Po roku przerwy do tarnowskiej Unii powrócił Artur Czaja. W treningach punktowanych z ekipami z Lublina i z Krosna, które odbyły się w „Jaskółczym Gnieździe” w ubiegły weekend, szło mu różnie. Pod koniec złapał on już chyba odpowiedni wiatr w żagle.
Zaczęło się jednak nie najlepiej. W meczu ze Speed Car Motorem, przegranym 34:44, wychowanek częstochowskiego Włókniarza zdobył 5 punktów w 4 biegach. Lepiej było dzień później. W pojedynku z Wilkami (44:46) na swoim koncie zapisał on 11 „oczek” w 6 startach, choć początek również nie był zbyt udany. – W piątkowym sparingu jechałem na silniku z zeszłego roku i sprzed dwóch lat, na którym startowałem w Tarnowie. Nie mogłem go dopasować, źle mi na nim szło. Przed sobotnim meczem Pan Jacek Rempała robił mi go do czwartej nad ranem. Próbowaliśmy coś poprawić, ale jak widać, pierwsze dwa biegi w tym drugim pojedynku to też była lipa. Nadal mieliśmy to samo. Ciężko mi się na nim startowało, mieliśmy ciągłe problemy z dopasowaniem. Później przesiadłem się po prostu na drugi sprzęt, za co dziękuję Panu Jackowi. Zrobił mi kolejny i wówczas było już całkiem dobrze. Muszę się tylko ich nauczyć – to są nowe silniki i dopiero zaczynam na nich jazdę. Nie znam ich jeszcze, jednak bardzo cieszę się z tego, że jak się przesiadłem, to była znacząca różnica i od razu mogłem normalnie się ścigać – mówił, odnośnie swojej dyspozycji w meczach kontrolnych, Artur Czaja.
W ciągu dwóch dni, poprzedzających wspomniane potyczki, zawodnicy trenowali w Tarnowie. Łącznie nasz rozmówca brał zatem udział w jazdach na tarnowskim owalu przez cztery dni z rzędu. Po dosyć sporej dawce treningów można powoli wysnuć już odpowiednie wnioski. – Mniej więcej wiem, gdzie jest rozwiązanie, ale nie chcę zapeszać. Mam nadzieję, że w tygodniu pogoda nam nie przeszkodzi i że tor będzie podobny przynajmniej do tego sobotniego. W zasadzie na każdym z treningów i sparingów on się różnił. Codziennie jeździliśmy na innym. Wiem, że to nie jest wina toromistrzów, czy kogokolwiek, tylko pogody. Na to nie mamy już wpływu. Były ciężkie noce, bo pojawił się wcześniej przymrozek i nic nie dało się zrobić z tym torem. Miejmy nadzieję, że wszystko będzie dobrze – dodał.
Teraz tarnowskie „Jaskółki” czeka już ligowy pojedynek z Lokomotivem Daugavpils. Łotysze nie będą faworytami niedzielnego pojedynku, nie należy ich jednak lekceważyć, gdyż w poprzednich sezonach często byli niedoceniani. – Wszyscy chcemy wygrywać. Każdy liczy na jak najlepszy występ, bo po to się jeździ. Nikt nie chce przegrywać, ani tego nie lubi. Razem z wszystkimi chłopakami robimy wszystko, żeby właściwie dopasować motory i znaleźć coś optymalnego. Chcielibyśmy mieć atut tego toru i jak najlepiej się na nim ścigać, ale jak wiemy – to jest żużel. To niełatwe i nie wszystko zawsze zależy tylko od nas. Silniki mogą być dobre, ale – jak było to widać w tych sparingach – ktoś może ukraść start i jest z przodu. Nie można go wtedy dogonić, nie ma takiej opcji – stwierdził przed niedzielnym starciem.
Na koniec zapytaliśmy niespełna 25-letniego zawodnika o odczucia, związane z powrotem do Tarnowa. Po zakończonym ubiegłym sezonie, szybko mówiło się o jego ponownym związaniu się z „Jaskółkami” i kibice raczej się tego spodziewali. Słowa te znalazły odzwierciedlenie w rzeczywistości. – Ja jestem bardzo zadowolony z powrotu do Tarnowa, bo współpracuję znowu z Panem Jackiem. Mam miejscowego mechanika. Jest fajnie, ja lubię jeździć na tarnowskim torze. Wiemy jednak, że jak są problemy sprzętowe na początku, które trzeba szybko rozwikłać, to jedzie się trochę gorzej i nie ma zabawy z tego żużla. Po wygraniu na koniec drugiego sparingu paru biegów, było już całkiem dobrze – zakończył rozmowę z portalem speedwaynews.pl, Artur Czaja.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!