W sobotę kibice zgromadzeni w węgierskim Nagyhalász byli świadkami fenomenalnego widowiska. Polskich fanów może natomiast cieszyć fakt, że jedyny biało-czerwony w stawce zdołał wywalczyć awans do Grand Prix Challenge. A zrobił to w bardzo widowiskowym i emocjonującym stylu! Po sukcesie, Paweł Przedpełski podzielił się z nami krótkim komentarzem.
Paweł Przedpełski, zawodnik eWinner Apatora Toruń, był jedynym polskim żużlowcem walczącym w Nagyhalász o przepustkę do Challenge'u Grand Prix. Po zwycięstwie w pierwszym ze swoich biegów, zawodnik nie wyglądał na torze już tak przekonująco. Wywalczenie "trójki" w wyścigu numer siedemnaście przedłużyło jednak nadzieje Przedpełskiego. Klasyfikacja ułożyła się w ten sposób, że o awansie decydował bieg dodatkowy, w którym przyszło mu się zmierzyć z Siergiejem Łogaczowem. Gonitwa ta dostarczyła ogromnych wrażeń, a reprezentant Polski dosłownie "wyrwał" triumf Rosjaninowi.
– Ogromnie się cieszę, bo jednak w środku zawodów nie szło mi najlepiej, przez co byłem troszkę zniesmaczony. Jednak tak, jak stwierdzieliśmy rozmawiając razem z chłopakami z teamu – trzeba jechać do końca. Skupiłem się maksymalnie i teraz mam powody do radości. Przygotowania do startu w eliminacjach do Grand Prix kosztowały mnie bardzo dużo wyrzeczeń. Aby dobić się do challenge’u trzeba przejść bardzo długą drogę – mówił bezpośrednio po zawodach w rozmowie z portalem speedwaynews.pl.
Awansem do finału eliminacji, zaplanowanego w słowackiej Žarnovicy, premiowani byli tylko czterej najlepsi żużlowcy. Po trzech słabszych biegach, szanse Pawła Przedpełskiego dość mocno zmalały. Jak mówi nam zawodnik Apatora, nie podcięło mu to w żaden sposób skrzydeł. – Cały czas wierzyłem, że nadal jest jeszcze jakaś szansa. Tak, jak podkreśliłem, cieszę się z tego sukcesu niezmiernie i teraz się skupiam w całości na następnych zawodach. Ten awans został tak naprawdę wyszarpany, co powoduje jeszcze większą radość. Moje poświęcenie na tych zawodach było maksymalne – zaznacza.
Szarże Pawła Przedpełskiego (kask czerwony) w węgierskim Nagyhalász
Warto zwrócić uwagę na bardzo wysoki poziom sportowy sobotnich zawodów. Trudno znaleźć jeden z dwudziestu dwóch rozegranych biegów, który nie dostarczyłby kibicom emocji. O widowiskowości turnieju z pewnością decydowały prócz waleczności żużlowców, parametry owalu. Z relacji miejscowych fanów wynika, że niemal każde zawody w Nagyhalász rozgrzewają do czerwoności. – Tor zdecydowanie bardzo dobry. Z resztą kibice sami widzieli, mijanek było co niemiara. Jest dosyć krótki. Od razu po starcie trzeba robić manewr skrętu. Właśnie po pierwszym biegu sam z siebie się śmiałem, że zapomniałem skręcić. Owal jest z pewnością przyjemny do jazdy, ale bardzo ciężko jest uciec do przodu. Nie da się odjechać nikomu na większy dystans. To sprawia właśnie, że zawody mogły się podobać – komentuje wrażenia z toru Paweł Przedpełski.
Ciekawym elementem poprzedzającym turniej była klasyczna prezentacja uczestników, zorganizowana bez noszenia maseczek. To widok jak na razie nie spotykany w naszym kraju. – Ja już miałem okazję w tym sezonie wystąpić w prezentacji bez maseczek, podczas meczu ligi szwedzkiej. Co mogę powiedzieć… na pewno dzięki temu, że nie musimy nosić masek, jest więcej powietrza w parkingu (śmiech). To duża ulga, że wraca to wszystko do normalności, a tamte regulacje niech już nie wracają nigdy – mówi nam zawodnik.
Przed Pawłem Przedpełskim teraz przygotowania do postawienia "kropki nad i", czyli zrealizowania celu podczas SGP Challenge. Na pytanie jaki on jest, zawodnik odpowiada jednym zdaniem. – Cel jest jeden. Numer jeden.
Prezentacja przed sobotnimi zawodami
Źródło: inf. własna
Zwrot za pierwszy zakład do 110 PLN z kodem SPEEDWAYNEWS -> sprawdź szczegóły!
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!