W sobotę, po piątkowym meczu ze Speed Car Motorem Lublin, w biurze podróży Wakacje.pl w Toruniu, we współpracy z Klubem Sportowym Toruń odbyło się spotkanie Jasona Doyle’a z kibicami. Australijczyk pojawił się ze swoją żoną Emily.
Fani mieli okazję zadać pytania, a później zdobyć autograf czy zrobić zdjęcie z idolem. Podczas eventu można było usiąść na prawdziwym motocyklu, zagrać na symulatorze żużlowym oraz otrzymać mnóstwo niespodzianek od organizatorów. Mimo słabego, piątkowego meczu spotkanie przyciągnęło dość sporą grupę kibiców, w tym nawet z przyjezdnego Lublina.
Jak się zaczęła kariera ambitnego Australijczyka? – Miałem trzy lata, gdy zacząłem jeździć na żużlu. To długi i miarowy proces. Mój tata był żużlowcem i zabierał mnie na stadion, więc można powiedzieć, że miałem to we krwi. Moim idolem żużlowym jest Jason Crump, bardzo imponował mi agresywną jazdą, walką o każdy centymetr toru – opowiada.
Nie zabrakło również ciekawostek na temat tego jak spędza swój wolny czas. – W Formule 1 kibicuję Robertowi Kubicy. Podziwiam go – choć nie ma super sprzętu jest bardzo waleczny. W wolnym czasie razem z żoną doglądamy naszego psa, małego cocker spaniela, żyjemy jak normalni, zwykli ludzie. Jak wszyscy wiedzą, miałem wiele wypadków, więc ten czas wykorzystuję również na podreperowanie zdrowia. Nie oglądam natomiast seriali, ponieważ nie mam na to czasu – nigdy nie widziałem np. żadnego odcinka „Gry o Tron” – mówi z uśmiechem.
Pytano również żony żużlowca, jak ich wspólne życie wygląda z jej strony. – Czekam na wieści po meczu, czy z Jasonem wszystko w porządku. Te punkty nie są aż tak bardzo ważne. To jest ciężka praca, jest bardzo często poza domem – odpowiada szczerze Emily.
Raczej niemożliwe było, aby nie padły zapytania o mecz z rywalami z Lublina, z poprzedniego dnia. Jason mógł być zadowolony ze swoich 14 punktów, choć nie ukrywa, że wszystko przyszło z trudem. – Ostatnio miałem 8 meczów w 8 dni. Do każdego spotkania wkładam 100% z siebie. Mecz na Motoarenie był ósmym z rzędu – zmieniałem ustawienia chyba 5, 6 razy, było dużo cieplej niż zazwyczaj. Pierwszy bieg mi nie poszedł, musiałem kombinować. Szkoda, że tylko mi poszło dobrze, że nie daliśmy rady jako cała drużyna. Takie jest życie żużlowca – mówi Doyle.
Pozytywne wrażenie zrobili na nim kibice Get Well, którzy mimo przegranej skandowali jego nazwisko. – Świetne uczucie, kiedy kibice doceniają twoją osobę i skandują twoje imię, ale mina rzednie, gdy widzisz smutnych kolegów z drużyny – przyznaje Australijczyk.
Przyszłość toruńskiego żużla maluje się w ciemnych barwach, a właściwie bliski wydaje się spadek zespołu do I ligi. Czy Jason pozostałby w drużynie Aniołów w razie spadku? – To jest bardzo trudne pytanie. Moi mechanicy pochodzą z Torunia, mam tutaj wiele fantastycznych wspomnień. Motoarena to świetny tor do ścigania. Jednak człowiek idąc do góry nie chciałby się cofać, więc jazda w I lidze mogłaby być dla mnie czymś trudnym. Ale na dziś ciężko jednoznacznie odpowiedzieć – zamyka temat Doyle.
Na koniec rozmowa zeszła na temat Grand Prix i cele Jasona na ten rok. – Chcę wykopać się z tego dołka, w którym się znalazłem. To bardzo trudny cykl. Jest duża presja, trzeba być mocno skupionym. W Grand Prix czujesz się wyizolowany i samotny, nie ma tak jak w meczu ligowym trenera, menadżera. Czołowo szóstka to jest to, co jest w moim zasięgu – kończy Indywidualny Mistrz Świata z 2017 roku.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!