znów sam i wracałem do domu. Jedynie miałem osobę z klubu, która mnie popychała na motocyklu. Mnie to nie jest straszne. Jeśli miałbym być sam, to dałbym radę, a to, że jest jeden mechanik, to jest luksus. Nigdzie nie będziemy daleko jeździć, a będą to tylko zawody w Polsce. Jeden mechanik mnie nie przeraża i mi wystarcza. […] Oczywiście, aby mechanicy mieli pracę, to wiadomo, że lepiej, gdyby było ich więcej i krąg ludzi był szczęśliwy, że ma pracę.
Wiemy już, że w teamie słoweńskiego żużlowca nie ujrzymy Sebastiana Ułamka. Jak przyznał uczestnik cyklu FIM Speedway Grand Prix, w obecnej sytuacji współpraca nie mogła mieć miejsca i zawodnik musiał zrezygnować ze wsparcia doświadczonego, jeszcze do niedawna klubowego partnera. A jak mocno sezon 2020 będzie różnił się od innych patrząc pod kątem koronawirusa? – Wydaje mi się, że to będzie bez większej różnicy. Na pewno będzie nam brakowało tych, których słuchają program czyli nasi kochani kibice. Jeśli coś ma być dziwnego to właśnie to, że mecze będą na pustych stadionach. Naprawdę chciałbym, aby polski Rząd zmienił te regulacje… czemu ludzie nie mogą być na stadionach w rękawiczkach i maseczkach? I temat byłby załatwiony. Ja bym to na pewno umożliwił, ale z pełnym rozumem, aby nie było złych ruchów.
37-latek to jedno ze wzmocnień podstawowego składu na sezon 2020. W składzie Motoru Lublin zastąpi on Andreasa Jonssona. Wśród wielu jest on upatrywany w roli jednego z liderów. – Na pewno po to mnie zatrudniono i stać mnie na to. Wielokrotnie to zresztą pokazałem. Robiłem jednak kilka złych ruchów, bo prawie co roku zmieniałem tunera, który mi robił silniki. Pod koniec ubiegłego sezonu jednak już się dogadaliśmy, wyniki były takie, jakie być powinny i nie było problemów.
Žagar podpisując kontrakt w Motorze Lublin obrał kierunek wspomnianego Jonssona, który również z częstochowskiego Włókniarza przeniósł się do zespołu spod znaku „Koziołka”. Czy teraz jednym z celów komandosa jest udowodnienie częstochowianom, że niepotrzebnie tak szybko postawili na nim przysłowiowy krzyżyk? – Nie mam takich planów. Nie mam nikomu nic do udowodnienia i sam wiem, czego chcę dokonać. O Częstochowie mogę powiedzieć tylko dobre słowa, bo było na wysokim poziomie. Jesteśmy w dobrym kontakcie i życzę sobie tego, że nawet jeśli się z kimś rozstaję, aby ta relacja była normalna, ludzka.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!